Głosowanie "na dwie ręce" skończyło się przed sądem
Proces radnej, która, według prokuratury,
podczas sesji Rady Miejskiej w Lubinie (Dolnośląskie) zagłosowała
"na dwie ręce" - za siebie i kolegę z tego samego ugrupowania
"Razem dla Lubina", rozpoczął się przed Sądem
Rejonowym w Lubinie.
Prokuratura oskarżyła Izabelę G. o to, że 27 maja podczas sesji, jako funkcjonariusz publiczny przekroczyła uprawnienia i poświadczyła nieprawdę, dokonując podwójnego głosowania poprzez naciśnięcie przycisku za siebie i innego radnego. Głównym dowodem w sprawie jest nagranie, na którym jedna z lubińskich telewizji zarejestrowała całe wydarzenie.
Radna nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. W sądzie odczytano złożony przez nią wniosek o uniewinnienie, w którym oskarżona tłumaczy, że nie popełniła przestępstwa - w chwili gdy radny rozmawiał przez telefon komórkowy, po naciśnięciu swojego guzika do głosowania, sięgnęła do jego przycisku, jednak ostatecznie go nie nacisnęła.
Według radnej, wersję te potwierdzają wyniki głosowania oraz lista obecności - ma z nich wynikać, że jeden z samorządowców z obecnych na sali nie oddał głosu - właśnie radny, za którego miała głosować Izabela G. Radna podważyła też wiarygodność nagrania wideo ze względu "na jego kiepską jakość". Wskazała również, na - jej zdaniem - polityczny charakter doniesienia.
Złożył je przedstawiciel opozycyjnego ugrupowania - przewodniczący Rady Miejskiej w Lubinie, Paweł Niewodniczański, który zeznawał w poniedziałek w sądzie w charakterze świadka.
Powiedział, że o fakcie "głosowania na dwie ręce" zawiadomili go w trakcie przerwy w sesji - dziennikarze. Potem Niewodniczański obejrzał nagranie, na którym widać, że w czasie głosowania nad projektem jednej z uchwał Izabela G. nacisnęła swój przycisk, a następnie przycisk siedzącego obok niej radnego, który rozmawiał w tym momencie przez telefon komórkowy.
Franciszek Wojtyczka, radny, za którego miała zagłosować oskarżona, kategorycznie stwierdził, że nie nacisnął swojego przycisku w czasie głosowania - nie dawał też żadnych znaków koleżance obok, aby uczyniła to za niego.
"Myślę, że efektem tego całego zdarzenia, spowodowanego przez niefrasobliwość radnej, jest to, że teraz radni są bardziej zdyscyplinowani" - powiedział Paweł Niewodniczański.