"Giertych złamał dyscyplinę, opowiada głupoty". SMS rozwiewa wątpliwości
- Nic mi o takiej umowie nie wiadomo. Gdyby tak było, poseł Roman Giertych nie zostałby zawieszony w prawach członka klubu - tak rzeczniczka klubu KO Dorota Łoboda w rozmowie z WP podważa słowa polityka. Ten twierdzi, że nie zagłosował w kluczowej sprawie, "tak, jak się z resztą z PO umówił". W WP pokazujemy dowód, że posłowie byli zobowiązani do obecności i głosowania.
O specjalnej umowie pomiędzy Platformą Obywatelską a Romanem Giertychem nie wie nic nie tylko rzeczniczka klubu KO Dorota Łoboda, która domagała się ukarania posła za złamanie dyscypliny. Nie wie o niej również wiceprzewodnicząca partii i ministra zdrowia Izabela Leszczyna, która w odpowiedzi na pytania Wirtualnej Polski podkreśla, że z nią Roman Giertych na nic się nie umawiał.
O specjalnym traktowaniu Giertycha nie wie również sekretarz generalny partii.
- Zasady w klubie Koalicji Obywatelskiej są bardzo jasne, trzeba przestrzegać ustaleń klubowych i to jest jedyna obowiązująca umowa - mówi w rozmowie z WP Marcin Kierwiński.
Sekretarz klubu Jarosław Urbaniak również zaznacza, że on żadnej takiej umowy z posłem nie zawierał.
Wirtualna Polska sprawdziła, że wbrew temu, co mówi Giertych - wszyscy posłowie klubu KO byli zobowiązaniu do obecności i głosowania w sprawie projektu ustawy o dekryminalizacji pomocy w aborcji. Dowodem jest wiadomość, która została wysłana do posłów klubu KO, której fragment ujawniamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posłowie dostali SMS w sprawie dyscypliny
W dniu sejmowych głosowań - w tym nad dekryminalizacją pomocy w aborcji - posłowie klubu Koalicji Obywatelskiej otrzymali wiadomość SMS, w której zostali poinformowani o obowiązującej podwójnej dyscyplinie. Był to komunikat od szefa klubu KO Zbigniewa Konwińskiego.
"Podczas głosowań w dn. 12.07 dot. zmiany ustawy - Kodeks karny (dekryminalizacja, druki 176 i 477) obowiązywać będzie, zarządzona przez Kolegium, dyscyplina obecności i głosowania" - czytamy w wiadomości, którą pokazujemy w Wirtualnej Polsce.
"Giertych próbuje się wybielać"
- Nie wiem nic o żadnym specjalnym protokole dla Romana Giertycha. Przynajmniej nikt nie został w klubie powiadomiony o innym traktowaniu, a przecież o karze pozbawienia funkcji wiceszefa klubu mówił Donald Tusk - mówi nieoficjalnie ważny polityk PO.
- Wiadomo, że Giertych próbuje się wybielać. Złamał dyscyplinę i teraz opowiada głupoty, bo zasady w klubie muszą być takie same dla wszystkich. Złamał dyscyplinę partyjną i koniec - dodaje wieloletni poseł PO.
- To jest klubowa primadonna - komentuje inny polityk PO.
Przypomnijmy, Giertych w piątek w RMF FM podkreślił, że w sprawie dekryminalizacji pomocy w aborcji "nie wyjął karty do głosowania, tylko po prostu nie zagłosował w tej sprawie". - Tak jak się z resztą z Platformą Obywatelską umówiłem - dodał.
- Bardzo dużo mnie kosztowało to, żeby nie zagłosować, dlatego że w normalnych zasadach zagłosowałbym przeciwko w tej sprawie. Natomiast ponieważ się zobowiązałem nie łamać dyscypliny partyjnej w głosowaniu i nie głosować przeciwko projektom, które popiera mój klub, to lojalnie do tego ustalenia nie głosowałem - mówił.
Giertych w rozmowie z portalem Gazeta.pl twierdził, że nie złamał dyscypliny.
- Gdy zdecydowałem się, by startować z list Koalicji Obywatelskiej, poproszono mnie, abym publicznie zadeklarował poparcie dla projektu ws. legalnej aborcji do 12. tygodnia. Nie zrobiłem tego, za co groziło mi wykreślenie z list. Po długich negocjacjach zawarliśmy porozumienie, w którym zapewniłem, że nie będę głosował przeciwko dyscyplinie. Wszyscy to rozumieli w ten sposób, że nie będę głosował przeciw, a nie, że nie mogę nie wziąć udziału w głosowaniu. Dopiero kilka miesięcy po wyborach dowiedziałem się, że jest dyscyplina obecności w głosowaniu zapisana w regulaminie klubu. Wcześniejsze ustalenia mówiły o tym, że będę mógł nie głosować - stwierdził poseł.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski