PolskaGen. Roman Polko o dymisji gen. Waldemara Skrzypczaka

Gen. Roman Polko o dymisji gen. Waldemara Skrzypczaka

Dymisji gen. Waldemara Skrzypczaka można było uniknąć, gdyby minister i premier zdecydowali się wcześniej rozwiązać sprawę zamiast zamiatać ją pod dywan - mówi gen. Roman Polko. Były dowódca GROM dodaje jednak, że ma zaufanie do gen. Skrzypczaka.

Gen. Roman Polko o dymisji gen. Waldemara Skrzypczaka
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Grzegorz Gołębiowski

28.11.2013 | aktual.: 29.11.2013 11:21

Odejście wiceministra obrony - w ocenie gen. Polko - niczego nie zmienia w armii. - Procedury przetargowe na zakup sprzętu wojskowego są nieprzejrzyste, nie wiadomo jak odpierać ataki korporacji, które walczą o wielomilionowe kontrakty. Trudno walczyć w takiej wojnie podjazdowej opartej na nieustannych intrygach i prowokacjach, jeśli nie ma się w tej dziedzinie doświadczenia. Ja nigdy bym w taki świat nie wszedł, nie przyjąłbym propozycji objęcia takiego stanowiska - ocenia Polko.

Zdaniem byłego dowódcy GROM, gen. Skrzypczak ma doświadczenie, które powinno być w zupełnie inny sposób wykorzystane. - Gen. Skrzypczak byłyby świetnym ministrem, gdyby odpowiadał za działania operacyjne naszych wojsk, reformę systemu dowodzenia, zresztą z początku mówiono, że właśnie tym będzie się w resorcie zajmował. Tymczasem posadzono go na gorącym krześle, wrzucono na ugór jakim są przetargi. Walką z lobbystami, biurokracją powinien zająć się wytrawny menadżer i prawnicy - podkreśla gen. Polko.

Gen. Polko ze zrozumieniem podchodzi do decyzji wiceministra obrony: - Nie chciał być problemem dla ministra, a nagonka medialna blokowała go, nie pozwalała skupić się na normalnej pracy. Mam nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni, dowiemy się czy brał łapówki, czy nie.

Pytany o opinię o generale Skrzypczaku, gen. Polko mówi: - Cenię go jako dowódcę, który słynął z tego, że w Iraku dbał o bezpieczeństwo żołnierzy. Cieszył się respektem, podwładni zawsze darzyli go szacunkiem. To niesamowite, że wprowadził taką nowość w dowodzeniu. Nie wątpię w jego uczciwość.

W sobotę "Gazeta Wyborcza" zamieściła podpisany przez wiceministra list do dyrektora generalnego w izraelskim ministerstwie obrony dot. zainteresowania Polski dronami produkcji izraelskiej. Według gazety pismo może być uznane za sygnał o faworyzowaniu jednego z producentów, który może skutkować "argumentem w postępowaniu skargowym po przegranym przetargu".

Jak później tłumaczył generał, nie widzi nic niestosownego w swoim zachowaniu, a jego pełnomocnik, prof. Piotr Kruszyński w przesłanym Wirtualnej Polsce oświadczeniu wyjaśniał, że "wspomniane działania generała doprowadziły do tego, że strona izraelska ujawniła polskim ekspertom szczegółowe informacje dotyczące bojowego wykorzystania bezzałogowców, co było dla polskiej strony bezwzględnie korzystne".

Ta argumentacja nie przekonuje jednak gen. Polko. - Nigdy nie podpisałbym się pod listem, w którym wymieniona jest z nazwy dana firma. Urzędnik w randze podsekretarza stanu powinien wykazać się większą czujnością i dyplomacją w formułowaniu tego typu pism. Budzi to bowiem wątpliwości dotyczące tego, w jaki sposób przetarg jest realizowany. Jakiekolwiek szlachetne cele przyświecały gen. Skrzypczakowi, bez względu na to, jaka gra była toczona, takie słowa nigdy nie powinny znaleźć się w korespondencji - wyjaśnia były dowódca GROM. Gen. Polko dodaje, że "na szczęście z listu nie wynika, jakoby generał przyjął korzyść majątkową".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)