Gen. Koziej alarmuje. "Musimy podjąć twardą grę"

- Zachód musi podjąć twardą grę na tej drabince eskalacyjnej, którą Putin postawił w wojnie ukraińskiej. Nie możemy tego znów przemilczeć, chować głowy w piasek. Musimy wysłać jasny sygnał - mówi Wirtualnej Polsce gen. Stanisław Koziej, odnosząc się do zaangażowania Korei Północnej w wojnę w Ukrainie.

Koreańska armia - zdjęcie ilustracyjne
Koreańska armia - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © PAP | YONHAP

W ubiegłym tygodniu wywiad Korei Południowej podał, że w październiku Korea Północna (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna) wysłała około 1,5 tys. żołnierzy na szkolenia na rosyjski Daleki Wschód. Prawdziwym celem tych działań ma być jednak zwiększenie liczebności żołnierzy do walki przeciw Ukrainie. Według źródła w południowokoreańskim wywiadzie prawdopodobne są kolejne transporty, a docelowo Pjongjang chce wysłać do Ukrainy 12 tys. żołnierzy, w tym z elitarnych sił specjalnych.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin ogłosił 23 października, że Korea Północna rozmieściła wojska w Rosji. Austin jest pierwszym wysokim rangą urzędnikiem amerykańskim, który potwierdził te informacje.

Kijów widzi ruchy sił koreańskich

We wtorek ukraiński wywiad wojskowy podał, że pierwsze oddziały Korei Płn. już w środę dotrą do sąsiadującego z Ukrainą obwodu kurskiego w Rosji, gdzie będą pomagać armii rosyjskiej. Prezydent Wołodymyr Zełenski alarmował, że wysłanie północnokoreańskich żołnierzy na front będzie "pierwszym krok na drodze ku wojnie światowej", i wezwał Zachód do zdecydowanej reakcji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O ocenę tych działań poprosiliśmy generała Stanisława Kozieja, byłego szefa BBN i generała Bogusława Packa. Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską przeanalizowali działania Rosji i Korei Północnej.

- Trzeba najpierw ostatecznie potwierdzić, czy wojska koreańskie znajdują się na terenie Ukrainy. Nadal te informacje nie są oficjalnie potwierdzone - zwraca uwagę w rozmowie z WP gen. Bogusław Pacek. - Jeżeli się potwierdzi, to będzie oznaczać pewne wzmocnienie dla Federacji Rosyjskiej. Nie będzie to jednak przełom w działaniach frontowych - dodaje ekspert.

Zdaniem generała Packa Putin zdaje sobie sprawę, że na te działania Zachód będzie musiał znaleźć jakąś odpowiedź. Ekspert podkreśla, że stawia to jednak USA i Europę w trudnej sytuacji, bo ciężko znaleźć inne opcje pomocy dla Ukrainy niż te, które są obecnie wykorzystywane. - Jednocześnie Ukraina liczy tu na zaangażowanie państw NATO, na takie działania nikt raczej, póki co, się nie zgodzi - uważa gen. Pacek.

W podobnym tonie wypowiada się gen. Stanisław Koziej.

Gen. Koziej: To bardzo istotne dla samego Putina

- Nie wydaje się prawdopodobne, aby wojska północnokoreańskie były użyte bezpośrednio na froncie w postaci konkretnego związku taktycznego. Myślę, że żołnierze zostaną wykorzystani do pomocniczych zadań, w bardziej rozproszony sposób. To bardziej gest polityczno-strategiczny, niż rzeczywiste wsparcie bojowe armii rosyjskiej w Ukrainie - ocenia z kolei gen. Stanisław Koziej.

- Nie jest to więc obciążenie bezpośrednio na froncie tak długo, jak długo żołnierze z Korei Północnej tam się nie pojawią - dodaje.

W ocenie gen. Kozieja jest to sygnał dla tych, którzy wspierają Ukrainę, przede wszystkim dla Zachodu.

- Musimy zwracać uwagę na znaczenie ścisłej współpracy Korei Północnej z Rosją. To interes dla Pjongjangu, który ma silnego partnera w swojej polityce, ale i bardzo istotne dla samego Putina. Dzięki temu, będzie mógł chwalić się i pokazać innym przywódcom, że Rosja nie jest sama. Ma wsparcie Chin, Iranu czy Korei Północnej - podkreśla nasz rozmówca.

Gen. Koziej: Jako zachód znów spóźniliśmy się

Generał zwraca uwagę, że reakcja na opisywane wydarzenia po raz kolejny jest spóźniona.

- Teraz reagowanie po fakcie, gdy Koreańczycy już są w Rosji i ta współpraca się rozwinęła, to jest znów krok z tyłu za Putinem, który stosuje swoją strategię stopniowej eskalacji - uważa gen. Koziej.

- To kolejna faza tej eskalacji. Zachód powinien wysłać Kremlowi sygnał, że niedopuszczalne byłoby użycie tych wojsk bezpośrednio do bitwy na linii frontu. Gdyby doszło do takiego bezpośredniego zaangażowania, to Zachód mógłby odpowiedzieć np. zniesieniem zakazu użycia broni dalekiego zasięgu przez Ukrainę - stwierdza.

- Kraje demokratyczne muszą podjąć twardą grę. Nie możemy tego znów przemilczeć, chować głowy w piasek. Musimy wysłać jasny sygnał. To dobry moment dla Zachodu, aby wyrwać się z tej bierności - podsumowuje.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie