"Gdyby nie zaniedbania Klicha, katastrofy by nie było"
- Jestem przekonany, że gdyby służby podległe ministrowi obrony narodowej Bogdanowi Klichowi zrobiły wszystko tak, jak należy, tej katastrofy prawdopodobnie by nie było. Z naszą armią jest źle - mówi w wywiadzie dla dziennika "Polska" były wiceminister obrony narodowej i p.o. szefa MON Romuald Szeremietiew.
26.04.2010 | aktual.: 27.04.2010 10:46
- Podporządkowane ministrowi Bogdanowi Klichowi instytucje nie wykonały właściwie swoich zdań i minister powinien za to odpowiedzieć dymisją. To kwestia odpowiedzialności politycznej, bo doszło do tragedii, za którą niewątpliwie minister obrony narodowej ponosi odpowiedzialność - powiedział Romuald Szeremietiew. Dodał, że przecież za transport najważniejszych osób w państwie, tzw. VIP-ów, odpowiada jednostka wojskowa podległa ministrowi obrony narodowej, to pod jego nadzorem pozostaje 36. specpułk lotnictwa transportowego wchodzący w skład sił powietrznych.
- A więc minister jako przełożony tej jednostki powinien zadbać o następujące rzeczy: po pierwsze, o to, aby miała właściwe wyposażenie techniczne, po drugie, aby miała właściwie wyszkolony personel, i po trzecie, aby wykonywane loty gwarantowały maksymalne bezpieczeństwo. A jak widać, tego bezpieczeństwa nie gwarantują - stwierdza były wiceminister obrony narodowej.
Jak zaznacza Szeremietiew, cała sytuacja to nie jest wina wyłącznie ministra Klicha, ale jest na tym stanowisku wystarczająco długo, aby coś zrobić w tej kwestii. - A jak widać, zrobił niewiele, żeby nie powiedzieć nic - dodaje były wiceszef MON. Według niego źle przygotowany był cały lot do Smoleńska.
- Jestem przekonany, że gdyby służby, które podlegają ministrowi Klichowi, zrobiły wszystko tak, jak należy, tej katastrofy prawdopodobnie by nie było - podsumowuje Romuald Szeremietiew.