Wszyscy byliśmy berlińczykami
- W czasie, gdy obalono mur, była u mnie w odwiedzinach siostra z rodziną - wspomina Iwona Kowalczyk, dekoratorka wnętrz, która mieszka w Berlinie. – Poszliśmy do Panoptikum, to muzeum figur woskowych, a gdy wyszliśmy, na ulicach były tłumy. Porwała nas rzeka radosnych ludzi, dopiero wtedy do nas dotarło, co się wydarzyło – opowiada.
- Na początku nie mogłam uwierzyć. Wyjechałam z Polski latem 1988 roku, więc nie sądziłam, że przemiany nastąpią tak szybko – wyjaśnia Iwona Kowalczyk. – Potem jeździliśmy ze znajomymi do Mitte, poddzielnicy Berlina, gdzie powstawały różne undergroundowe kluby i znikały po kilku tygodniach, miesiącach, gdy daną kamienicę zaczęto remontować. Takie miejsca, nieznane w Berlinie Zachodnim, który był bardziej uporządkowany, powstawały i ginęły, a my śledziliśmy tamto życie – wspomina.
Na zdjęciu: punkt kontrolny "Charlie".