Polska"Gazeta Polska" ma przeprosić Adama Michnika

"Gazeta Polska" ma przeprosić Adama Michnika

Po 12 latach skończył się proces wytoczony przez Adama Michnika naczelnemu "Gazety Polskiej" Tomaszowi Sakiewiczowi i jej wydawcy. Sąd Apelacyjny uznał, że naczelnemu "Gazety Wyborczej" należą się przeprosiny. Od tego wyroku można jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

"Gazeta Polska" ma przeprosić Adama Michnika
Źródło zdjęć: © East News
Violetta Baran

08.08.2017 14:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po 12-letnim procesie z pozwu Adama Michnika, Sąd Apelacyjny uznał, że pozwani muszą przeprosić go za „ewidentnie nieprawdziwe” zdanie, naruszające jego dobra osobiste. SA uznał, że nie była to dopuszczalna ocena - jak twierdzili pozwani, ale informacja o fakcie. Od wyroku SA można złożyć skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

W 2005 r. "GP" opublikowała artykuł Jerzego Targalskiego pt. "Gry i zabawy Ubekistanu". W tej analizie ówczesnej sceny politycznej w kontekście "afery Rywina" znalazło się stwierdzenie: "Oczywiście można powiedzieć, że redaktor Michnik w niespodziewanym napadzie uczciwości postanowił zlikwidować w Polsce korupcję, którą poprzednio usprawiedliwiał, jeśli korzystali na niej komuniści".

Podkreślając, że nigdy nie usprawiedliwiał korupcji, Michnik wytoczył za to proces o ochronę dóbr osobistych, żądając od pozwanych przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na cel społeczny. Proces trwał długo z różnych powodów; zmieniali się sędziowie; terminy wyznaczano rzadko, a pozwani przedstawiali kolejne argumenty na prawdziwość inkryminowanych słów.

W 2014 r. SO uwzględnił żądanie przeprosin, choć oddalił roszczenie finansowe. Sędzia Krystyna Gromek podkreślała, że zarzut był "nierzetelny, nieuczciwy, obraźliwy i nieprawdziwy", bo Michnik występował przeciwko korupcji niezależnie, kto z niej korzystał. SO uznał słowa "GP" za informację o fakcie - podlegającym ocenie w kategoriach prawda-fałsz - a nie za opinię niepodlegającą takiemu sprawdzeniu i mieszczącą się w granicach wolności wypowiedzi (jak twierdzili pozwani). SO uznał, że korupcja oznacza dawanie i branie łapówek, a nie tylko "ogólny rozkład moralny" - jak dowodzili pozwani.

Po apelacji pozwanych, w 2015 r. SA zmienił wyrok SO i oddalił pozew, oceniając że nie można uznać, by Targalski przypisał Michnikowi "pochwalanie przestępstwa łapówkarstwa". Jak mówił sędzia SA Jacek Sadomski, SO nie ma racji, uznając inkryminowane słowa za wypowiedź o faktach, gdyż jest to opinia, dopuszczalna w ramach nieskrępowanej debaty publicznej.

Zobacz też: Kim jest nowy dziennikarz TVP, który zdenerwował Michnika?

Adwokat Michnika Piotr Rogowski złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W 2016 r. SN uchylił wyrok SA i zwrócił mu sprawę. Według SN nie można zgodzić się z SA, iż w materiale publicystycznym o scenie politycznej może przekazywać informacje, które naruszają dobra osobiste - bez konieczności wykazania, że oparte są na faktach. SN dodał, że można zgodzić się z SA, iż przedstawiona wizja polskiej sceny politycznej w 2005 r. jako "Ubekistaniu" jest rezultatem oceny sytuacji społeczno-politycznej, ale uprawnienie pozwanych do głoszenia takich poglądów nie było objęte sporem.

"Natomiast wpleciona w tę wizję wypowiedź o usprawiedliwianiu przez powoda korupcji, jeżeli korzystali na niej komuniści, należy do sfery faktów, których istnienie powinno być wykazane przez pozwanych" - napisał SN. Jego zdaniem, konstrukcja wypowiedzi nie pozwala przyjąć, by autor formułował jedynie swoją opinię, bo nie tylko jest w niej konkretna informacja, ale brakuje zastrzeżenia, iż to jedynie przekonanie autora.

We wtorek SA oddalił obie apelacje złożone przez powoda i pozwanych od wyroku SO, co oznacza jego utrzymanie. Stwierdzenie z artykułu da się zdefiniować w kategorii prawda-fałsz i nie jest oceną - mówiła w uzasadnieniu sędzia SA Małgorzata Kuracka. Dodała, że pozwani powinni byli złożyć publikację z takimi wypowiedziami powoda.

SA odrzucił argumenty pozwanych, że zdanie to dotyczyło korupcji w znaczeniu politycznym i że chodziło też o brak rozliczeń z systemem komunistycznym. - Strona pozwana powinna te poglądy wyartykułować - podkreśliła sędzia. Jej zdaniem, zdanie to dotyczy „korupcji sensu stricto”, w sensie dawania łapówek.

Według SA, „GP” wprowadziła w błąd swoich czytelników i naruszyła dobra osobiste powoda w postaci czci i godności. Nie dochowała też należytej staranności, bo nie skontaktowała się z powodem przed swą publikacją.

Zarazem SA oddalił roszczenia finansowe powoda. Sędzia Kuracka mówiła, że wystarczające będą przeprosiny, tym bardziej że powód mówił, że istotne jest dla niego jego dobre imię, a zadośćuczynienie miałoby - według SA - „charakter penalny”.

Adwokat pozwanych mec. Sławomir Sawicki, który wnosił o zmianę wyroku SO i oddalenie całego pozwu, mówił po wyroku, że będzie rozważana skarga kasacyjna do SN. Wykluczył ją ze swej strony mec. Rogowski, który zarazem podkreślił, że po 12 latach nie jest usatysfakcjonowany wyrokiem.

Komentarze (148)