"Gazeta Wyborcza" od 2011 roku nie opublikowała przeprosin Antoniego Macierewicza. Ta opieszałość może kosztować Agorę prawie milion złotych
• "GW" od 4 lat nie przeprosiła Antoniego Macierewicza za tekst z 2008 roku
• Sąd w 2011 roku uznał, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych Macierewicza
• Przez ten czas "GW" nie wykonała wyroku
• Adwokat ministra obrony złożył w październiku wniosek o wyegzekwowanie wydruku przeprosin
• 4 stycznia minął termin na reakcję "GW"
• Spółkę brak wykonania wyroku sądu może kosztować nawet milion złotych - mówi WP mec. Lew-Mirski
Chodzi o tekst "Drużyna Macierewicza" z 2008 r., w którym padło stwierdzenie, że w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości, Macierewicz "wsadził" swojego bratanka i znajomych do państwowej firmy. W tekście padły także nazwiska osób, które miał protegować obecny minister obrony narodowej. Sprawę przypomniała "Gazeta Polska Codziennie".
Macierewicz pozwał "GW" właśnie za określenie "wsadził", żądając od Agory oraz naczelnego "GW" Adama Michnika wielokrotnych przeprosin w "GW" oraz w innych mediach, w tym w Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na to, że zwrot "wsadził" to swego rodzaju "skrót myślowy", a oni działali w interesie publicznym, pokazując jak każda ekipa rządząca wprowadza swoich ludzi do spółek z udziałem skarbu państwa. - Nie chodziło o tyle o określenie, a rozchodziło się o to, że wszystko okazało się nieprawdą - mówi w rozmowie z WP mec. Andrzej Lew-Jaworski, pełnomocnik ministra obrony narodowej, który już od kilku lat reprezentuje Macierewicza.
Sąd w 2011 roku uznał, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, za które Agora miała jeden raz przeprosić Macierewicza na pierwszej stronie "GW". Miały się tam znaleźć wyrazy ubolewania za dopuszczenie do publikacji informacji "nieprawdziwej i szkalującej jego dobre imię". - Dochodziliśmy głównie tego, by w podobnym formacie, podobnym miejscu, ogłoszono, to co było nieprawdą. Sąd podzielił ten pogląd. Najpierw zrobił to Sąd Okręgowy, potem Sąd Apelacyjny, ale skończyło się to dla nas szczęśliwie - wspomina Lew-Mirski.
- Chcieliśmy też przeprosin w elektronicznym wydaniu gazety, ale z jakiś powodów technicznych, czy formalnych, to się nie udało - dodaje mecenas.
Ponieważ przeprosiny nie pojawiły się do tej pory, Lew-Mirski wysłał w październiku 2015 r. do sądu wniosek o wyegzekwowanie wydruku przeprosin. Na podstawie tego wniosku Agorze dano czas do 4 stycznia br. na opublikowanie przeprosin wobec Macierewicza. - Do dzisiaj nie wiem, co zrobiła z tym problemem redakcja czy jej pełnomocnik. Jak znam życie, to pełnomocnik prawdopodobnie odwołał się od tego i złożył zażalenie - tłumaczy Lew-Mirski. Jak dodaje, następnie sprawa - jeżeli rzeczywiście zostało złożone odwołanie - trafi do Sądu Okręgowego. Jeżeli jednak spółka nie zaskarżyła tego pisma, sąd nałoży karę na "Gazetę Wyborczą" i wyznaczy nowy termin publikacji przeprosin.
Jeśli do tego nie dojdzie, koszt przeprosin na pierwszej stronie dziennika poniesie skarb państwa, a następnie rozpocznie się procedura odzyskiwania tej kwoty od Agory. - Kiedy moja współpracownica zgłosiła się do biura, żeby dowiedzieć się, ile by takie przeprosiny kosztowały, padła kwota 950 tys., wystawiono jej nawet stosowne kwity. To jest kwota, którą zażyczyła sobie redakcja za to, że ogłoszenie nastąpi - mówi mecenas.