Frekwencja 47% - "to nie powód do tryumfu"
Frekwencja w prawyborach prezydenckich PO wyniosła 47,47% - poinformowała Hanna Gronkiewicz-Waltz, kierująca komisją prawyborczą. W prawyborach zagłosowało ponad 21 tys. członków Platformy.
26.03.2010 | aktual.: 26.03.2010 20:52
Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że to wynik lepszy niż się spodziewała, choć - przyznała - nie jest to powód do triumfu. - To jest satysfakcjonujące, choć nie do końca tak, jak byśmy chcieli - dodała.
Prawie 17 tys. głosów oddane zostało przez internet, a ponad 4 tysiące - pocztą.
- To nie jest tak mało - ponad 21 tysięcy członków Platformy wzięło udział w prawyborach, jutro dowiemy się kogo wybrali jako swojego kandydata na prezydenta - przekonywała Hanna Gronkiewicz-Waltz w odpowiedzi na pytania o ocenę frekwencji.
Szefowa komisji prawyborczej przyznała, że w ostatnim czasie do Platformy zapisało się dużo osób i część z nich "jest zainteresowana tak naprawdę co się dzieje w ich własnej gminie, w ich własnym miasteczku" i "trochę pewnie myśli, że władze zdecydowały kto będzie kandydatem na prezydenta".
Gronkiewicz-Waltz podkreśliła, że prawybory w sprawie kandydata na prezydenta były organizowane po raz pierwszy. - Czas głosowania był krótki, bo to były praktycznie tylko trzy tygodnie - powiedziała.
- Tak jak w każdej organizacji partyjnej są osoby bardzo bierne, średnio aktywne i bardzo aktywne - podkreśliła szefowa komisji prawyborczej. Jak dodała, w głosowaniu wzięły udział dwie ostatnie wymienione przez nią grupy. - Te osoby, które są bierne wyraziły swoją pewną obojętność - oceniła.
Zapowiedziała, że frekwencja prawyborcza zostanie poddana analizie. - Na pewno poddamy to analizie dlaczego frekwencja jest w jednych regionach większa, w innych mniejsza, to wszystko będzie takie badanie socjologiczne - powiedziała.
Gronkiewicz-Waltz była pytana dlaczego zdecydowała się w piątek wieczorem ogłosić frekwencję w prawyborach, choć wcześniej tego dnia - pytali dziennikarze - zapowiadała, że tego nie zrobi. Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła, że zdecydowała się ogłosić frekwencję prawyborczą ponieważ oczekiwali tego m.in dziennikarze. - Państwo chcieli, oczekiwali tej frekwencji, otrzymałam szereg telefonów więc mówię. Jak mówię, okazuje się, że niedobrze - w ten sposób odpowiedziała na pytanie dziennikarzy.
Wcześniej premier Donald Tusk zapowiadał, że zwróci się do Hanny Gronkiewicz-Waltz o to, by poinformowała opinię publiczną o frekwencji. - Natomiast wyniki - wolałbym - żebyśmy wszyscy poznali jutro - powiedział Tusk.
Tusk powiedział, że sam nie zna wyników prawyborów ani danych dotyczących frekwencji, a jedynie spekulacje mediów na ten temat. - Wierzyć albo nie, jak znam życie, to nie wierzycie, ale pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, szefowa komisji, która czuwa nad prawyborami, jest osobą naprawdę dyskretną i ja jestem tego pierwszą ofiarą, tzn. ja także nie otrzymuję informacji na temat tego, jak wygląda proporcja głosów i frekwencja - mówił premier.
Podkreślił jednak, że "niezależnie od tego, kto wygrał prawybory w PO i niezależnie od tego, jaka była frekwencja, będzie forsował ten model powszechnego głosowania w PO na wszystkie takie kluczowe polityczne stanowiska, w tym także przed wyborami samorządowymi".
Tusk przyznał, że niektórzy, także w PO, drżeli czy ten eksperyment głosowania w prawyborach nie jest zbyt odważny. - Ja się cieszę, że mieliśmy odwagę, aby dać możliwość każdemu członkowi Platformy decydować ilu z nich skorzystało, to odrębny temat - zaznaczył szef rządu.
W sobotę o godzinie 11:00 zostanie ogłoszony wynik głosowania i okaże się, czy kandydatem PO na prezydenta jest Bronisław Komorowski, czy Radosław Sikorski.