Francja. "Żółte kamizelki", anarchiści i chaos na ulicach Paryża. Ponad 100 zatrzymanych
Zdemolowane sklepy, powybijane szyby, gaz, tysiące manifestantów i jeszcze więcej sił porządkowych - tak wyglądały w sobotę ulice Paryża we Francji. 45. protest "żółtych kamizelek" zakończył się bilansem wielu zatrzymanych i poszkodowanych.
Oprócz znanych już postulatów (główny to dymisja prezydenta Emmanuela Macrona) manifestanci wyraźnie sprzeciwiali się zakazowi zgromadzeń "żółtych kamizelek" w kilku miejscach stolicy, zwłaszcza w rejonie Pól Elizejskich.
To tam doszło do jednych z najpoważniejszych starć. Policja użyła armatek wodnych, gazu łzawiącego i gumowych kul. "Tylko do godziny 13 zatrzymanych było 106 osób, a 43 umieszczono w areszcie" - podają lokalne media.
Jak czytamy, do "żółtych kamizelek" tradycyjnie dołączyły grupy imigrantów oraz anarchistów. Policja zmobilizowała około 7,5 tys. funkcjonariuszy. Zamknięto ponad 30 stacji metra" - informuje Reuters.
Na nagraniach, które krążą w sieci widać, jak niszczone były witryny sklepów, restauracji czy banków. Pojawiają się także relacje pokazujące rannych w starciach demonstrantów. Zwykli przechodnie byli przerażeni.
Media piszą o chaosie, ponieważ o godz. 13.30, na wezwanie FO (jednej z pięciu największych central związkowych we Francji), rozpoczęła się w Paryżu także manifestacja przeciwko reformie systemu emerytalnego.
"Żółte kamizelki" powstały jesienią 2018 roku jako spontaniczny, masowy i niesformalizowany ruch społeczny protestujący przeciwko rosnącym kosztom życia i zwiększaniu obciążeń podatkowych we Francji.
Ruch od miesięcy protestuje też przeciwko polityce prezydenta Francji Emanuela Macrona, domagając się jego dymisji. Przedstawiciele "żółtych kamizelek" twierdzą też, że sami zaczynają używać przemocy, bo siły porządkowe wykorzystywane przeciwko nim są zbyt brutalne. Podkreślają, że w starciach z funkcjonariuszami życie straciło już ponad 10 osób, a tysiące zostało rannych.
Źródło: Reuters, France24, tvp.info, RMF