Fiasko szczytu G7. Jedno zdjęcie, wiele interpretacji
Kanadyjski szczyt G7 zakończył się niespotykaną dotąd awanturą, a symbolem podziałów między USA i resztą Zachodu stało się słynne już zdjęcie zrobione przez niemieckiego fotografa. Ale ilustracją podziałów są też reakcje na fotografię.
Biorąc pod uwagę komentarze spływające ze wszystkich stron o końcu zachodniego sojuszu i ogromnej przepaści powstałej między USA, a największymi państwami Zachodu, szczyt G7 w kanadyjski Charlevoix był historycznym wydarzeniem. Do historii przejdzie też zdjęcie zrobione przez członka niemieckiej delegacji Jesco Denze, które niemal natychmiast stało się symbolem tego momentu.
"Kancelaria Angeli Merkel wypuściło to zdjęcie zrobione dzisiaj na G7, co wiele mówi na temat tego, jak szły rozmowy" - relacjonował korespondent portalu Buzzfeed.
Każdy widzi po swojemu
Ale czy rzeczywiście tak wiele nam ono mówi? Fotografię porównano do barokowego (według niektórych: renesansowego) obrazu. I tak jak dzieło sztuki, doczekało się wielu interpretacji. Co przedstawia zdjęcie? Niemcy podpisali je jedynie jako "spontaniczną dyskusję między dwoma sesjami szczytu". Wiadomo też, że dyskusja dotyczyła głównego przedmiotu sporu, czyli relacji handlowych między USA i Europą. Reszta jest kwestią spojrzenia. Według najbardziej "kanonicznej" wersji, naburmuszonego jak dziecko Trumpa niechętnie słuchającego Angeli Merkel i pozostałych liderów państw przemawiających mu do rozsądku. Niemal natychmiast powstały memy na ten temat, przedstawiające amerykańskiego prezydenta jako niesforne dziecko.
Swój humorystyczny komentarz dodał też były premier Belgii i obecny szef frakcji liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt. "Po prostu powiedz nam, co Władimir ma na ciebie. Może możemy ci pomóc" - podpisał zdjęcie.
Ale równie szybko pojawiły się alternatywne interpretacje. Doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton opatrzył obrazek następującym komentarzem:
"Kolejne G7, gdzie pozostałe państwa oczekują, że Ameryka będzie ich bankiem. Prezydent przedstawił sprawię jasno. Nigdy więcej".
Okiem profesjonalisty.
A co mówią eksperci od mowy ciała?
- Ciało zawsze zdradza emocje. Na tym zdjęciu dobrze to widać - mówi WP Daria Domaradzka Guzik. - Niemal w centralnym punkcie zdjęcia Angela Merkel w postawie bardzo charakterystycznej buntu: oparcie otwartymi dłońmi o blat stołu, przeniesiona postawa ciała do przodu wraz z jednocześnie utrzymanym kontaktem wzrokowym - analizuje.
Jak dodaje, uwagę zwraca też ostentacyjna postawa Donalda Trumpa oraz japońskiego premiera Shinzo Abe, którzy "wyraźnie tworzą barierę z zaplecionych rąk, wskazujące na dystans, rezerwę, wypieranie".
- U Trumpa dodatkowo postawa siedząca, podczas gdy inni stoją może wskazywać na wysokie poczucie pewności siebie, swojej roli w tym zespole, istotnego znaczenia głosu w dyskusji. Tu jest jeszcze kwestia zasad savoir-vivre, jednak moim zdaniem Trump świadomie tym zarządza by zbudować i umocnić pozycję - mówi Domaradzka-Guzik. - Ciekawe też jest, że wzrok zarówno Abe jak i Trumpa wcale nie jest skierowany na Merkel, tylko na ciut schowanego Macrona - dodaje.
Jak jednak wyjaśnia ekspertka, analiza na podstawie jednego kadru może być zwodnicza, przez co zawsze jest ryzyko złej oceny lub manipulacji.
- Ważne jest czy gesty i zachowania są powtarzalne i celowe. Ale w tym przypadku takie jest, szczególnie jeśli chodzi o Trumpa - ocenia.
Niemcy wygrali
Ale nie wszystkie interpretacje podkreślały podział między Ameryką i resztą świata. Japoński premier Shinzo Abe również wrzucił zdjęcie tego momentu na Twittera. Ale z perspektywy fotografa z Japonii, przywódcy pozostałych państw zgromadzili się wokół Trumpa, by go wysłuchać, a nie zaatakować. W rzeczy samej, każda delegacja opublikowała swoje ujęcia momentu. Każde przedstawia spontaniczną dyskusję w trochę innym świetle.
Jednak to wersja niemiecka "wygrała" i stała się dominującym kadrem podsumowującym szczyt. Częściowo dlatego, że jest po prostu fantastycznym ujęciem. Częściowo dlatego, że Niemcy byli pierwsi. Według Pedro Macaesa, byłego portugalskiego ministra ds. europejskich, sam fakt, że delegacja niemiecka wybrała akurat ten kadr z dziesiątek innych, sam w sobie stanowi sygnał polityczny. Ale zaznacza, że fakt, że to niemiecka wersja zwyciężyła spowodował największe nerwy nie wśród Amerykanów, lecz... Francuzów. Prezydent Macron jest bowiem na zdjęciu zasłonięty, a to Merkel jest postacią dominującą.
"Wiem, kto jest wściekły, że drużyna Merkel wygrała. To nie Trump. Tej nocy polecą głowy w Paryżu" - podsumował Macaes.