"Fakt" na mocy ugody przeprosi Michała Tuska za nieprawdziwe informacje
Wydawca "Faktu", na mocy zawartej przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie ugody, ma przeprosić Michała Tuska za podanie nieprawdziwych informacji, że grozi mu do 10 lat więzienia w związku z jego współpracą z OLT Express. Wydawca ma zapłacić 36 tys. zł kosztów procesu.
Zgodnie z zawartą we wtorek przed sądem ugodą, po siedmiu dniach od uprawomocnienia "Fakt" na swojej stronie internetowej oraz w gazecie ma umieścić oświadczenie, że naruszył dobra osobiste Michała Tuska w tekście dotyczącym jego pracy w OLT Express. Ze swej strony Tusk zrzekł się w ugodzie wszelkich innych roszczeń dotyczących tego materiału.
Strony przedstawiły ugodę podczas rozprawy apelacyjnej od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie. W styczniu sąd nieprawomocnie orzekł, że wydawca "Faktu" ma przeprosić Tuska. W związku z ugodą sąd apelacyjny uchylił tamten wyrok i umorzył postępowanie apelacyjne.
- Osiągnęliśmy wszystkie cele procesowe - "Fakt" przeprosi mojego klienta, a ugoda zamyka sprawę, bo nie można wnieść już kasacji" - powiedział dziennikarzom adwokat Tuska Roman Giertych. "Będziemy mieli też zwrot kosztów, czym unikniemy zapowiadanego przez mnie kolejnego procesu o zadośćuczynienie - dodał.
Zapowiedział, że w związku z pozytywnym zakończeniem tej sprawy w przyszłym tygodniu skieruje do sądu przygotowane już pozwy o przeprosiny i 50 tys. zł zadośćuczynienia przeciw wydawcy "Wprost" i "Super Ekspressu" za tę samą sprawę. Przypomniał, że wcześniej skierował już wnioski ugodowe do wydawców obu tytułów, ale zostały one odrzucone.
Dodał, że Michał Tusk zrezygnował z roszczeń wobec wydawcy "Faktu" jedynie wynikających z tego konkretnego artykułu.
- Dodatkowo - ponieważ uprawomocniło się postanowienie prokuratury oddalające jakiekolwiek sugestie z zawiadomienia na Michała Tuska - to również podejmiemy analizę wszystkich informacji prasowych w odniesieniu do zarzutów nielegalnego przekazania informacji do OLT Express z pracy w Portach Lotniczych - zaznaczył adwokat syna premiera.
Gdy latem 2012 r. wybuchła afera Amber Gold - głównego udziałowca linii lotniczych OLT Express - media pisały też o współpracy z OLT syna premiera, zatrudnionego zarazem na gdańskim lotnisku jako specjalista ds. marketingu.
"Fakt" pisał o "aferze młodego Tuska". Cytowano słowa szefa Amber Gold Marcina P. (obecnie w areszcie): M. Tusk "przyniósł nam konkretną informację o tym, ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od naszej konkurencji, konkretnie od Wizz Air, za obsłużenie jednego pasażera". M. Tusk zaprzeczał, by przekazał OLT taką informację.
Przedmiotem pozwu był tytuł "Faktu": "Michałowi Tuskowi grozi 10 lat więzienia?!". Był tam też tekst, że może on "pójść do więzienia nawet na 10 lat. Za co? Za sprawę OLT". "Fakt" tak skomentował informację o złożeniu przez stowarzyszenie "Stop korupcji" doniesienia o możliwości przestępstwa rzekomego działania przez M. Tuska na szkodę lotniska w Gdańsku (za taki czyn może grozić do 10 lat więzienia).
Giertych dowodził w postępowaniu przed sądem okręgowym, że skoro nie ma żadnego zarzutu ani aktu oskarżenia, to o nikim nie wolno pisać, iż grozi mu 10 lat więzienia, nawet jeśli to osoba publiczna. Adwokaci wydawcy "Faktu" wnosili o oddalenie pozwu i dowodzili, że dziennikarzom wolno pytać, a informacje gazety są prawdziwe i działała ona w interesie publicznym.
Sąd w pierwszej instancji uznał, że doszło do naruszenia takich dóbr osobistych powoda, jak godność i dobre imię. "To był zarzut w formie sugestii, że powód popełnił poważne przestępstwo; ktoś, komu grozi do 10 lat, postrzegany jest jako groźny przestępca" - mówił w styczniu sędzia Paweł Pyzio w uzasadnieniu wyroku. Według sądu nie upoważnia do takich zarzutów to, że ktoś złożył zawiadomienie o przestępstwie, bo w dacie publikacji przeciw Tuskowi nie toczyło się żadne postępowanie.