Facebook znów usuwa prawicowe strony. Wiemy, kto za tym stoi
W sobotę z Facebooka zniknęło około 300 prawicowych stron. Internauci wrzucali do sieci zdjęcia dokumentujące działania administratorów serwisu, ale nikt nie miał pojęcia, co jest powodem takiego działania. Teraz odpowiedzialność za całe zamieszanie wziął na siebie Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Wszystkie fanpejdże, które automatycznie wycofano z publicznego widoku, to profile o charakterze prawicowym, antyunijnym i antyislamskim. Ich administratorzy piszą w sieci o cenzurze, ponieważ jak zapewniają, nie dopuścili się łamania regulaminu Facebooka.
"Mój znajomy włożył ponad 2 tys. zł w swoje fanpejdże wielokrotnie płacąc fejsbukowi za ich promocję (żeby przejść do tego etapu fejsbuk musi zrobić solidną weryfikację czy strona nie narusza regulaminu, wszystko musi być poprawne i cacy na 100% - jeżeli narusza regulamin choć w jednym miejscu - nie ma mowy o płatnej promocji) - pisze jeden z uzytkowników sieci. "Facet ani razu nie naruszył regulaminu. Zawsze tonował język. Zawsze dbał o możliwie jak największą powściągliwość. Teraz nagle Facebook wycofuje mu dotychczas w pełni poprawną stronę z publikacji. Znajomy czuje się po prostu oszukany" - dodaje internauta.
W niedzielę swoją akcją na Facebooku pochwalili się przedstawiciele Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. "W czasie weekendu przeprowadziliśmy szeroko zakrojoną akcję usuwania stron, które publikowały treści o charakterze rasistowskim, homofobicznym i islamofobicznym. Łącznie zgłosiliśmy ponad 2 tys. stron organizacji neofaszystowakich, skrajnie prawicowych i antyislamskich" - napisali.
"Nasz Ośrodek staje na drodze brunatnej fali zalewającej Polskę. Doprowadzamy do procesów liderów i ideologów neofaszystowskich bojówek. Codziennie opracowujemy nowe zgłoszenia o popełnieniu przestępstw z nienawiści" - dodali.
Czy ich informacje można traktować poważnie? Przypomnijmy, że szefem Ośrodka jest Robert G. W lutym mężczyzna usłyszał zarzuty podrabiania dokumentów, poświadczania nieprawdy i zdefraudowania pieniędzy z fundacji, nawet 100 tys. zł. Grozi mu do 25 lat więzienia.
Stowarzyszenie kilkukrotnie kompromitowało się też publikując nieprawdziwe informacje. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w czwartek, kiedy na swoim profilu zamieścili informację o rasistowskim ataku na rodzinę Czeczenów z Białegostoku. Jak się później okazało, opisywane zdarzenie miało miejsce kilka lat wcześniej, a fotografia, której użyto, pochodziła nie z Białegostoku, ale z Syrii. W tej sprawie oszukać dało się wiele osób - w tym posłowie PO Kinga Gajewska-Płochocka i Michał Szczerba.
Do podobnego usuwania prawicowych profili dochodziło już w październiku 2016 roku. Administratorzy FB usunęli wtedy strony Marszu Niepodległości (250 tys. fanów), Młodzieży Wszechpolskiej (80 tys.) i Ruchu Narodowego (170 tys.). Blokowali też profile ich działaczy. W sieci pojawiła się fala negatywnych komentarzy i po pewnym czasie strony zostały przywrócone.