Ewa Kopacz: opozycja powinna być jak jedna pięść
• Praca Szydło jest wyjątkowo ciężka, bo jest niesamodzielna - oceniła Ewa Kopacz w rozmowie z Radiem ZET
• Jej zdaniem "opozycja powinna być jak jedna pięść po to, żeby w następnych wyborach PiS ponownie nie wygrał"
• Kopacz opowiadała także o tym, co robiła w Moskwie po katastrofie smoleńskiej
• Moją rolą była pomoc rodzinom ofiar katastrofy - stwierdziła
• Wówczas dostawaliśmy kwiaty i podziękowania za pomoc. Dzisiaj inaczej o tym mówią - stwierdziła
• Dodała też, że "nikt tam nie był zmuszany do tego, żeby dokonać rozpoznania" ciała bliskiej osoby
16.11.2016 | aktual.: 17.11.2016 16:51
Nie mnie oceniać swoją następczynię, tak jak nie oceniałam swoich poprzedników. Ale jedno jest pewne: praca, którą wykonuje jest ciężka - stwierdziła była premier Ewa Kopacz, pytana o to, jak ocenia premier Beatę Szydło. - Jej jest wyjątkowo ciężka, bo jest niesamodzielna. Decyzje podejmuje naczelnik państwa Jarosław Kaczyński.
- Telefon to nie sterowanie. Nowogrodzka jest trochę bliżej niż Bruksela - odparła na uwagę prowadzącego rozmowę Konrada Piaseckiego, że miała telefon do Donalda Tuska. - Sprawa pomocy to jest coś zupełnie innego niż ingerencja i decydowania za kogoś, bo wchodzi w grę odpowiedzialność.To nie Jarosław Kaczyński będzie odpowiadał za wszystkie te decyzje, które wykonuje w jego imieniu Beata Szydło.
Pytana o to, jaką ocenę wystawiłaby obecnie opozycji odparła, że "dobrze by było, koncentrować się na tym co nas łączy, a nie co nas dzieli", choć przyznała, że skupianie się na tym co łączy jest dużo trudniejsze niż pokazywanie różnic.
- Zdecydowanie cała opozycja powinna wyznaczyć sobie dzisiaj cel strategiczny. Tym celem strategicznym i priorytetowym jest odsunięcie PiS-u od władzy. Opozycja powinna być jak jedna pięść po to, żeby w następnych wyborach nie pozwolić, by PiS ponownie wygrał - stwierdziła Ewa Kopacz.
Jej zdaniem nie oznacza to jednak, że partie opozycyjne powinny się rozwiązać i stworzyć jedno wspólne ugrupowanie. Powinny konsolidować się wokół tego, co ich łączy. - Walka o demokracje nas łączy, walka o prawa kobiet nas łączy, to pokazują te marsze, w których uczestniczą zarówno ludzie Nowoczesnej, Platformy Obywatelskiej, KOD-u, który nie jest ugrupowaniem partyjnym - stwierdziła Kopacz.
Pytana o opinię Grzegorza Schetyny na temat KOD, który stwierdził, że ta inicjatywa się wyczerpuje, odparła, że ma inne zdanie na ten temat. - Ci ludzie przychodzą tam dlatego, że chcą, a nie dlatego, że muszą. Przychodzą po to, by powiedzieć co im się nie podoba w sposób kulturalny, nie wrzeszcząc nie obrażając innych. Przychodzą po to, żeby pokazać, że tylko w jedności siła, i że tylko wyjście na ulice może powstrzymać autorytarne rządy PiS-u - dodała Kopacz.
Czy pani patrząc na te 80 ekshumacji, które obserwujemy wszyscy, ofiar 10 kwietnia myśli pani, że wtedy, w kwietniu 2010 r. państwo polskie popełniło poważny błąd? - pytał Konrad Piesecki.
- Wie pan, ja patrzę na to, co się dzieje wokół ekshumacji i najbardziej żal mi tych ludzi, bo ja z tymi ludźmi byłam w Moskwie. To była ponad setka ludzi, którzy niczego nie udawali, oni cierpieli. Autentycznie, tam była zbiorowa rozpacz. I dzisiaj, po tych sześciu latach, kiedy im się funduje ponowne przeżycie tego samego, to mam takie wrażenie, że w imię interesów politycznych funduje im się właśnie to ponowne przeżywanie tych ciężkich chwil - odparła Kopacz.
Ale wiele z tych osób cierpi nie wiedząc, czy nie będąc pewnymi, czy w grobach, które odwiedzają na cmentarzach leżą ich bliscy, czy pomylono ciała?
- Miałam takie wrażenie, graniczące z pewnością, że nikt tam nie był zmuszany do tego, żeby dokonać rozpoznania - odparła Kopacz na uwagę, że wiele z tych osób cierpi, bo nie są pewni, czy w grobach, które odwiedzają na cmentarzach, leżą ich bliscy. - A ci, którzy dokonywali rozpoznania widzieli więcej niż ktokolwiek postronny. Pan, gdyby tam był, nie wiedziałby czy ktoś ma jakiś znak szczególny, czy przebył taką, czy inną operację, czy można po tym rozpoznać daną osobę, więc to są rozpoznania tych rodzin, które dokonały takiego, a nie innego wyboru. Mogły też nie rozpoznać i wrócić, poczekać na badania genetyczne - dodała. Na pytanie, czy nie lepiej było sześć lat temu przeprowadzić dokładną sekcję zwłok z polskimi protokołami w Moskwie lub w Polsce, po przewiezieniu trumien ze szczątkami odparła, że tearz "wszyscy mądrzy będą".
- Będą udawali, że trzeba było postępować inaczej, tylko dlatego, żeby ugrać na tym politycznie - stwierdziła była premier. - Będą też mówić, że nikt w Polsce, a sądzę, że i na świecie nie jest przygotowany na taką tragedię - tłumaczyła Ewa Kopacz.
Kopacz stwierdziła, że sześć lat temu jej rola polegała na opiece nad rodzinami ofiar katastrofy (była wówczas ministrem zdrowia - przyp. red.). - I proszę mi wierzyć, że wcale nie było łatwo. Docieranie do ludzi, którzy są skoncentrowani na tej wielkiej rozpaczy, do której mieli prawo, tam była ponad setka ludzi, tam były również dorastające dzieci, niekiedy bardzo młodzi ludzie i osoby wiekowe, które oprócz tego, że cierpiały, przeżywały swoje somatyczne schorzenia. Stąd opieka medyczna, którą mieli, stąd opieka taka logistyczna, łącznie z transportem to zostało zapewnione. I z tego proszę mnie rozliczać - stwierdziła była premier.
Ewa Kopacz dodała, że sześć lat temu, gdy wróciła z Moskwy, do resortu, którym wówczas zarządzała, przyszło wiele podziękowań od osób, którym pomagała w Rosji. - Dzisiaj trochę inaczej o tym mówią. A to zastanawiające, bo za co wtedy dostawaliśmy kwiaty i podziękowania za pomoc? - pytała Ewa Kopacz.
Oprac.: Violetta Baran