"Europa - Tak, dumping socjalny - Nie"
40 tys. niemieckich związkowców protestowało w Berlinie przeciwko liberalizacji rynku usług w Unii Europejskiej. "Europa - Tak, dumping socjalny - Nie" - to najczęściej spotykane hasło na transparentach.
11.02.2006 | aktual.: 11.02.2006 18:09
Podczas wiecu na Placu Zamkowym w centrum Berlina przewodniczący Federacji Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) Michael Sommer zarzucił zwolennikom liberalizacji chęć wprowadzenia w Europie "dzikiego kapitalizmu" i likwidację socjalnej gospodarki rynkowej. Nowa Komisja Europejska pragnie, podobnie jak poprzednia, Europy liberalnej, a nie socjalnej - powiedział. Nie dopuścimy do tego - dodał.
W demonstracji uczestniczyli wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse (SPD) i przewodniczący Zielonych Reinhard Buetikofer.
Zasada kraju pochodzenia musi zostać skreślona - oświadczył Michael Sommer. Jego zdaniem skutkiem liberalizacji rynku usług byłby "dumping socjalny", prowadzący do likwidacji "ciężko wywalczonych" praw pracowniczych, obniżenia standardów socjalnych i spadku wynagrodzeń. Na pewno nastąpiłoby równanie w dół bez ograniczeń. Nie chcemy tego - mówił. Ocenił też, że skutkiem wprowadzenia dyrektywy będzie "likwidacja kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy, fala bankructw rzemieślników i kryzys systemu zabezpieczeń socjalnych".
Niemieckie związki zawodowe oraz SPD uważają, że działający w Niemczech zagraniczni usługodawcy powinni przestrzegać niemieckich przepisów socjalnych, płacowych oraz ekologicznych.
Francuzi, Niemcy i Belgowie także w Strasburgu
Przeciwko liberalizacji rynku usług w Unii Europejskiej protestowano także w Strasburgu (na wschodzie Francji). Na wiecu przeciwnicy dyrektywy ostrzegali przed poświęceniem sprawiedliwości społecznej na ołtarzu konkurencji.
Do akcji protestacyjnej wezwała antyglobalistyczna organizacja Attac i wiele związków zawodowych. Według organizatorów w demonstracji, uczestniczyło 15 tys. ludzi z Francji, Niemiec i Belgii.
Celem dyrektywy usługowej jest umożliwienie unijnym usługodawcom świadczenia usług na rynku unijnym, bez barier narodowych. Na opór natrafia przede wszystkim tzw. zasada kraju pochodzenia, która zakłada, że przedsiębiorca, który chce świadczyć usługi w innych krajach UE, może działać na podstawie przepisów kraju, w którym zarejestrował firmę. Polska popiera ten przepis i obstaje przy jego utrzymaniu. Jego krytycy obawiają się, że będzie to prowadzić do dumpingu płacowego i socjalnego.
Dwie największe frakcje w Parlamencie Europejskim - chadecy i socjaliści - porozumiały się w połowie tygodnia w kwestii zmian w dyrektywie usługowej. Zamierzają usunąć zasadę kraju pochodzenia i dopuścić możliwości stosowania restrykcji wobec firm.
Parlament Europejski ma głosować w czwartek nad dyrektywą w pierwszym czytaniu. Następnie w sprawie dyrektywy wypowie się Komisja Europejska i kraje UE.