Mamy nową epidemię. "Szczyt przed nami"
W niepokojącym tempie rośnie liczba chorych na grypę w Polsce. Na oddziałach dziecięcych brakuje łóżek, trzeba je dostawiać. A to dopiero początek epidemii.
Jeszcze niedawno w Polsce panowała epidemia RSV, ale ten wirus już się wycisza. Odnotowuje się natomiast coraz więcej przypadków zachorowań na grypę, zwłaszcza wśród dzieci.
- Mamy epidemię grypy. RSV się wycisza, najgorzej było dwa, trzy tygodnie temu. Teraz przybywa dzieci z grypą. Jeżeli chodzi o COVID-19, to mamy pojedyncze przypadki - powiedziała w rozmowie z Polską Agencją Prasową dr Lidia Stopyra, szefowa Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w szpitalu Żeromskiego w Krakowie.
"Dostawiamy łóżka. Rodzice narzekają, że jest ciasno"
W krakowskim szpitalu sytuacja jest trudna. Na 30 miejsc znajdujących się na Oddziale Chorób Infekcyjnych i Pediatrii znajduje się 41 pacjentów. 24 łóżka zajęte są przez pacjentów chorych na grypę. To ponad połowa.
- Dostawiamy łóżka. Rodzice narzekają, że jest ciasno, ale nie mamy innych możliwości - wyjaśnia dr Stopyra. Jej zdaniem to dopiero początek epidemii grypy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Szczyt epidemii jest przed nami"
Zdaniem lekarki zachorowań na grypę jest znacznie więcej, niż podają oficjalne statystyki. Wynika to z faktu, że nie każdy chory idzie do lekarza, nie wszystkie zakażenia są zgłaszane.
- Przy liczbie około 700 tys. zaszczepionych szczyt epidemii raczej jest przed nami. Jeżeli chorych jest kilka milionów, a jedna osoba zaraża kilka innych, przy czym okres wylęgania choroby trwa przeważnie dwa, trzy dni, teoretycznie do siedmiu dni, to myślę, że jeszcze przez jakieś dwa, trzy tygodnie będą wzrosty zachorowań, potem powinno nastąpić wyciszanie choroby - oceniła pediatra.
Małe zainteresowanie szczepieniami
Dr Stopyra zaznaczyła, że już dawno spodziewano się epidemii grypy w trwającym sezonie. By temu zapobiec, szpital wprowadził program bezpłatnych szczepień przeciw tej chorobie dla dzieci od szóstego miesiąca do piątek roku życia. Zainteresowanie było jednak niewielkie. Dopiero teraz można zauważyć jego wzrost.
- Pomimo apeli trwających od września nie było zainteresowania. Tylko ok. 200 z ponad tysiąca dawek zostało wykorzystanych. W ostatnich dwóch dniach widzimy jednak zwiększoną liczbę zapytań o szczepienia - powiedziała lekarka.
Apel, by izolować dzieci
Aby ograniczyć epidemię szybko rozprzestrzeniającej się grypy, lekarka apeluje, by izolować dziecko już od pierwszych objawów grypy, a więc od momentu, gdy pojawi się złe samopoczucie. Inne objawy to wysoka gorączka, bóle mięśni, katar i kaszel.
Obecny wzrost zachorowań na grypę związany jest z tym, że w ostatnich latach z powodu izolacji dzieci po prostu tej choroby nie przechodziły. Do tego doszły przypadki, w których młodsze dzieci zaczęły uczęszczać do przedszkola, a to w wielu przypadków jest czas, w którym po raz pierwszy w życiu dochodzi u nich do zakażenia grypą. Takie infekcje mają ciężki przebieg.