Ekspert: wszystkie siły zaangażowane są w to, co dzieje się pod Sejmem. A co z zagrożeniem terrorystycznym?
Policjanci z innych jednostek są oddelegowywani do Warszawy. Mają wspierać tych funkcjonariuszy, którzy od kilku dni stacjonują przed gmachem Sejmu. Parlament zdaje się być teraz najpilniej strzeżonym, najbezpieczniejszym miejscem. W przeciwieństwie do tych miast, z których "pożyczono" policjantów na rzecz sprawy ważniejszej. Czy w kontekście ostatnich wydarzeń w Berlinie, ich mieszkańcy nadal mogą czuć się bezpiecznie?
Rzecznik Prasowy Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka zapewnia Wirtualną Polskę, że osłabienia sił policyjnych nie ma. Z kolei Magdalena Bieniak z Komendy Stołecznej Policji gwarantuje, że mieszkańcy są bezpieczni. - Takie działania zostały podjęte, by wymieniać policjantów spod Sejmu i jednocześnie, by zapewnić bezpieczeństwo pozostałym mieszkańcom na terenie Warszawy - mówi Wirtualnej Polsce. O zabezpieczeniach miast, z których oddelegowano policjantów pod gmach Sejmu, mówić nie może.
- Wszystkie siły zaangażowane są w to, co dzieje się w Warszawie. Bo demonstracje, zgromadzenia. Ale czy w tych dniach ktoś, prócz wywiadu, panuje nad sytuacją terrorystyczną? Podejrzewam, że nie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Maciej Milczanowski, oficer Wojska Polskiego w stanie spoczynku, obecnie dyrektor Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzana w Rzeszowie.
Dwa kroki przed terrorystami
Po zamachu w Berlinie na uczestników jarmarku bożonarodzeniowego, wszyscy zaczęli mówić o zagrożeniu terrorystycznym. Mieszkańcy polskich miast, w których tradycja jarmarków także jest silnie rozwinięta, nie czują się bezpiecznie. Na pytanie Wirtualnej Polski czy ABW podjęło jakiekolwiek wzmożone działania w celu zabezpieczenia obywateli naszego kraju, biuro prasowe odpowiedziało: Mając na względzie skuteczność działania, ABW nie może udzielać informacji dotyczących szczegółów podejmowanych czynności.
Z kolei MSWiA, by zmniejszyć poczucie strachu, wysyła na warszawskie ulice Żandarmerię Wojskową, by ta wspomogła policję w patrolach. Czy to wystarczy? - Nie jest to raczej możliwe, żeby wszystkie miejsca zostały odpowiednio zabezpieczone. Jarmarków w całej Polsce jest bardzo dużo. Jeśli policja nie jest w stanie zabezpieczyć marszów podczas 11 listopada i ściąga do Warszawy siły z całej Polski, to tym bardziej nie będzie w stanie zabezpieczyć wszystkich miejsc, gdzie jest większe skupisko ludzi. Teraz mówimy o jarmarkach bożonarodzeniowych, ale miejsca zagrożone to także galerie handlowe, czy pociągi, którymi będziemy podróżować podczas świąt - mówi dr Maciej Milczanowski.
- Poza tym nie możemy brać kalki z sytuacji w innym mieście. Jeżeli w Berlinie doszło do zamachu na jarmarku, nie znaczy, że tak samo będzie u nas. Terroryści będą nas zaskakiwać. Była ciężarówka, za chwilę może być coś innego. By się obronić, musimy działać tak, jak w szachach, myśleć dwa kroki naprzód - kontynuuje.
Mankament systemu zabezpieczeń
Takie działanie byłoby możliwe, gdybyśmy w Polsce funkcjonował odpowiedni system zabezpieczeń. Tymczasem w naszym kraju wciąż go brakuje. Koordynacja działań na wypadek ataków terrorystycznych szwankuje u nas od lat i wiedzą o tym nie tylko specjaliści, ale także wszystkie służby. Co prawda od niedawna funkcjonuje Centrum Antyterrorystyczne ABW, ale nie działa ono samodzielnie, ponad ministerstwami. To z kolei utrudnia całościowe koordynowanie wszystkich organów.
- Brak takiego systemu to nasz wielki mankament. Wszystko zaczyna się od polityki. Jeśli politycy będą w stanie system zabezpieczeń zorganizować razem z właściwymi specjalistami, to wówczas on zadziała. Jednak jeśli specjalistom uniemożliwia się działanie, wszystko zaczyna szwankować - komentuje dr Milczanowski.
By zadziałały zabezpieczenia muszą być realizowane na różnych poziomach. Zaczyna się od działań wywiadowczych, uszczelniania granic i inwigilowania grup radykalnych. To pierwszy i najskuteczniejszy sposób na zapewnienie bezpieczeństwa. Oczywiście pod warunkiem, że taki system działa dobrze. Później możemy mówić o fizycznym zabezpieczeniu. - Policjant patrolujący taki jarmark świąteczny także jest potrzebny nawet, jeśli miałby jedynie odstraszyć potencjalnego zamachowca - mówi dr Maciej Milczanowski.
Taktyka zaskakiwania
Taktyka wojenna, ale także terrorystów polega na tym, by zaskoczyć przeciwnika. Im więcej różnych technik terroryści wykorzystują, tym bardziej jesteśmy zaskakiwani, a tym samym bezbronni. - Jesteśmy na swoim terenie, mamy mnóstwo służb i mnóstwo pieniędzy wrzuconych w system bezpieczeństwa . Powinniśmy być parę kroków przed zamachowcami. Nawet, jeśli działają w niekonwencjonalny sposób. - Jest tu sporo do zrobienia. Nie łudźmy się, że służby są wstanie w jakikolwiek sposób zabezpieczyć nas w momencie, kiedy terrorysta już postanowił dokonać zamachu. Za pierwszym razem może nam się udać, podobnie jak za drugim. Ale za trzecim prawdopodobnie już nie - twierdzi dr Milczanowski.
Jak dodaje, nie możemy jednak dać się zastraszyć. - Życzmy sobie wesołych świąt, idźmy na jarmark, ale miejmy oczy szeroko otwarte. Patrzmy, czy nic niepokojącego się nie dzieje. Zachowajmy ostrożność. Nie ma co chować głowy w piasek i udawać, że nic się nie dzieje. Dzieje się. Świat się zmienia i musimy zacząć się do niego dostosowywać - zaznacza.