PolitykaEkspert o referendum: to resztka pozieleniałej kiełbasy wyborczej. Jej spożycie może być groźne

Ekspert o referendum: to resztka pozieleniałej kiełbasy wyborczej. Jej spożycie może być groźne

"Karty do referendum są już drukowane i rozwożone" - informuje w przesłanym Wirtualnej Polsce oświadczeniu Państwowa Komisja Wyborcza. 6 września odpowiemy na trzy pytania. O wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, o utrzymanie dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa i o wprowadzenie zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości, co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika. I chociaż do referendum zostały już tylko trzy tygodnie, to temat nie jest w stanie przebić się ani do mediów, ani do świadomości Polaków. - Stawiam wszystkie pieniądze, że referendum będzie nieważne. Możemy tylko się przekomarzać, jak mocno będzie nieważne i jak bardzo Polacy mają w nosie te personalne spory naszej klasy politycznej - mówi Wirtualnej Polsce Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ekspert o referendum: to resztka pozieleniałej kiełbasy wyborczej. Jej spożycie może być groźne
Źródło zdjęć: © PAP | M.Obara
Mariusz Szymczuk

19.08.2015 | aktual.: 19.08.2015 17:45

Do Urzędu Dzielnicy na Mokotowie, czyli największej warszawskiej dzielnicy, w różnych sprawach dotyczących referendum zgłosiło się raptem 20 osób. Jacek Dzierżanowski, rzecznik Mokotowa, przyznaje, że zdecydowanie większym zainteresowaniem cieszyły się majowe wybory prezydenckie. Urząd przyjął wówczas około 4 tysięcy wniosków. Przypomina jednocześnie, że na dopisanie się do spisu wyborców czy pobranie zaświadczeń o prawie do głosowania mieszkańcy mają czas do 1 września.

"Wstyd i niedojrzałość klasy politycznej"

Nikłe zainteresowanie głosowaniem politolodzy przewidują nie tylko na Mokotowie, ale i w całym kraju. - Polacy nie rozumieją, co to są JOW-y, a nikt z polityków nie garnie się do tego, by im to wyjaśnić. Jeśli zaś zapytamy ludzi, czy dawać politykom pieniądze, bo tak jest powszechnie rozumiane drugie pytanie, to naturalnie odpowiedzą, że nie dawać. No i trzecie, które sprowadza się do tego, czy ma się nas traktować w fiskusie jak obywateli, a nie jak podejrzanych, to też wiadomo jak odpowiemy. To samo dotyczy pytań z ewentualnego drugiego referendum, które też nie powinny być poddawane pod głosowanie. Więc nie dziwię się, że stosunek Polaków do zbliżającego się referendum jest taki, jaki jest. Czyli żaden. - mówi WP prof. Ewa Pietrzyk-Zieniewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jej zdaniem do referendum Polaków, w dużej mierze, zrazili politycy. - Bardzo powierzchowny, marketingowo-wyborczy dyskurs zamiast pogłębionej analizy. Nie będzie wyniku, nie będzie frekwencji, ale jest i nadal będzie kolejny krzyk. Partie wyraźnie wykorzystują kampanię referendalną w tej parlamentarnej. Referendum jest zaś resztką kiełbasy wyborczej z kampanii prezydenckiej. Już dziś ta kiełbasa jest mocno pozieleniała. Jej spożycie może być groźne. Wstyd i bardzo duża niedojrzałość naszej klasy politycznej. Nie zbliży nas to do społeczeństwa obywatelskiego, którym kiedyś z pewnością będziemy, ale droga do tego daleka - wróży politolog.

SLD: Ludzi nie interesują JOW-y

- Przykro to mówić, ale jest najgłupsze referendum, jakie kiedykolwiek było. Ojciec tego całego zamieszania, czyli prezydent Komorowski, zdezerterował. Podrzucił to śmierdzące jajo Platformie. PO komuś innemu, a ci inni chcą kolejnych pytań. Ta cała zabawa źle się skończy. Dotychczas referendum było instytucją poważną, a teraz mamy do czynienia z żartami i najgorzej wydanymi 100 milionami złotych - mówi Wirtualnej Polsce rzecznik SLD Dariusz Joński. - Te pytania kompletnie nie interesują obywateli. One rozgrzewają tylko polityków. Zwykłych ludzi JOW-y kompletnie nie zajmują. Trzeba się przejechać po kraju i posłuchać ulicy. Polacy interesują się służbą zdrowia, podniesieniem wynagrodzeń czy nadużywaniem umów śmieciowych. To są ich realne problemy. O reformę emerytalną oczywiście warto zapytać, ale wcześniej powinna odbyć się na ten temat rzetelna debata z udziałem wszystkich sił parlamentarnych - stwierdza Dariusz Joński. Ocenia też prowadzoną przez PO i PiS referendalną kampanię.

- Prowadzona jest na niby, a ten, który to wymyślił, kompletnie się od sprawy odciął. Przecież Bronisław Komorowski powinien być ambasadorem referendum. Zamiast tego odpoczywa na Mazurach - krytykuje rzecznik SLD i zaznacza, że Sojusz wykorzysta czas kampanii referendalnej do informowania Polaków, czym są JOW-y i jakie zagrożenia niosą dla demokracji. Sam na głosowanie raczej się nie wybierze.

PO: PiS zamula debatę o referendum

- To, czy Bronisław Komorowski włączy się w kampanię referendalną, zależy od niego samego. Nie wykluczyłbym, że tak się stanie. Teraz sytuacja jest specyficzna. Władze objął właśnie prezydent Duda i trudno, żeby jego poprzednik w tych pierwszych tygodniach urzędowania wchodził od razu w aktywną politykę - mówi WP poseł PO Mariusz Witczak i zapewnia, że jego partia poważnie traktuje kampanię przed nadchodzącym referendum. Odrzuca oskarżenia, że jest ona prowadzona na niby. Nie zgadza się też ze stwierdzeniem, że to część kampanii przed wyborami do Sejmu i Senatu. - PO jako jedyna partia walczy o frekwencję w tym głosowaniu. Bardzo konkretnie odnosimy się do pytań referendalnych. Z resztą nasze stanowisko w tych sprawach jest znane nie od dziś. Od dawna jesteśmy za JOW-ami i za rozstrzyganiem wątpliwości podatkowych na korzyść obywatela. Od dawna jesteśmy też przeciw finansowaniu partii politycznych z budżetu państwa. Mówimy, co popieramy, ale punktujemy też tych, którzy próbują "zamulać" debatę publiczną -
mówi Witczak. Chodzi o plakaty referendalne Platformy, na których obok stanowiska PO jest - odmienne - stanowisko PiS. - Główna partia opozycja od lat kluczy w tych tematach. PiS w kampanii prezydenckiej mówiło, że może warto się nad JOW-ami zastanowić, puszczało oko do Kukiza, a jak przychodzi co do czego, to jest twardo przeciw JOW-om i za finansowaniem partii z budżetu - wytyka poseł Witczak.

Do referendalnych plakatów PO odniósł się dziś rzecznik sztabu wyborczego PiS Marcin Mastalerek. - To jest chyba jakaś pomyłka, bo Platforma zapomniała wpisać na te billboardy swojego koalicjanta - mówił Mastalerek i dowodził, że przeciwko JOW-om i zniesieniu finansowania partii z budżetu jest też PSL. - Jesteśmy zdziwieni, dlaczego na tych billboardach nie ma ich koalicjanta. To może doprowadzić, podejrzewam, do zgrzytów w koalicji - zauważył. Jego zdaniem billboardy są dowodem na panujący w koalicji chaos.

Ludowcy chcą odwołania referendum

- PSL jest od lat konsekwentne. Nie zmieniało zdania co chwilę. Od lat wiadomo, że są przeciw JOW-om i za budżetowymi pieniędzmi dla partii - wyjaśnia Mariusz Witczak z PO. Polskie Stronnictwo Ludowe nie ukrywa, że chciałoby, aby do referendum nie doszło wcale. - Są opinie konstytucjonalistów, które mówią, że - przy dobrej woli wszystkich sił politycznych - można jeszcze je odwołać. Prof. Zoll i dr Piotrowski uważają, że decyzja należy do prezydenta, potem do Senatu. Janusza Piechociński już napisał w tej sprawie do Andrzeja Dudy, czekamy na odpowiedź - mówi WP rzecznik PSL Jakub Stefaniak. Dodaje, że pieniądze przeznaczone na organizację referendum należałoby wykorzystać na pomoc ofiarom panującej w Polsce suszy.

Trwa kampania przed jednym referendum, ale niewykluczone, że albo lista pytań zostanie rozszerzona, albo czeka na drugie głosowanie. Prawo i Sprawiedliwość chciałoby zapytać Polaków także o przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego, obowiązek szkolny dla sześciolatków i prywatyzację Lasów Państwowych. Decyzję w tej sprawie prezydent ma podjąć jeszcze w tym tygodniu. Możliwe również, że na te pytania odpowiemy 25 września. Bo drugie referendum może odbyć się razem wyborami parlamentarnymi. Premier Ewa Kopacz podkreśliła, że choć jest zwolenniczką tego, by obywatele wypowiadali się w sprawach kluczowych również w referendum, to obawia się, że działanie PiS i "Solidarności" w sprawie dopisania pytań ma charakter polityczny.

Pytania, które zostaną zadane w referendum:
1. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?
2. Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (207)