Eksperci ostrzegają, że projekt ws. metody in vitro to może być jej koniec w Polsce
• Sejm zajmie się projektem o in vitro, który może wyeliminować tę metodę z Polski
• Zakłada on, że będzie można tworzyć jeden zarodek, a nie jak teraz maks. sześć
• Poseł Jan Klawiter: jest 70-80 proc. szans na przyjęcie mojej propozycji
• Klub PiS nie zdecydował jeszcze, jak głosować ws. tego projektu
• Prof. Celewicz: koszty in vitro wzrosną, a skuteczność radykalnie spadnie
• Prof. Szamatowicz: już teraz są pomysły, aby otwierać kliniki w sąsiednich krajach i tam kierować pacjentów
20.09.2016 | aktual.: 24.01.2018 13:13
Projekt Jana Klawitera (niezrzeszony, wybrany na posła z listy PiS)
trafił do Sejmu jeszcze w kwietniu. Posłowie mają się nim zająć na nadchodzącym posiedzeniu.
Tylko jeden zarodek
Projekt zakłada dwie podstawowe zmiany: nie będzie można tworzyć zarodków nadliczbowych, a transfer zarodka do ciała kobiety będzie musiał się odbyć najpóźniej w 72 godziny po zapłodnieniu. W projekcie noweli napisano, że "w przypadku zapłodnienia pozaustrojowego nie można dokonać zapłodnienia więcej niż jednej żeńskiej komórki rozrodczej".
Jan Klawiter mówi Wirtualnej Polsce, że gdy rozmawiał już z posłami Prawa i Sprawiedliwości, Kukiz'15 i Polskiego Stronnictwa Ludowego, to w większości byli za. - A jak zachowają się kluby? Nie wiem. Myślę, że jest 70-80 proc. szans na przyjęcie projektu, oczywiście po pewnych poprawkach - podkreśla prawicowy poseł.
PiS dopiero zdecyduje
Klub PiS, którego głosy będą najistotniejsze, będzie się dopiero zastanawiał nad decyzją, jak postąpić ws. pomysłu na ograniczenie in vitro. - Jesteśmy jeszcze przed dyskusją w klubie - podkreśla Jacek Żalek, wiceszef klubu PiS. W jego ocenie jednak tworzenie nadliczbowych zarodków "niczemu nie służy, chyba że ktoś chce mieć całą zamrażalkę i nimi handlować, co w polskim prawie jest zabronione".
- Po takiej inwazji in vitro w Polsce i za tak duże pieniądze, to nie jest sukces. In vitro nie jest metodą leczenia bezpłodności tylko bezdzietności. Warto odwołać się do nowoczesnych metod leczenia, które mają dużo większą skuteczność niż kontrowersyjna metoda In vitro - dodaje Żalek.
Eksperci: niższa skuteczność, wyższe koszty
Eksperci zajmujący się ginekologią i in vitro wskazują, że projekt w praktyce zmierza do wyeliminowania sztucznego zapłodnienia z Polski.
Obowiązująca ustawa o leczeniu niepłodności pozwala na korzystanie z procedury in vitro małżeństwom i osobom we wspólnym pożyciu, po wyczerpaniu innych metod leczenia prowadzonych przez co najmniej rok. Dziś można zapładniać nie więcej (chyba że są ku temu medyczne wskazania) niż sześć komórek jajowych.
Jak podkreśla prof. Zbigniew Celewicz (specjalista z zakresu ginekologii i położnictwa ze Szczecina), ograniczenie liczby tworzonych zarodków do jednego bardzo zwiększy koszty stosowania in vitro, a jednocześnie jej skuteczność radykalnie spadnie.
Prof. Celewicz podkreśla, że opinia, iż skuteczność in vitro spadnie proporcjonalnie (sześciokrotnie), jest w dużej mierze spekulacją. W rządowym programie refundacji in vitro, który został zniesiony przez rząd PiS, skuteczność metody kształtowała się w przedziale od 41 proc. do 19 proc. w zależności od kliniki. Średnia wyniosła 32 proc. Gdyby wskaźnik miał spaść proporcjonalnie, to wskaźnik wyniósłby ok. 5 proc. Dotychczas w ramach zakończonego rządowego programu refundacji in vitro urodziło się ponad 5 tys. dzieci.
- Wiele zależy od jakości zarodka. Na przykład niektóre po 3-4 dniu już się dalej nie rozwijają - zaznacza prof. Celewicz, mówiąc o przyczynach spadku skuteczności w razie zakazu tworzenia więcej niż jednego zarodka.
Są już propozycje, by otwierać kliniki w państwach sąsiednich
Z kolei prof. Jacek Szamatowicz, który od lat zajmujący się in vitro, szacuje, że skuteczność metody spadłaby i mogłaby sięgać do 10 proc. Rozmówca WP czyni jednak zastrzeżenia, że zmniejszyłaby się też liczba osób, które mogłyby korzystać ze sztucznego zapłodnienia - ze względów medycznych i finansowych. - Jeśli skuteczność miałaby się zmniejszyć, to może powrócić do refundowania procedury? - zastanawia się.
W rozmowie z WP prof. Szamatowicz podkreśla, że mimo daleko idących obostrzeń - jeśliby one weszły w życie - część pacjentów i tak korzystałaby z in vitro, ale nie w Polsce. - Już teraz pojawiają się pomysły, aby otwierać kliniki w krajach ościennych, tam kierować i przyjmować pacjentów. Sami już otrzymaliśmy taką propozycję, dotyczyła kliniki na Litwie - mówi prof. Jacek Szamatowicz, kierownik Kliniki Ginekologii Operacyjnej Centrum Artemida.
Prof. Celewicz też nie ma wątpliwości: - W dziwniejszym świecie, w sytuacji, kiedy zapłodnienie pozaustrojowe będzie jedyną metodą na posiadanie potomstwa, kobiety bardzo często będą korzystać z usług innych ośrodków, ale już poza Polską. Z tym faktem należy się liczyć - twierdzi rozmówca Wirtualnej Polski.
Klawiter: jak nie projekt poselski, to obywatelski
Poseł Jan Klawiter zgadzam się, że skuteczność in vitro na pewno będzie niższa. - Być może będzie jednak tak, że lekarze nie będą musieli forsować organizmu kobiety, bo nie będzie potrzeba tylu komórek rozrodczych, a w związku z tym będą one lepsze i bardziej sprawne, niż te sprowokowane przez hormony - docieka poseł. Jednak wedle prof. Celewicza to przesadne uproszczenie.
Jan Klawiter kogo może, to zachęca do popierania projektu. - Nie rozmawiałem z prezesem PiS, ale rozmawiałem z szefostwem klubu PiS. Liczę, na to że werdykt będzie pozytywny - mówi WP. A jeśli projekt przepadnie albo utknie w Sejmie? - Na umieszczenie projektu w "zamrażalce" jest sposób: 100 tys. podpisów i zgłoszenie projektu jako obywatelskiego. Wtedy trudniej jest "zamrozić" projekt - odpowiada autor projektu.