Irena. Kiedy mąż idzie na wojnę
Dalej opowiada: "Niebawem pociski zaczęły wpadać przez okna. Nie było innego wyjścia - musieliśmy zbiec do piwnicy. Tam spędziliśmy pierwszą powstańczą noc. Była to noc niepewności. Co się z nami stanie? Jak to wszystko się skończy? Co z Jankiem? My spałyśmy na rozłożonych materacach, a niemowlę w wózku. Tak mijały kolejne dni i kolejne noce. Sytuacja była coraz trudniejsza.
Siedziałyśmy w ciemnej piwnicy, cały czas słyszałyśmy odgłosy bitwy. Eksplozje pocisków, serie z broni maszynowej, jakieś krzyki. Na dole panowała zaś potworna ciasnota. Gorąco, smród. Z jedzeniem i wodą było kiepsko. Jacuś coraz bardziej się denerwował, dużo płakał. Musiałam cały czas przy nim czuwać, tulić go, karmić. Właściwie trudno mi było zmrużyć oko. Wkrótce z powodu stresu i braku snu straciłam pokarm - wspomina.
Ja w Powstaniu Warszawskim odniosłam jednak moje małe zwycięstwo. Cel, który sobie postawiłam, osiągnęłam. Jacuś przeżył. Udało mi się go uratować. Po wojnie urodziłam jeszcze trójkę dzieci: Piotra, Tomasza i Urszulę. Jacek jest botanikiem, Piotrek hydrogeologiem, a Tomek archeologiem. Urszula od przeszło trzydziestu lat mieszka w Londynie. Urodziło nam się z Jankiem siedmioro wnuków i wnuczek. Jedną z nich jest autorka tej książki, Anna" - dodaje.
Historia babci towarzyszyła autorce od najmłodszych lat. Teraz Anna sama jest młodą mamą dwuletniej Zosi, którą często opiekuje się prababcia.
Fragmenty książki "Dziewczyny z Powstania" autorstwa Anny Herbich wykorzystano dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak Horyzont. Książkę kupisz przedpremierowo tutaj.
(evak)