ŚwiatDziennikarz tygodnika "Spiegel“ zmyślał i manipulował faktami. Tłumaczył się "presją"

Dziennikarz tygodnika "Spiegel“ zmyślał i manipulował faktami. Tłumaczył się "presją"

Wielokrotnie nagradzany Claas Relotius w wielkim stylu zmyślał i manipulował faktami – poinformował niemiecki tygodnik "Spiegel“. Magazyn zwolnił dziennikarza.

Dziennikarz tygodnika "Spiegel“ zmyślał i manipulował faktami. Tłumaczył się "presją"
Źródło zdjęć: © DW/Picture Alliance/Eventpress
Magdalena Nałęcz-Marczyk

Jeszcze kilka tygodni temu Claas Relotius odebrał Niemiecką Nagrodę Reporterską za "najlepszy reportaż", teraz jego kariera legła w gruzach. Dziennikarz, który od lat współpracował z redakcją "Spiegla", najpierw jako freelancer, a potem na etacie, "kompletnie zmyślił” wiele artykułów lub "podkolorował zmanipulowanymi faktami” – głosi informacja zamieszczona w internetowym wydaniu magazynu. 33-letni dziennikarz przyznał się do manipulacji i został zwolniony.

Afera może dotyczyć nie tylko "Spiegla". Relotius współpracował także z innymi mediami. Na łamach hamburskiego magazynu i w portalu Spiegel Online ukazało się od 2011 roku prawie 60 tekstów Relotiusa. Jego manipulacje wyszły na jaw po napisaniu artykułu o grupie amerykańskich strażników patrolujących granicę między USA a Meksykiem. Jedna z aktywistek, odpowiedzialna w imieniu grupy za kontakt z mediami, pytała w mailu, jak to możliwe, że Relotius napisał artykuł o ich organizacji, skoro nie pofatygował się do USA, by przeprowadzić z nimi wywiad.

„Coraz większa presja"

W swojej dziennikarskiej karierze Claas Relotius otrzymał cztery Niemieckie Nagrody Reporterskie, poza tym Nagrodę im. Petera Scholl-Latoura, European Press Prize, nagrodę przyznawaną przez organizację pomocy dzieciom "Kindernothilfe” i wiele innych. Jak pisze Spiegel Online, dziennikarz tłumaczył, że "nie chodziło o kolejną wielką rzecz”, tylko o "strach przed porażką”. "Moja własna presja, by nie zawieść, była coraz większa, im większy odnosiłem sukces” – dodał. Jak powiedział Dirk Kurbjuweit z redakcji naczelnej magazynu "Spiegel”, Relotius przyznał, że jest chory i potrzebuje pomocy.

Fakt, że sfałszowane artykuły Relotiusa przez lata pozostawały niewykryte nasuwa "wiele pytań dotyczących wewnętrznej organizacji, które trzeba niezwłocznie wyjaśnić" – pisze "Spiegel Online". Tygodnik zapowiedział, że sprawdzi, jak przebiega w redakcji i wydawnictwie proces pracy, obowiązek dokumentacji i jak wyglądają ramy organizacyjne. Powstanie specjalna komisja złożona z ekspertów wewnętrznych i zewnętrznych, która ma sprawdzić wszystkie wskazówki sugerujące sfabrykowanie lub manipulowanie faktami.

Wielkie szkody dla mediów

Dirk Kurbjuweit oświadczył, że przypadek Relotiusa ma także wymiar polityczny. Jeżeli zostanie włączony w toczoną obecnie debatę na temat fałszywych informacji, "Spiegel” będzie musiał "stawić temu czoła”. Szkody wyrządzone dziennikarstwu i wiarygodności mediów są ogromne. Opinię tę podziela przewodniczący Niemieckiego Związku Dziennikarzy Frank Überall.

Podobny przypadek manipulowania faktami przez niemieckiego dziennikarza miał miejsce w 2000 roku i dotyczył Toma Kummera. Freelancer wymyślał lub przeinaczał fragmenty swoich wywiadów z gwiazdami Hollywood, takimi jak Brad Pitt czy Johnny Depp. Skandal wypłynął, kiedy po latach ukazał się znowu wywiad Kummera z jakimś celebrytą.

"Spiegel" ukazuje się od 1947 roku i jest jednym z najważniejszych niemieckich magazynów informacyjnych. Średni sprzedany nakład tygodnika wynosi ponad 716 tys. egzemplarzy.

Źródło: Deutsche Welle

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)