Trwa ładowanie...

Dziennik chorego na COVID-19. Odcinek V. "Zderzyłem się z systemem"

"Chorując spotkałem wspaniałych ludzi, którzy w poczuciu misji walczą z epidemią. Wszystko kosztem ogromnego zmęczenia, zdrowia, kosztem rodziny. Smutne i niepokojące jest to, że ich praca jest nie tak efektywna, jak mogłaby być z powodu niewydolnego systemu". Prezentujemy Dziennik chorego na COVID-19, którego autorem jest Tomasz Majewski. Odcinek V.

Dziennik chorego na COVID-19. Odcinek V. "Zderzyłem się z systemem"Źródło: Archiwum prywatne
d11pcy2
d11pcy2

Jeśli nie czytałeś poprzedniego odcinka, znajdziesz go tutaj.

21 kwietnia. Powrót do domu

Zajeżdżam pod dom karetką w dzień, widzą to wszyscy. Mam naprawdę w porządku sąsiadów, nikt nie jest przerażony. Wszyscy bardzo miło mnie witają, oczywiście zachowując odległość.

Na wszelki wypadek przez najbliższe dni, zgodnie z zaleceniami szpitala, będę miał samoizolację. Wracam do swojego pokoju kwarantannowego i ogarniam skażone rzeczy ze szpitala. Ubrania pakuję do oddzielnej torby, zawiązuję i odstawiam na kwarantannę odzieżową. Inne rzeczy odkażam środkiem dezynfekującym. Pokój zaczyna wypełniać zapach szpitalny. Jeszcze tylko prysznic odkażający i jestem też zewnętrznie bez wirusa.

Po zakończeniu procedury cały szczęśliwy padam ze zmęczenia. Kładę się znowu na prawdziwe łóżko. Dzwoni telefon.

d11pcy2

Policja mnie kontroluje. Choć jestem zdrowy

To policja. Pan aspirant ze stołecznej komendy prosi, bym pokazał się w oknie. Krótko opisuję swoją sytuację. Formalnie od dziś, po dwóch negatywnych testach na koronawirusa, jestem zdrowy. Nie ma sensu, by policja marnowała czas, energię i pieniądze przyjeżdżając mnie skontrolować.

Policjant jest bardzo grzeczny i empatyczny, ale nie jest w stanie przekazać moich reklamacji do sanepidu. Oni tylko wykonują zlecenia, jakie od sanepidu dostali, a w drugą stronę to nie działa. Sanepid mówi, nie słucha. Tylko ja sam mogę zmienić moją dziwną sytuację dzwoniąc do nich.

Nie ma problemu, dzwonię do stacji wojewódzkiej, gdzie dowiaduję się, że skoro byłem w szpitalu, to moją sprawę ma stacja powiatowa. Dzwonię do stacji powiatowej. Telefon jest zajęty. Szybko przekonałem się, że tak już będzie cały czas - zajęty, nie odpowiada, ‘połączenie nie może być zrealizowane’.

Wysyłam więc maila z opisem mojej sytuacji do kancelarii stacji. Dostaję natychmiastową odpowiedź: “Z uwagi na bardzo dużą ilość e-maili wpływających na skrzynkę e-mailową kancelaria@pssewawa.pl uprzejmie informujemy, że Państwa mail może być odebrany z opóźnieniem”.

d11pcy2

Sanepid nie odpowiada

Pierwsze dni w domu są siłą rzeczy trochę szpitalne, ale organizm sam z siebie, jakby poza mną, instynktownie wraca do równowagi. Zdrowotnie jest naprawdę w porządku, ale mam teraz cień za plecami w postaci policji.

Policjantki i policjanci są bardzo w porządku. Według mnie sami czują się niezręcznie. Sam mam męczące poczucie, że jestem zdrowy, a narażony na horrendalną sankcję, gdybym nie przestrzegał niesłusznie kontynuowanej izolacji.

W miarę nabierania sił moja sytuacja staje się coraz bardziej nieznośna. Wciąż nie mogę skontaktować się z sanepidem. Policja cały czas przyjeżdża stając się powoli elementem lokalnego pejzażu. Czuję się zupełnie bezradny, gdyż wszelkie próby dodzwonienia się do instytucji nadrzędnych kończą się odsyłaniem mnie do stacji powiatowej, która ma moje dokumenty, ale której telefon nie odpowiada.

d11pcy2

Siła Facebooka

Trochę z nudów, trochę z przekory wrzuciłem swoją historię do mediów społecznościowych.

Tekst zaadresowałem głównie do znajomych. Chciałem podzielić się z nimi moimi perypetiami, zapytać o pomysły, co mogę zrobić, by zakończyć to dziwne przedstawienie. Niemalże natychmiast po upublicznieniu ludzie zaczęli sami propagować moją historię. Miałem wrażenie, że stworzyłem ‘potwora’, który się rozrasta i żyje własnym życiem.

Dzięki Państwa wstawiennictwu mój głos dotarł do właściwych osób i z dniem 29 kwietnia moja izolacja dobiegła oficjalnie końca. Pożegnałem się z panem aspirantem i wróciłem do żywych.

d11pcy2

Zderzyłem się z systemem

W ciągu całego opisanego tu ciągu zdarzeń spotkałem wspaniałych ludzi, którzy w poczuciu misji walczą z epidemią. Wszystko kosztem ogromnego zmęczenia, zdrowia, kosztem rodziny.

Smutne i niepokojące jest to, że ich praca jest nie tak efektywna, jak mogłaby być z powodu niewydolnego systemu. W mojej historii było bardzo dużo "pustych przebiegów", marnowania czasu i energii ludzkiej. Gdyby cały proces zarządzania pacjentami, od pierwszego kontaktu przy podejrzeniu zakażenia, do momentu wyzdrowienia był lepiej zorganizowany i zarządzany, ludzie działający w systemie mogliby działać efektywnie i w pełni wykorzystywać swój potencjał. Moim marzeniem jest, by ludzie którzy mogą zmienić funkcjonowanie systemu zrobili solidny przegląd ostatnich kilku tygodni i naprawili to, co dziś nie działa, wszyscy na tym skorzystamy. Żartów nie ma - epidemia trwa i ma się dobrze.

Mam jeszcze do Państwa skromny apel. Wszystkie szpitale są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. By właściwie zabezpieczyć pracowników, a w konsekwencji pacjentów i nas wszystkich, potrzebne są dodatkowe pieniądze. Wpłacajmy naszym szpitalom nawet niewielkie sumy na ich fundusz walki z Covid-19. Tak naprawdę, pomagając personelowi szpitali, pomagamy sobie. Jestem tego najlepszym przykładam.

d11pcy2

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d11pcy2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d11pcy2
Więcej tematów