Dzielnicowy zemścił się w sądzie?
Sprawę mieszkańca Torunia,
który został skazany na karę grzywny za zakłócanie spokoju
sąsiadom. Miałem dość pijackiej awantury i próbowałem uciszyć
sąsiadów. Sąd uznał, że to ja zakłóciłem ich spokój - opowiada
Wiesław Mogiłko - piszą "Nowości".
Sąsiedzkimi animozjami nader często zajmuje się wymiar sprawiedliwości. Wyroki zapadają w trybie nakazowym - sąd otrzymuje materiały od policji i bez wzywania obwinionego wydaje wyrok. Tak też było w przypadku Wiesława Mogiłki z Torunia, który dosłownie oniemiał, gdy takowy wyrok otrzymał. Nie chodzi nawet o wysokość kary - 100 złotych, tylko o zasadę - podkreśla.
Wiesław Mogiłko mieszka na 9. piętrze jednego z wieżowców przy ul.Chrobrego w Toruniu. Piętro wyżej w styczniu wprowadzili się nowi lokatorzy. Całe noce potrafili balować, nawet na klatce schodowej. Wzywana była policja, ale to na niewiele się zdało, bo po chwili impreza znów się zaczynała - mówi.
Kilku mieszkańców napisało do dzielnicowego list z prośbą o interwencję. Ta nie przyniosła żadnego skutku, więc Mogiłko napisał na policjanta skargę.
Wniosek do sądu grodzkiego wręcz wymusiliśmy na dzielnicowym, pewnie wtedy postanowił się zemścić - przypuszcza Mogiłko. Sąd ukarał trudnych sąsiadów w maju 30 godzinami pracy społecznej. Spokoju jednak nie było - imprezy trwały nadal.
Pewnej kwietniowej nocy Wiesław Mogiłko nie wytrzymał - czytamy w dzienniku. Po północy włożyłem szlafrok i poszedłem ich uciszyć. Tłumaczyłem: po co wam znowu policja i sąd. Było trochę wyzwisk, ale w końcu się uspokoili - opowiada.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy po pewnym czasie dzielnicowy wezwał go w charakterze podejrzanego o zakłócanie sąsiadom z góry ciszy nocnej. Pisałem oświadczenia, tłumaczyłem, przypominałem genezę tej sprawy, poprzednie interwencje policji i tamten wyrok. Policja mnie przepraszała za zamieszanie, usunięto nawet karnie dzielnicowego. Ale sąd nie wziął tego pod uwagę i orzekł "winny"- mówi z żalem "Nowościom". (PAP)