Ukraińcy ujawniają, co robili w Rosji. "Zniszczyliśmy dziesiątki kamer"
Na obszarze obwodu kurskiego w Rosji działania rozpoczęły się znacznie wcześniej, zanim ukraińska armia zainicjowała ofensywę. Kluczową rolę odegrali tam piloci dronów z Sum. Ich zadaniem było prowadzenie rozpoznania, a także niszczenie rosyjskiego sprzętu i umocnień na granicy.
Baza oddziału dronów uderzeniowych jest umiejscowiona wpół zniszczonych budynkach na skraju lasu. Bazę odwiedzili dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej. Samochody żołnierzy są ukryte pod drzewami, aby uniknąć wykrycia przez bezzałogowce przeciwnika.
Wśród gęstej roślinności można dostrzec ziemiankę ukrytą pod siatką maskującą, drewniane baraki, a także stoły zbudowane z desek, na których znajdują się ładunki wybuchowe i niewielkie drony.
Kiedy przyjechali dziennikarze, część oddziału jest w trakcie przygotowań do wyprawy na tereny znajdujące się tuż przy granicy. - Czasami działamy w odległości 1-2 kilometrów od przeciwnika. Tu, gdzie jesteśmy teraz, sprawdzamy i montujemy sprzęt. Tam, pod granicą, zajmujemy się już prawdziwą walką. Takie misje trwają kilka dni - mówi dowódca oddziału, Ołeksandr.
Przed rozpoczęciem ofensywy na terytorium Rosji żołnierze z oddziału dronów uderzeniowych 117. Brygady mieli za zadanie m.in. odciąć wroga od możliwości obserwowania sytuacji na granicy przez zamontowane tam kamery.
- W strefie naszej odpowiedzialności zniszczyliśmy dziesiątki tych kamer, praktycznie oślepiając Rosjan - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina: piloci dronów z Sum przygotowali grunt do udanej ofensywy kurskiej
"Rosjanie budowę umocnień potraktowali bardzo serio"
Po przekroczeniu granicy żołnierzy zaskoczyła duża liczba betonowych umocnień, zbudowanych przez armię rosyjską.
- Widać, że budowę umocnień potraktowali bardzo serio. Nie poprzestali na ziemiankach i okopach, tylko wylali to wszystko z betonu. Kiedy nasi weszli do obwodu kurskiego, zobaczyli tam betonowe miasteczka fortyfikacyjne. Są one bardzo trudne do zdobycia w walce - podkreśla jeden z żołnierzy.
Dlatego kolejnym zadaniem ekip, które obsługują drony, jest nie pozwolić Rosjanom na budowanie infrastruktury. - Nie pozwalamy im na budowanie umocnień. Niszczymy miejsca, w których składują materiały budowlane. Ktoś może powiedzieć: "e tam, spalili jakieś deski". Ale przecież oni te deski muszą jeszcze raz kupić i ponownie przywieźć, więc jest to dla nich duża strata. Niszczymy także sprzęt budowlany, który również jest kosztowny - wyjaśnia Ołeksandr.
"Widać, że obwód kurski już sobie odpuścili"
Najlepszym pilotem oddziału jest około 40-letni mężczyzna, który przedstawia się pseudonimem Ketl. Pytany o swoje największe sukcesy, mówi o niedawnym zniszczeniu cysterny z paliwem dla rosyjskiej armii. - Ale zapomniałbym, że upolowałem system Murom-P. Wikipedia podaje, że kosztuje 100 tys. dolarów - wspomina.
Murom-P to mobilny system nadzoru wizualnego dalekiego zasięgu. Pozwala na wykrycie człowieka w odległości 10 kilometrów za pomocą kamery i do 4 kilometrów z zastosowaniem kamery termowizyjnej. - Duży sukces - cieszy się Ołeksandr.
Broń, z którą działa jego oddział, jest tania i efektywna. - Dron, który może przenieść pocisk granatnika przeciwpancernego, kosztuje jakieś 400 dolarów. A ten pocisk niszczy sprzęt warty o wiele więcej. No i likwiduje siłę żywą przeciwnika. To bardzo tani sposób walki z wrogiem - wyjaśnia.
Pytani o ocenę operacji kurskiej Sił Zbrojnych Ukrainy, piloci dronów jednogłośnie uznają, że jest to "genialny pomysł".
- Niestety, Rosjanie nie wycofują jeszcze dzięki temu swoich wojsk z innych odcinków frontu, ale widać, że obwód kurski już sobie odpuścili. Dzięki temu nasi ludzie, którzy mieszkają przy granicy, żyją spokojniej. Ich pola i domy nie są już ostrzeliwane z artylerii. Operacja kurska pozwoliła nam stworzyć "strefę sanitarną", w której żyje się bezpieczniej - mówi dowódca oddziału dronów 117. Brygady Obrony Terytorialnej z Sum.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ukraińcy zaatakowali lotnisko wojskowe w Rosji. Seria eksplozji