Dyrektor z TVP ujawnił, po co są im goście z opozycji. Tak zareagował na kłótnię w "Studio Polska"
Po co opozycja w programach TVP? Ujawnił to Dawid Wildstein, dyrektor publicystyki w TVP INFO po tym, jak grupa gości wyszła ze "Studia Polska". Zarzucił im, że są przeciwnikami wolności słowa. Kompletnie nie wspomniał o tym, jak skandalicznie prowadzona była audycja. Bo nie chodziło o to, by poznać argumenty drugiej strony, ale by ją zniszczyć.
19.06.2017 | aktual.: 19.06.2017 12:25
Grupa zwolenników pomocy uchodźcom z Syrii i Erytrei przez relokację wyszła z programu "Studio Polska" emitowanego w TVP INFO. Większość osób komentujących ten incydent pewnie obejrzała fragment, w którym opuszczają oni studio. Ale po obejrzeniu całego programu trudno się dziwić. Zostali zaproszeni jako "chłopcy do bicia", prowadzący nawet nie próbowali udawać bezstronności.
Oficjalnie tematem była zapowiedź kar dla Polski, Czech i Węgier, które nie chcą partycypować w mechanizmie relokacji. Ale autorzy programu zaczęli wprowadzać kolejne wątki, każdy mający na celu udowodnienie jak bardzo zła jest Unia, a szczególnie Niemcy (Jegendamty, Nord Stream 2 i utrudnienia dla polskich firm transportowych). Przeciwnicy przyjmowania uchodźców byli w wyraźnej mniejszości, chętnie za to dawano głos Jerzemu Grunwaldowi. To polski muzyk od 40 lat mieszkający w Szwecji który w prawicowych mediach zajmuje się obrażaniem islamu.
Dyrektor tłumaczy
Stąd odmowa udziału w tak prowadzonej dyskusji jest zrozumiała. Nieco dziwi moment wyjścia ze studia: tuż przed końcem programu, po wyemitowaniu słów Beaty Szydło z Auschwitz, gdy wcześniej padło wiele słów, które bez wątpienia były skandaliczne.
Znacznie ciekawsze niż to, co działo się w studiu, było to, co zdarzyło się poza nim. Chodzi o wpis Dawida Wildsteina, który jest dyrektorem publicystyki w TVP INFO. Stwierdził on, że wyjście gości ze studia to doskonała ilustracja tego, jak lewica traktuje wolność słowa. To manipulacja, bo odmowa udziału w dyskusji nie ma nic wspólnego z ograniczeniem wolności słowa. Byłoby nią dopiero zakazywanie komuś udziału w dyskusji.
Po co opozycja w TVP?
Ale przede wszystkim Wildstein pokazał po co w programach TVP jest tzw. "druga strona". Po pierwsze dlatego, żeby nikt nie zarzucił TVP jednostronności. I tak słabo to wychodzi, bo jak oficjalnie policzył sam Jacek Kurski w "Gościu Wiadomości" od początku roku do końca kwietnia było 92 przedstawicieli rządu, 181 przedstawicieli PiS i 66 przedstawicielil opozycji.
Po drugie próbuje się pokazać, że z lewicą/opozycją/KOD-owcami nie da się dyskutować. Jak? Można zaprosić słabych merytorycznie posłów. Można w ostatniej chwili zmienić temat rozmowy (na taką praktykę skarżyli się politycy PO). Można wreszcie spróbować wyprowadzić gości z równowagi stylem prowadzenia rozmowy. Wówczas albo wyjdą (jak goście "Studia Polska"), albo obrażą adwersarzy lub dziennikarza.
Trudne dyskusje
TVP INFO jeszcze kilkanaście dni temu wręcz chwaliło się tym, że politycy PO nie chcą rozmawiać z reporterami programu "Minęła 20", którzy ścigają ich po korytarzach sejmowych. Przedstawiano to jako pogwałcenie wolności słowa, co jest podobną manipulacją jak przedstawiona przez Dawida Wildsteina ocena wydarzeń w programie "Studio Polska".
Dyskusje w TVP trudno uznać za obiektywne i prowadzone na równych zasadach. Jednak to na tyle potężne medium, że opozycja nie może sobie pozwolić na bojkotowanie go, o czym pisaliśmy kilka dni temu. Poza tym rezygnacja z dyskusji tylko dlatego, że jest trudna, byłaby wywieszeniem białej flagi.