Dwie Polki na Erasmusie posądziły uczelnię o zakłamywanie polskiej historii. Ale to one skłamały
Wiceminister MSZ wyjaśnił sprawę dwóch Polek, które przyjechały do Hiszpanii na Erasmusa i skarżyły się na tamtejsze wykłady o historii Polski. Jak twierdziły, kraj nazwano "faszystowskim" i zbagatelizowano jego doświadczenia wojenne. Okazuje się, że prawda o zajęciach jest inna, a i reputacja dziewczyn nie była krystaliczna.
05.08.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:47
"W toku postępowania wyjaśniającego okazało się, że zarzuty formułowane przez Panie W. nie potwierdziły się. Dzięki staraniom placówki dyplomatycznej Uniwersytet Comillas skierował do wewnętrznej analizy treść wykładów, w których pojawiała się polska tematyka. Zgodnie z opinią historyków, prezentacje nie zawierały żadnych szkalujących treści naruszających prawdę historyczną" - czytamy w odpowiedzi Konrada Szymańskiego.
Sekretarz stanu w MSZ odpisał w ten sposób na interpelację poselską m.in. Adama Andruszkiewicza z Kukiz'15. Poseł pytał, czy opublikowany przez polskiego historyka i publicystę Leszka Żebrowskiego list od dwóch Polek przebywających na Erasmusie w Hiszpanii jest prawdą i co MSZ zamierza w tej sprawie zrobić.
Ich zdaniem nauczyciele lekceważąco wypowiadali się o Polsce, nie wspominali o zniszczeniach wojennych ani o kwestii zaborów. Szala goryczy przelała się jednak na zajęciach historii Europy w XX w. Prowadząca miała nazwać Polskę krajem faszystowskim. "Profesor usytuowała nasz kraj i rządy sanacji wśród faszystowskich Niemiec, Włoch, Austrii czy Hiszpanii! (Nie wspomniała nic o komunizmie jako systemie totalitarnym, co jest skandaliczne!)" - piszą uczennice w liście.
"Okazało się również, że studentki zachowują się w sposób arogancki, przerywają swoimi komentarzami wykłady, obrażają nauczycieli, a za złamanie wewnętrznego regulaminu uczelni grozi im otwarcie postępowania dyscyplinarnego. Skargi na temat niekulturalnego i aroganckiego zachowania Polek składali w dziekanacie uczelni również studenci uczelni" - pisze Szymański.
Wyrzucone, czy nie?
Studentki w liście do historyka napisały również, że zostały wyrzucone z uczelni. To również nie było prawdą. "[...] dzięki staraniom Ambasady nie wszczęto przeciwko nich postępowania dyscyplinarnego. W związku z tym, że studentki przedstawiły zwolnienie lekarskie i nie podeszły do sesji egzaminacyjnej, Uczelnia wyraziła zgodę na zdanie egzaminów w innym terminie".
Uczelnią, z której Polki wyjechały na Erasmusa, jest londyński Uniwersytet Westminster. Ich problemy zaczęły się już tam. "Ustalono również, w toku powstępowania wyjaśniającego, że obie studentki sprawiały kłopoty na swojej macierzystej uczelni w Wielkiej Brytanii" - czytamy w liście MSZ.