Dwie Polki na Erasmusie posądziły uczelnię o zakłamywanie polskiej historii. Ale to one skłamały
Wiceminister MSZ wyjaśnił sprawę dwóch Polek, które przyjechały do Hiszpanii na Erasmusa i skarżyły się na tamtejsze wykłady o historii Polski. Jak twierdziły, kraj nazwano "faszystowskim" i zbagatelizowano jego doświadczenia wojenne. Okazuje się, że prawda o zajęciach jest inna, a i reputacja dziewczyn nie była krystaliczna.
"W toku postępowania wyjaśniającego okazało się, że zarzuty formułowane przez Panie W. nie potwierdziły się. Dzięki staraniom placówki dyplomatycznej Uniwersytet Comillas skierował do wewnętrznej analizy treść wykładów, w których pojawiała się polska tematyka. Zgodnie z opinią historyków, prezentacje nie zawierały żadnych szkalujących treści naruszających prawdę historyczną" - czytamy w odpowiedzi Konrada Szymańskiego.
Sekretarz stanu w MSZ odpisał w ten sposób na interpelację poselską m.in. Adama Andruszkiewicza z Kukiz'15. Poseł pytał, czy opublikowany przez polskiego historyka i publicystę Leszka Żebrowskiego list od dwóch Polek przebywających na Erasmusie w Hiszpanii jest prawdą i co MSZ zamierza w tej sprawie zrobić.
Ich zdaniem nauczyciele lekceważąco wypowiadali się o Polsce, nie wspominali o zniszczeniach wojennych ani o kwestii zaborów. Szala goryczy przelała się jednak na zajęciach historii Europy w XX w. Prowadząca miała nazwać Polskę krajem faszystowskim. "Profesor usytuowała nasz kraj i rządy sanacji wśród faszystowskich Niemiec, Włoch, Austrii czy Hiszpanii! (Nie wspomniała nic o komunizmie jako systemie totalitarnym, co jest skandaliczne!)" - piszą uczennice w liście.
"Okazało się również, że studentki zachowują się w sposób arogancki, przerywają swoimi komentarzami wykłady, obrażają nauczycieli, a za złamanie wewnętrznego regulaminu uczelni grozi im otwarcie postępowania dyscyplinarnego. Skargi na temat niekulturalnego i aroganckiego zachowania Polek składali w dziekanacie uczelni również studenci uczelni" - pisze Szymański.
Wyrzucone, czy nie?
Studentki w liście do historyka napisały również, że zostały wyrzucone z uczelni. To również nie było prawdą. "[...] dzięki staraniom Ambasady nie wszczęto przeciwko nich postępowania dyscyplinarnego. W związku z tym, że studentki przedstawiły zwolnienie lekarskie i nie podeszły do sesji egzaminacyjnej, Uczelnia wyraziła zgodę na zdanie egzaminów w innym terminie".
Uczelnią, z której Polki wyjechały na Erasmusa, jest londyński Uniwersytet Westminster. Ich problemy zaczęły się już tam. "Ustalono również, w toku powstępowania wyjaśniającego, że obie studentki sprawiały kłopoty na swojej macierzystej uczelni w Wielkiej Brytanii" - czytamy w liście MSZ.