Dwa miesiące od zaginięcia Beaty Klimek. "Nie ma zbrodni doskonałej"

Sprawa Beaty Klimek wydawała się być już o krok od rozwiązania. W ostatniej chwili, zamiast przełomowej informacji, nadeszła kilkunastodniowa cisza. Ale w piątek funkcjonariusze z psami tropiącymi wrócili na posesję męża zaginionej. Czy to zwiastuje przełom w sprawie?

Zaginięcie Beaty Klimek - zdjęcie ilustracyjne
Zaginięcie Beaty Klimek - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Policja
Joanna Zajchowska

Beata Klimek zaginęła dwa miesiące temu. Poszukiwania 47-latki ze wsi Poradz wciąż trwają. 7 października Beata odprowadziła dzieci na autobus szkolny. Nie wróciła. W tym czasie w domu ktoś wyłączył monitoring.

- Po jej wyjściu na przystanek, ktoś wyłączył kamery i czekał na nią w domu. To było zaplanowane z ołówkiem w ręku - uważa Anita Suchińska-Miszczuk, administratorka strony "Gdziekolwiek jesteś", która zaangażowała się w tę sprawę. Śledztwo zaginięcia prowadzi prokuratura, ale dotychczas nikogo nie zatrzymano.

Służby, w rozmowie z Wirtualną Polską w listopadzie, informowały, że są "blisko rozwiązania sprawy". Również płetwonurkowie wierzyli, że są blisko finału poszukiwań. W rozmowie z ekipą programu TVN "Uwaga!" szef grupy płetwonurków Maciej Rokus przekazał, że z jego informacji wynika, że "ktoś popełnił błędy". - Myślę, że w najbliższym czasie dla tej sprawy pojawi się jakieś rozwiązanie, a być może uda się ją zakończyć - przekazał.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ustawa o jawności majątków polityków? Były premier zareagował śmiechem

Od momentu zaginięcia Beaty Klimek służby już trzykrotnie pojawiły się na posesji Jana Klimka - męża zaginionej. Za pierwszym razem przeprowadzono dokładne przeszukania działki, domu i pobliskich zbiorników wodnych - miało to miejsce 20 listopada. Zabezpieczono również dwa samochody. Podczas drugiej wizyty - 26 listopada - policjanci pobrali próbki do badań z garażu. Trzeci raz wrócili w piątek, 6 grudnia.

Jak dowiedziała się WP, przeszukiwana była działka w pobliżu domu Klimków - należąca do męża zaginionej. Funkcjonariusze przybyli na posesję w towarzystwie psa tropiącego. Jak mówi nam policjant, zaznajomiony ze sprawą, jest to pies wyszkolony do wyszukiwania zapachu ludzkich zwłok.

Tajemnicze zaginięcie Beaty Klimek

Już jakiś czas temu pojawiały się podejrzenia, że związek ze sprawą może mieć mąż 47-latki, z którym kobieta jest w trakcie rozwodu. Mężczyźnie zaproponowano badanie wariografem, ale odmówił. Jednocześnie chętnie rozmawia z mediami. Jan Klimek zapewnia, że nie ma nic wspólnego ze sprawą. Twierdzi, że zaginięcie żony jest dla niego problemem, ponieważ nie może wziąć rozwodu i ułożyć sobie życia z nową partnerką.

Z informacji przekazanych nam przez rodzinę pani Beaty wynika, że Beata przed zaginięciem bała się o swoje bezpieczeństwo. Kobieta czuła się śledzona, a agresja ze strony męża spowodowała, że zdecydowała się założyć w domu monitoring. Ten został odłączony właśnie 7 października.

Nie tylko mąż pani Beaty jest tutaj zagadkową postacią. Kolejną osobą, która w tym temacie pojawia się na ustach mieszkańców jest obecna partnerka Jana Klimka - Agnieszka B.

Po zaginięciu Beaty Agnieszka i Jan przeprowadzili się do domu, w którym mieszkała zaginiona. Ich zachowanie wzbudziło podejrzenia okolicznych mieszkańców, którzy przekazali w rozmowie z "Faktem", że Jan Klimek miał wysprzątać wszystkie rzeczy swojej żony i wypowiada się o niej w czasie przeszłym.

W sprawie pojawił się jeszcze jeden, mroczny wątek. Okazuje się, że Agnieszka B. odbywała w przeszłości karę więzienia w związku z zabójstwem swojego pierwszego męża. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście poniżej:

Wirtualna Polska skontaktowała się z rzecznikiem prokuratury w Szczenicie Łukaszem Błogowskim, który podkreśla, że służby nadal pracują nad rozwiązaniem tej sprawy, a prokuratura nie zaprzestaje żadnych czynności wyjaśniających.

Nieco więcej udało nam się dowiedzieć od policji. Funkcjonariusze potwierdzają, że sprawa jest w toku, ale nie ukrywają, że jest ona wielowątkowa. - Mieszkańcy już wydali wyrok, ale mogę powiedzieć, że jest to wszystko bardzo złożone. Prowadzimy działania, ale właśnie ze względu na to, że jest to mała społeczność, to udzielamy minimum informacji - mówi nam jeden z policjantów, zaangażowanych w sprawę.

"Nie ma zbrodni doskonałych"

Funkcjonariusze zaznaczają, że na jakiekolwiek informacje bardzo liczy też rodzina zaginionej, dlatego w komunikatach są oszczędni, szczególnie w tych mogących wywołać sensację.

WP dowiedziała się także, że chwilowo są wstrzymane działania nurków na pobliskich akwenach wodnych. Nie oznacza to jednak ich wycofania się ze sprawy. - Zespół nurków pracuje, ale nie jest tak, że te czynności odbywają się codziennie. Nie mogę zdradzić także miejsca ich pracy - podsumowuje policjant.

- Nie ma zbrodni doskonałych. Jeżeli potwierdzi się, że doszło tutaj do przestępstwa, to zostanie to udowodnione i o tym trzeba pamiętać - mówi policjant.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Przeczytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)