Duda wraca do akcji służb w Pałacu. Ma "jedną" uwagę ws. zatrzymania
Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla Kanału Zero powiedział, że poprosiłby Kamińskiego i Wąsika o opuszczenie Pałacu Prezydenckiego, gdyby wiedział o wejściu policji i gdyby służby zwróciły się do niego w tej sprawie. - Można było zrobić tylko jedną rzecz, której nie zrobili i tu jest moja uwaga - dodał, odnosząc się do funkcjonariuszy.
02.02.2024 | aktual.: 02.02.2024 22:54
Andrzej Duda w piątek udzielił wywiadu Kanałowi Zero. Jednym z wątków była kwestia zatrzymania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w Pałacu Prezydenckim pod nieobecność jego gospodarza.
Stanowski i Mazurek spytali prezydenta o okoliczności zatrzymania Kamińskiego i Wąsika w Pałacu Prezydenckim. Wg doniesień kilku mediów, prezydent miał mieć pretensje do funkcjonariuszy SOP, którzy pod jego nieobecność wpuścili do Pałacu Prezydenckiego policjantów, by ta zatrzymała prawomocnie skazanych polityków PiS.
Do tej historii nawiązał Krzysztof Stanowski - Dziś dochodzi do sytuacji, ze pół Polski się cieszy, gdy prezydenta zastawi autobus, gdy do Pałacu wejdą ludzie - w tym przypadku funkcjonariusze - których pan prezydent sam nie chciał wpuszczać. Czy pan dziś wierzy swojej ochronie, czy pan wierzy swoim pracownikom Pałacu? - pytał dziennikarz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duda twierdzi, że rozumie funkcjonariuszy SOP
- Ludzie mają swoje poglądy. Nigdy swoich pracowników nie pytałem, na kogo głosują. Moich ministrów też nie - zakładam, że głosowali na mnie. Natomiast urzędników nigdy nie pytałem, czy na mnie głosują. Pani, która pracuje w sekretariacie prezydenta, pracuje nieprzerwanie od 1995 roku - mówił prezydent.
- Tak, mam pełne zaufanie. Mam pełne zaufanie do ludzi, którzy są w mojej bezpośredniej ochronie. Ci ludzie robią wszystko, co w ich mocy, by jak najlepiej wykonywać swoje zadania - mówił.
- Nie poczuł się pan zdradzony tego słynnego dnia? - dopytywał Stanowski.
- Nie, nie poczułem się zdradzony tego słynnego dnia. Jeżeli mam jakiekolwiek uwagi do działania funkcjonariuszy, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za wejście do Pałacu Prezydenckiego, to jest to uwaga kultury bycia, a nie wykonywania obowiązków służbowych. Taki jest układ prawny, że panowie z SOP i policji podlegają MSWiA. Dostali polecenie służbowe i musieli to polecenie wykonać. Można było zrobić tylko jedną rzecz, której nie zrobili i tu jest moja uwaga. A mianowicie: człowiek, który prowadził to zadanie, zna mnie bardzo dobrze. Pracował ze mną przez wiele lat. Mógł skontaktować się ze mną, przyjść do mnie. Powiedzieć: "panie prezydencie, ma pan w Pałacu gości, a my mamy zadania, jeśli chodzi o tych gości. Bardzo byśmy prosili, żeby pan porozmawiał z gośćmi i żeby goście wyszli z Pałacu Prezydenckiego, bo musimy wykonać nasze zadania i nie mamy wyjścia". Wiem, że musieli wykonać swoje zadania. To jest rozkaz, to jest służba. To nie zostało zrobione. Jeśli o coś mam pretensje, to o to - tłumaczył.
- Nikt ich tutaj (Wąsika i Kamińskiego - red.) nie ukrywał i nie chronił - podkreślał prezydent.
Na pytanie, czy prezydent kazałby po ewentualnej konsultacji z służbami wyjść swoim gościom, odpowiedział, że "musiałby z nimi porozmawiać". - Nie byłoby wyjścia. Musiałbym ich poprosić, żeby opuścili Pałac Prezydencki. Ze względu na funkcjonariuszy, tych ludzi. Oni mają rozkazy, które muszą być wykonane - dodał.