"Zapijał się tak, jakby świadomie dążył do śmierci"
Potem nadeszła czarna rozpacz. Ludwika Wujec: - On po prostu nie wiedział, jak teraz ma żyć. Szalał, rozpaczał i pił. Danuta Brukwicka: - Ta rozpacz, ten alkohol. To było straszne. Widzę jeszcze te obrazy z Żoliborza... Nie jestem w stanie tego wspominać. Henryk Wujec: - Zapijał się tak, jakby świadomie dążył do śmierci. Tak dużo pił, palił, jakby chciał zejść z tego świata.
Kobiety. Przyjaciele nie potrafią zliczyć, ile ich było. Bywało z nimi dramatycznie, jak z tą, którą na Mickiewicza przyszła odbić z rąk Jacka... jej partnerka. Na ścianach zostały po tej wizycie ślady krwi Jacka, a w wazonach setki połamanych kwiatów, które stały w domu, nie wiadomo skąd. "Samotny w pustym domu, zakochany śmiertelnie w dziewczynie, której nie ma wśród żywych, przyciągałem samą swoją obecnością najwspanialsze samotne. Krzywdziłem je, skoro zawsze nad ranem odchodziłem rozmawiać z Gają i później włóczyłem się po mieście, bo nie lubiłem wspólnych śniadań z kobietą, która nie była nią" - wspominał.
Jacek przeżył po śmierci Gajki jeszcze dwadzieścia dwa lata. Ożenił się po raz drugi. Miłość do Gajki była jednak w nim do ostatnich dni ciągle żywa. "Zawsze myślałem, że człowiek może zbudować w życiu tylko jedną miłość. A potem Gaja umarła i długo byłem sam. Teraz już nie jestem sam i zadaję sobie pytanie, czy zdradzam moją pierwszą miłość. Czy zdradzam drugą?" - pisał w książce "Spoko! Czyli kwadratura koła". Kiedy leżał, chory wspominał ich wspólne chwile. Przed śmiercią powtarzał jej imię.
Na zdjęciu Jacek Kuroń na pogrzebie żony Grażyny (został wypuszczony jedynie na jej pogrzeb).
Fragmenty książki "Gajka i Jacek Kuroniowie" Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin publikujemy dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czerwone i Czarne.
(js)