Dramat na trasie S‑7. Rozpędzona ciężarówka staranowała robotników drogowych, którzy czyścili kanalizację
Podczas prac konserwacyjnych drogi szybkiego ruchu Gdańsk–Warszawa doszło do strasznego wypadku. Rozpędzony tir wjechał w autobus z robotnikami stojący na poboczu. Dwóch mężczyzn zginęło na miejscu. Niedługo później ojciec jednego ze zmarłych dostał zawału.
Do zdarzenia doszło 9 listopada br. pomiędzy węzłami Nidzica Południe/Nidzica Północ. Podczas prac przy konserwacji kanalizacji drogi szybkiego ruchu Gdańsk–Warszawa, drogowcy zrobili sobie przerwę. Wsiedli do busa zaparkowanego za światłami ostrzegawczymi, by coś zjeść. Wtedy staranował ich rozpędzony tir.
Czytaj także: Kierowca, który potrącił dwóch nastolatków, w tym śmiertelnie 13-latka, usłyszał zarzuty
Dramat na trasie S-7. Kierowca tira był rok od emerytury
Kilkudziesięciotonowy rozpędzony tir, który staranował furgon drogowców, najpierw uderzył w przyczepkę, na której migały światła ostrzegawcze i ostrzeżenia o robotach drogowych. To uderzenie sprawiło, że bus stanął w poprzek drogi. Wtedy ciężarówka zmiażdżyła jego kabinę pasażerską.
Wstrząśnięty kolega ofiar opowiedział na łamach "Faktu" przebieg dramatycznego w skutkach zdarzenia.
– Pracowali od rana przy czyszczeniu kanalizacji deszczowej. Akurat przed dziesiątą była przerwa na drugie śniadanie. Weszli do busa zjeść kanapki, Jurek z Jarkiem usiedli z przodu. Ci co siedzieli z tyłu przeżyli – powiedział.
Jednostka OSP Janowiec Kościelny została zaalarmowana o wypadku drogowym o godz. 9:20 W działaniach, które zakończyły się około godziny 15:30 uczestniczyły W działaniach uczestniczyły następujące zastępy i służby: JRG Nidzica, KP PSP Nidzica, OSP Janowiec Kościelny, OSP Łyna, OSP Kozłowo, N0148 - ZRM Nidzica, N0125- ZRM Olsztynek, Ratownik 8- LPR Olsztyn.
– Świadkowie mówią, że ten tir od dłuższego czasu jechał prawymi kołami po pasie awaryjnym. Dodatkowo jechał pod słońce. Mógł nie zauważyć migających światek ostrzegawczych. Kierowca nie należał do młodzików. Za rok miał iść na emeryturę. Jemu nic się nie stało – dodał znajomy ofiar.
Dramat na trasie S-7. Lista ofiar nie skończyła się na samym wypadku
Oprócz dwóch ofiar śmiertelnych wypadku i dwóch rannych z busa, był jeszcze piąty poszkodowany. To Henryk Ł., właściciel firmy wykonującej prace drogowe i ojciec Jarosława. Gdy zobaczył, co się stało z jego synem, dostał zawału serca. Przeżył.
Sprawę bada policja i biegli, ale ale póki co za tę katastrofę nikt nie usłyszał zarzutów.
Źródło: Fakt
Czytaj także: Znaczny skok szczepień wśród górali. Zaskakujący powód