Dramat Mariupola. Władze: grozi nam wybuch epidemii
Mieszkańcy oblężonego od początku marca Mariupola, którym nie udało się ewakuować z miasta, muszą mierzyć się z kolejnym zagrożeniem: wybuchem epidemii - alarmuje rada miejska. - W zrujnowanym Mariupolu panują średniowieczne warunki życia - ocenia mer miasta Wadym Bojczenko.
Mariupolska rada miejska alarmuje na swoim kanale na Telegramie, że z powodu coraz wyższych temperatur powietrza, wielu martwych ciał pod gruzami budynków i skrajnie niehigienicznych warunków życia cywilów ukrywających się w okupowanym przez Rosjan mieście, istnieje tam duże ryzyko wybuchu epidemii.
"Blisko 100 tys. mieszkańców Mariupola cierpi nie tylko z powodu rosyjskich działań, ale też z powodu zagrożenia wybuchem epidemii cholery, dyzenterii lub zakażeń pałeczkami okrężnicy" - przekazano w komunikacie.
Jak poinformowała rada miasta, cywilom brakuje przede wszystkim dostępu do wody pitnej, kanalizacji i pożywienia.
"W Mariupolu panują średniowieczne warunki życia"
"Rosyjscy okupanci nie potrafią zapewnić mieszkańcom jedzenia, wody i lekarstw albo po prostu nie są tym zainteresowani. Blokują wszelkie próby ewakuacji, dlatego ludzie będą umierać. W zrujnowanym Mariupolu panują średniowieczne warunki życia. Potrzebna jest natychmiastowa i całkowita ewakuacja miasta" - zaapelował mer Mariupola Wadym Bojczenko.
Prawdopodobnie około 1000 mieszkańców Mariupola wciąż ukrywa się w rozległych podziemnych korytarzach i schronach na terenie fabryki Azowstal, gdzie walczą pułk Gwardii Narodowej Azow i 36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej. Podejmowane w ciągu ostatnich dni przez stronę ukraińską próby ewakuacji cywilów z Azowstalu nie przyniosły rezultatu.
Oblężenie miasta przez rosyjskie wojska trwa od początku marca. W Mariupolu mają miejsce ciągłe ostrzały i bombardowania. Sytuacja mieszkańców jest katastrofalna; według ostrożnych szacunków mogło tam już zginąć ponad 20 tys. osób.
Czytaj też: