Dorota Zawadzka "Superniania" o nastolatkach w Sejmie: przeraziła mnie zajadłość tych dzieci
- Oglądałam niemal całe obrady z okazji Sejmu Dzieci i Młodzieży. To wspaniale, że się angażują, ale ich zajadłość i zapalczywość mnie przeraziła - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Dorota Zawadzka. Zapytaliśmy ją, czy radykalne postawy młodych ludzi to dzisiaj efekt indoktrynacji w domach, czy zaostrzania retoryki w mediach.
Dorota Zawadzka podbiła polskie media jako gospodyni programu "Superniania". Z okazji Dnia Dziecka pedagog i psycholog postanowiła obejrzeć coroczne obrady tzw. Sejmu Dzieci i Młodzieży. Wydarzenie organizowane od 1994 roku ma na celu propagowanie parlamentaryzmu wśród młodzieży. Od ubiegłego roku staje się jednak regularną wymianą ciosów skrajnych postaw prawicowych i lewicowych.
W tym roku od młodych uczestników spotkania usłyszeliśmy m.in. o "faszystkowskiej Unii Europejskiej" i "współczuciu dla pracowników Jarosława Kaczyńskiego".
Patryk Osowski (WP): Na Twitterze napisała pani, że "oglądając obrady była zdruzgotana". Dlaczego?
Dorota Zawadzka: Świetnie, że młodzież ma swoje poglądy i interesuje się czymś więcej niż gry i ciuchy. To super. Martwi mnie jednak, że są naszymi kalkami. To my dorośli spowodowaliśmy tą radykalizację. Niestety.
PO: Głównym tematem obrad była dekomunizacja...
DZ: Super, że chcą dekomunizować. Nasuwa mi się tylko pytanie, czy mają pomysł kogo zaproponować w zamian. Czytałam cały projekt ustawy, nad którą debatowali i faktycznie nie ma tam informacji, że mają to być wyłącznie Żołnierze Wyklęci. Wyraźnie zaznaczono, że chodzi o lokalnych bohaterów takich jak np. żołnierz, lekarz, ksiądz, czy nauczyciel.
Na pierwszy plan wybijała się jednak niestety głównie zajadłość i zapalczywość. Te dzieciaki żyją w wolnej Polsce, a tacy są zamknięci na inność, Europę i świat. Rozumiem, że 60-letni człowiek jest skostniały w swoich poglądach, ale oni dopiero wchodzą w dorosłość, a już wszystko widzą czarne lub białe.
PO: Ich radykalizm to efekt tego co wynoszą z domów, czy raczej słyszą w mediach i telewizji?
DZ: Jeżdżę i rozmawiam z młodymi ludźmi. Bardzo często kalkują skrajne opinie, a jak zapytam ich głębiej, często nie wiedzą, o co chodzi. Uważam więc, że jest to uśrednienie.
Wiadomo, że każdy przechodził przez okres "korwinizmu" i tego, że chciał się twardo wszystkim postawić. Szkoda tylko, że młodzi uczą się od nas głównie hejtu i walki.
PO: Czy nie za dużo było też ingerencji dorosłych w samo wydarzenie? Z jednej strony uczestnikom zaproponowano akurat temat dekomunizacji. Z drugiej, zdaniem przedstawicieli Sejmu, na których powołuje się Telewizja Republika, posłanka PO Joanna Augustynowska miała namawiać dzieci do zakłócenia czy nawet zerwania obrad.
DZ: Nie wiem, czy temat dezubekizacji był z góry narzucony. Dostałam telefon od jednego z uczestników obrad, który zapewniał mnie, że temat wybrali sami. Ale generalnie dorośli powinni być bardziej odpowiedzialni. Dzieci powinny mówić o problemach społecznych, a nie angażować się politycznie. Rozdawanie gwizdków i nawoływanie do bojkotu to głupota. Nie tak powinniśmy robić.
Czytaj także: Dzieci zerwą obrady w Sejmie? "Są namawiani przez PO"
PO: Zabrakło więc również merytoryki?
DZ: Oczywiście. Muszę też przyznać, że po moich wpisach w internecie, gdzie napisałam, że jestem zszokowana, ruszyła na mnie fala "żołnierzy". Lubię dyskutować, ale oni zabrali się za hejtowanie mnie. "Stara głupia babo, co ty wiesz?" - pisali. Są powierzchowni, a kiedy brakuje im argumentów wręcz agresywni.
Jeśli rozmawiają tak z dorosłymi, to nie ma problemu, bo dorosły sobie poradzi. Ale jeśli komunikują się tak ze sobą, jest to tragedia. Niestety my dorośli tak się już podzieliliśmy, że nawet w rodzinach nie możemy ze sobą normalnie rozmawiać.
Wojciech Młynarski śpiewał: "Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie?". Ale po co ciągle burzyć. Myślę, że powinniśmy pójść po rozum do głowy i zacząć ten rów zasypywać.