Dopłaty to nie manna z nieba
Z Janem Krzysztofem Ardanowskim, prezesem
Krajowej Rady Izb Rolniczych o polityce informacyjnej na temat
unijnych dopłat bezpośrednich dla rolnictwa rozmawia "Nasz
Dziennik".
03.11.2004 | aktual.: 03.11.2004 06:10
Jak Pan ocenia sposób informowania społeczeństwa o dopłatach bezpośrednich, od niedawna wypłacanych naszym rolnikom?
Jestem nim po prostu przerażony. Jeśli inne organizacje nie reagują, widząc jak społeczeństwo polskie jest niedoinformowane, to tym bardziej Izby Rolnicze muszą reagować. Otóż zaangażowaliśmy się w namawianie rolników, aby ci występowali o dopłaty bezpośrednie, zorganizowaliśmy pomoc w wypełnianiu wniosków, świadczoną przez około 1300 osób z Izb Rolniczych. Dopłaty bezpośrednie są mechanizmem wspólnej polityki rolnej i dotyczą wszystkich rolników w UE.
Polscy rolnicy też mogą korzystać z tych dopłat, chociaż są one znacznie niższe niż w innych krajach Unii. Niestety, podczas negocjacji Polska zgodziła się na tak niskie dopłaty. Ponadto trzeba pamiętać, że Polska wpłaca składkę do unijnej kasy i te pieniądze mogą wracać do kraju w formie dopłat bezpośrednich. Jesli dany kraj nie wykorzysta tych pieniędzy, to niewykorzystana część wraca do Brukseli. Takie pieniądze nie mogą być przeznaczone na inne cele. Często stawia się w naszym kraju zarzuty, że rolnicy jako grupa zawodowa, mają wsparcie finansowe, zaś inne grupy takiego wsparcia nie mają. Taki mechanizm wspierania rolnictwa jest w całej Unii. Natomiast sposób informowania społeczeństwa o dopłatach bezpośrednich jest skandaliczny. Media opierają się na wypowiedziach przedstawicieli władz: ministra rolnictwa, premiera, prezydenta. Nieuczciwe jest sugerowanie mieszkańcom miast, że chłopi otrzymują olbrzymią pomoc, że ta pomoc tak naprawdę jest nieuprawniona, że jest to pomoc, która w dużej mierze może być
nawet zmarnowana. Jest to informowanie krzywdzące dla rolników, ponieważ mówienie półprawd jest kłamstwem i takie kłamstwo zaczyna się w Polsce szerzyć. (PAP)