PolitykaDoniesienia o rosyjskich "hakach" i współpracy Trumpa to prawda? Nowe poszlaki

Doniesienia o rosyjskich "hakach" i współpracy Trumpa to prawda? Nowe poszlaki

Coraz więcej wskazuje na to, że amerykańska społeczność wywiadowcza jest przekonana, że prezydent elekt USA Donald Trump znajduje się pod wpływem rosyjskich służb. Nowe informacje zdają się potwierdzać przynajmniej część rewelacji zawartych w sensacyjnym dossier przygotowanym przez brytyjskiego eks-szpiega.

Doniesienia o rosyjskich "hakach" i współpracy Trumpa to prawda? Nowe poszlaki
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | JUSTIN LANE

13.01.2017 | aktual.: 13.01.2017 15:59

W nocy z czwartku na piątek dziennikarz "Washington Post" David Igantius poinformował, powołując się na źródła w administracji, że Michael Flynn, były szef Wojskowej Agencji Wywiadowczej (DIA) wyznaczony przez Trumpa na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego kilkakrotnie kontaktował się z rosyjskim ambasadorem w USA Siergiejem Kisliakiem w dzień ogłoszenia przez prezydenta Obamę nowych sankcji związanych z działalnością rosyjskich hakerów. Budzi to podejrzenia, że Flynn, osoba o znanych związkach z Rosją, próbował ostrzec Moskwę przed decyzją prezydenta lub skoordynować odpowiedź na nią.

- Kaliber tej informacji jest ogromny. Tym bardziej że znam Ignatiusa i jest to osoba o ogromnym profesjonalizmie i bardzo dobrze poinformowana, szczególnie wśród źródeł służb. To bardzo martwi - mówi WP Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura think tanku German Marshall Fund.

Już sam fakt przejęcia rozmowy telefonicznej Flynna świadczy o tym, że amerykańskie służby podejrzewają ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta elekta o współpracę z Rosją. Jak informowały BBC i "Guardian", już latem ubiegłego roku, kiedy pojawiały się pierwsze doniesienia na ten temat, FBI starało się o zgodę sądu FISA na prowadzenie kontroli operacyjnej wobec współpracowników Trumpa. Początkowa aplikacja miała zostać odrzucona, lecz w październiku Biuro w końcu miało uzyskać taką zgodę.

Ale to nie jedyny sygnał sugerujący że amerykańskie służby mają poważne wątpliwości co do związków Trumpa z Rosją. W czwartek największy izraelski dziennik "Jediot Achronot" podał, że izraelski wywiad otrzymał ze strony służb amerykańskich ostrzeżenie, by po inauguracji Trumpa nie wysyłać do Waszyngtonu najbardziej wrażliwych informacji, bo mogą one zostać przekazane Rosji, a dalej Iranowi.

- Akurat ta informacja wydaje mi się mało prawdopodobna, bo wskazywałaby na wielki brak profesjonalizmu, a nawet patriotyzmu ze strony amerykańskich służb. To prawda, że są obecnie w bezprecedensowy sposób atakowane przez Trumpa, ale takie zachowanie wydaje mi się bardzo niecharakterystyczne dla Amerykanów - komentuje Baranowski.

Ale są też i inne sygnały uwiarygadniające to, co Baranowski nazywa "najkoszmarniejszym scenariuszem", tj. sytuacji w której prezydent Stanów Zjednoczonych znajduje się pod wpływem Rosji. Chodzi o część informacji zawartych w opublikowanym przez portal Buzzfeed raporcie dotyczącym współpracy otoczenia Trumpa z Rosjanami oraz posiadanych rzekomo przez rosyjską FSB sekstaśm stosowanych jako "haki" na prezydenta elekta. Jak podał "Wall Street Journal", sensacyjne dossier przygotował na zlecenie republikańskiej i demokratycznej opozycji były oficer brytyjskiego wywiadu MI6 Christopher Steele. Jego najnowsze raporty zawierają szereg błędów i budzą znaczne wątpliwości, jednak zarówno amerykańskie jak i brytyjskie służby przekonują o tym, że dotychczasowa praca agenta (który od czasu ujawnienia jego tożsamości pozostaje w ukryciu) była bardzo rzetelna, a jego reputacja nienaganna.

Co więcej, przynajmniej część zawartych w nim rewelacji potwierdzają inne źródła. Jak podał dziennikarz telewizji BBC Paul Wood, informacje o istnieniu taśm podawały dwa inne ośrodki. Z informacji przekazanych mu przez CIA wynika, że nagrań "natury seksualnej" z udziałem Trumpa jest kilka, są dobrej jakości i . Dodatkowo, informację o istnieniu taśm miał przekazać amerykańskiej administracji szef służby wywiadowczej "kraju Europy Wschodniej". Z kolei wywiad jednego z państw bałtyckich miał nagrać rozmowę sugerującą finansowe wsparcie kampanii Trumpa przez Kremla.

Do tego dochodzą inne, niepotwierdzone jak dotąd pogłoski i doniesienia o kolejnych dowodach współpracy Trumpa i jego zespołu z Moskwą. Wśród nich są informacje wiążące Trumpa z rosyjską przestępczością zorganizowaną. Część tych powiązań - np. z firmą developerską Bayrock, kierowanej m.in. przez Feliksa Satera, człowieka o udowodnionej przeszłości w rosyjskiej mafii - jest udokumentowana.

O jednej z nich pisał były oficer amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) John Schindler.

"W centrum długotrwałych tajnych związków Trumpa z Rosją są pieniądze, nie szpiegostwo. Trump Organization wydaje się mieć związki z rosyjską przestępczością zorganizowaną, która jest powiązana z Kremlem i jego tajnymi służbami. Putin i jego szpiedzy wiedzą więc o Trumpie wszystko" - napisał Schindler w artykule dla portalu Observer.com. Były funkcjonariusz kontrwywiadu na końcu tekstu dodał tajemniczo brzmiące ostrzeżenie mogące świadczyć o tym, że światło dzienne mogą ujrzeć kolejne niewygodne dla niego informacje.

"Wielokrotnie ostrzegałem prezydenta elekta, by nie wszczynał niepotrzebnych konfliktów z naszymi szpiegami, którzy wiedzą pewne rzeczy. Dodam tylko, że sprawy przybiorą dla Trumpa jeszcze gorszy obrót, jeśli nie przyzna się do wszystkiego" - napisał.

Tymczasem jak powiedział WP były specjalista brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych ds. przestępczości zorganizowanej, to, że dodatkowe materiały mogące skompromitować Trumpa istnieją jest właściwie pewne i prawdopodobnie mają je nie tylko rosyjskie służby.

- Już służby czechosłowackie - pierwsza żona Trumpa była Czeszką - miały trzy teczki na niego. Z racji swoich związków z Arasem Agalarowem (azerskim biznesmenem powiązanym z Kremlem - przyp. OG) informacje o Trumpie są też w archiwach azerskich. Z kolei Moskwa wie właściwie wszystko o tym co robił przez lata w Rosji i innych krajach - mówi rozmówca WP. - Z kolei od strony USA, agencje kontrwywiadowcze i podatkowe muszą posiadać wiedzę na temat ludzi podejrzewanych o pranie brudne pieniądze za pośrednictwem nieruchomości i innych projektów Trumpa. Bez wątpienia żadne z tych materiałów nie są dla niego zbyt przyjemne - dodaje.

Jak zauważa Baranowski, sytuacja jest niezwykle poważna bez względu na to, ile we wszystkich podnoszonych wobec Trumpa wiadomości jest prawdy.

- Gdyby z tego, co jest w opublikowanym niedawno raporcie potwierdziła się choćby jedna dziesiąta, to byłoby to straszną wiadomością - mówi Baranowski. - Ale z drugiej strony, jeżeli założymy że nic z tego nie jest prawdą, to na całej sytuacji najbardziej korzysta Rosja. To wszystko bowiem podważa człowieka, który za chwilę stanie się prezydentem. Podważa więc samą demokrację i cały prestiż tego kraju. Pytanie tylko, czy Rosjanie są na tyle mocni, by coś takiego przeprowadzić.

Zobacz także
Komentarze (160)