Donald Tusk: marszałek Oleksy nie był marszałkiem marzeń
(RadioZet)
04.11.2004 09:29
Gościem Radia Zet jest wicemarszałek Sejmu i lider Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Czy PO przyłoży rękę do odwołania marszałka Sejmu Józefa Oleksego? Taki wniosek złożyło wczoraj PiS. Gdy zrezygnował Marek Borowski staraliśmy się nie dopuścić do wyboru Józefa Oleksego na marszałka i nic dziwnego, że dla PO, jak i innych partii opozycyjnych, marszałek Oleksy ze względów politycznych, nie osobistych, przynajmniej do wczoraj, nie był marszałkiem marzeń. Mamy przekonanie, nie tylko w związku z Józefem Oleksym, ale w związku z innymi liderami tej formacji politycznej, że dobrze by było, by to środowisko przeszło do historii. Wiem, że to dość ciężkie słowa, ale nikt już nie ma wątpliwości, że ze środowiskiem politycznym, którego jednym z liderów jest Józef Oleksy wiążą się bardzo realne zagrożenia i kłopoty III RP. Dlatego z zasady chcielibyśmy postępować tak, aby maksymalnie skrócić rządy SLD. Nie zmienia to mojego przekonania, w takich sytuacjach, gdy
pojawiają się kolejne wota nieufności wobec ministrów czy teraz wobec marszałka Józefa Oleksego, że jest to takie trochę harcowanie, ogłaszanie wniosków, które rzadko kiedy mają szansę powodzenia. To jest takie trochę chłopięce. Czy PO przyłoży rękę do tego harcowania, czy będzie głosowało za odwołaniem pana marszałka? Będziemy głosowali, tak będziemy rekomendować, za odwołaniem marszałka Oleksego, chociaż powstrzymywałbym się w przyszłości od składania wniosków, których szansa jest niewielka. Prezydent mówi, że to co wyprawiają politycy opozycyjni, to jest demontaż III RP. Mam wrażenie i nie jest ono przecież tylko moją intuicją, że z dnia na dzień, a czasem nawet z godziny na godzinę dowiadujemy się takich rzeczy o środowisku pana Aleksandra Kwaśniewskiego i Józefa Oleksego, że rzeczywiście demontaż Polski wydaje się słowem dość zasadnym, ale nie w odniesieniu do działań opozycji, tylko w odniesieniu do tego, co działo się przez ostatnie lata. Zaczynamy się coraz częściej obawiać, że w odniesieniu do
ostatnich piętnastu lat, przez cały czas III RP, ten demontaż, to nie gra polityczna tej czy innej partii, tylko coraz bardziej pogmatwane i coraz ciemniejsze związki formacji politycznej reprezentowanej przez pana prezydenta i pana marszałka, że to jest ten świat, o którym czasami dowiadywaliśmy się, a niektórzy z nas z niedowierzaniem kiwali głowami, że to jest chyba niemożliwe. To jest ten świat, w którym jak nie Starachowice, to Opole, jak nie Opole, to Gorzów, że wspomnę o sprawach samorządowych...Szkoda czasu na ilustrowanie tej bardzo ponurej i coraz bardziej prawdopodobnej tezy, że Aleksander Kwaśniewski i Józef Oleksy to uczestnicy formacji, która w jakimś sensie oszukała te piętnaście lat. Rozumiem dlatego nerwowość pana prezydenta Kwaśniewskiego, ale jej źródła to nie działanie opozycji. Jej źródła tkwią w samym panu prezydencie i jego środowisku. Czy komisja śledcza ds. Orlenu może być takim końcem „grubej kreski” dla lewicy? „Gruba kreska” to w ogóle nieszczęsne sformułowanie. Z całą pewnością
jednak okazuje się dzisiaj, i nikt nie może mieć wątpliwości, że próba ukrycia czy unieważnienia historii, próba, którą najcelniej wyraził, chociaż z opacznym skutkiem, pan prezydent Kwaśniewski mówiąc „wybierzmy przyszłość, zapomnijmy o przeszłości”...Widać dzisiaj wyraźnie, że jeśli ktoś stara się zapomnieć o przeszłości, to ona wraca w postaci upiorów. Sądzę, że wyświetlenie nawet najboleśniejszych szczegółów w związku z aferą Orlenu i nie tylko, to nie jest zagrożenie demontażem III RP, jak to sugeruje pan prezydent, to jest szansa na przynajmniej częściową rehabilitację piętnastolecia. Bez dojścia do pełnej prawdy wszyscy będziemy mieli poczucie, że żyliśmy trochę w zakłamaniu. Sądzę, że dojście do pełnej prawdy będzie oznaczało koniec... Lewicy? Tej lewicy. Uważam zresztą, że inaczej, niż takie wnioski, które są szczypaniem tego czy innego polityka lewicy, ale rzetelne dokończenie pracy komisji i nie tylko komisji powoduje odejście tej formacji raz na zawsze. Jarosław Kaczyński mówi na łamach
„Polityki”, że powinna powstać komisja prawdy i sprawiedliwości, która sprawdzi co PZPR zrobiło z pieniędzmi, jak powstała nowa partia. Czy to dobry pomysł? Dobra jest na pewno determinacja - i dostrzegam ją i w PO i w PiS – ie - by te sprawy doprowadzić do końca. Niezależnie od kosztów, od ceny jaką nam przyjdzie zapłacić. Polacy na pewno nie wybaczą następcom, tym, którzy prawdopodobnie przejmą władzę po najbliższych wyborach, takiego machnięcia ręką, takiego powiedzenia: no, wybory się skończyły, wygraliśmy, w związku z tym darujemy tym wszystkim, co do których mamy przekonanie, że działali na niekorzyść RP. Dlatego nie będę komentował poszczególnych pomysłów. Pan Kaczyński znany jest z takiego temperamentu... Rewolucyjnego? Tak, trochę i takiej zawziętości. Właśnie zawziętość i determinacja, niezależnie jakimi sposobami dojdziemy do prawdy, będą potrzebne, by wszystkie te dość parszywe sprawy wyjaśnić do końca. Przyszła władza musi to zrobić. To nie jest kwestia politycznego wyboru, tylko absolutnego
historycznego przymusu. Kazimierz Olejnik, wiceprokurator generalny, powiedział wczoraj, że nie jest wykluczone, że Janowi Kulczykowi może być postawiony zarzut szpiegostwa. Tę wypowiedź dedykuję także panu prezydentowi. Wszystko co się dzisiaj dzieje wokół Orlenu, wokół prezydentury, wokół marszałka Oleksego jest wywołane zeznaniami, informacjami, które nie płyną z ław opozycji. To są informacje, które przekazał pan Kaczmarek, pan Barcikowski, pan Siemiątkowski, wczoraj pan Olejnik, a więc ludzie, którzy dziś współodpowiadają za władzę. Tym cięższe są te słowa i dziś nikt nie ma prawa ich lekceważyć, łącznie z prezydentem Kwaśniewskim. Gdyby się miało okazać, że pan Kulczyk działał nie tylko jako biznesmen, ale tak jak sugerują to niektórzy, na przykład pan Giertych, czy wczoraj pan Olejnik, że pan Kulczyk miał aktywne, robocze związki z wywiadem – należy domniemywać, że chodzi o wywiad rosyjski - to stawia to pod znakiem zapytania bardzo wiele działań także polityków i to tych z najwyższej półki. Można by
było wtedy oskarżyć prezydenta o zdradę dyplomatyczną? Nie chciałbym wyprzedzać wniosków, które powinny płynąć z bardzo uczciwej i rzetelnej pracy, bo to są sprawy najpoważniejsze. Nie ulega jednak wątpliwości, że także pan prezydent powinien przyłożyć wielką, wielką prace do tego, żeby wyjaśnić okoliczności jego dotyczące do samego końca. Jest w interesie, albo jego własnym, jeśli to wyjaśnienie oczyści go z tej atmosfery dwuznaczności, i w interesie RP, nawet gdyby się miało okazać odwrotnie. Od prezydenta wszyscy musimy oczekiwać nie utyskiwania, narzekania i takiego trochę bojaźliwego komentowania tej sprawy, tylko także determinacji w wyjaśnieniu wszystkich tych okoliczności do końca. Andrzej Celiński o komisji śledczej mówi, że jest to sowiecki trybunał, a dzisiaj w „Gazecie Wyborczej” politycy SLD nie wykluczają, że z komisji wyjdą. Jeśli miałoby się okazać, czy to jest pan Celiński czy ludzie z SLD, będą chcieli sparaliżować pracę tej komisji, to będzie oznaczało, że pan Kaczyński ma rację. To
znaczy, ze jeśli nie w tej, to w przyszłej kadencji trzeba będzie środków nadzwyczajnych, żeby wyjaśnić udział polskiej lewicy w tych paskudnych sprawach. Paraliż komisji będzie w jakimś sensie kolejną poszlaką na to, że SLD ma nieczyste sumienie, jako formacja, już nie poszczególni ludzie. Czy ma pan satysfakcję czy jest panu przykro patrząc na to co się dzieje? Widzi pani moją minę. Nie ma się z czego cieszyć. Nawet jeśli niektórzy politycy opozycji odczuwają takie Schadenfreude, że „mamy ich, dopadliśmy”, to tak naprawdę jest to sytuacja absolutnie dramatyczna dla Polski.