Donald Trump: sprawy między USA i Rosją "się ułożą". Dzień wcześniej mówił coś innego
Prezydent USA Donald Trump wyraził przekonanie, że napięte obecnie relacje między jego krajem a Rosją "ułożą się", choć dzień wcześniej mówił coś innego. Ocenił również, że Chiny zaangażują się w sprawę programu atomowego Korei Płn. Tymczasem chińskie firmy dostarczają Korei Płn. technologię i sprzęt do budowy rakiet.
Prezydent USA Donald Trump wyraził na Twitterze przekonanie, że napięte obecnie relacje między jego krajem a Rosją "ułożą się", dzięki czemu zapanuje "trwały pokój". Ocenił również, że Chiny zaangażują się w sprawę programu atomowego Korei Płn.
"Trwały pokój", a dzień wcześniej "historyczne dno"
"Sprawy między Stanami Zjednoczonymi a Rosją ułożą się. We właściwym czasie wszyscy pójdą po rozum do głowy i nastanie trwały pokój!" - napisał Trump.
Agencje przypominają, że mimo optymistycznego tonu swojego czwartkowego tweeta zaledwie dzień wcześniej amerykański prezydent mówił, że USA nie są w dobrych stosunkach z Rosją, a nawet sięgnęły one "historycznego dna".
Powiedział to krótko po wizycie sekretarza stanu USA Rexa Tillersona w Moskwie, gdzie szef amerykańskiej dyplomacji rozmawiał z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem oraz spotkał się z prezydentem Władimirem Putinem. Tillerson przyznał po rozmowach, że stosunki USA-Rosja są obecnie na niskim poziomie i cechuje je niski poziom zaufania. Zapowiedziano też powołanie grupy roboczej, która ma przyjrzeć się spornym kwestiom między obu krajami.
4 kwietnia USA przeprowadziły atak rakietowy na bazę wojsk syryjskich w odwecie za atak chemiczny, o który Waszyngton oskarża reżim w Damaszku. Rosja pozostaje sojuszniczką syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. - Mamy wrażenie, że kraje zachodnie, głównie Stany Zjednoczone, są wspólnikami terrorystów i wymyśliły całą tę historię, aby mieć pretekst" do ataku na bazę lotniczą - powiedział agencji AFP Asad o ataku chemicznym.
Trump przekonany, że Chiny zajmą się Koreą Płn.
W osobnym tweecie Trump napisał, że jest "głęboko przekonany", iż Chiny "zajmą się" Koreą Północną, która dokonuje prób rakietowych i nuklearnych mimo zakazujących jej tego rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zadeklarował jednak, że jeśli tak się nie stanie, Stany Zjednoczone "i ich sojusznicy zajmą się tym". Amerykańskie służby ostrzegają przed szóstą próbą nuklearną Korei Płn., do której może dojść w najbliższych dniach. To odpowiedź na wysłane przez Trumpa oddziały marynarki wojennej w rejon Półwyspu Koreańskiego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Administracja USA oczekuje od Pekinu, który jest sojusznikiem dyktatorskiego reżimu w Pjongjangu, większego zaangażowania się w rozwiązanie kwestii północnokoreańskiej.
We wtorek Trump poinformował na Twitterze, że powiedział prezydentowi Chin Xi Jinpingowi, z którym spotkał się niedawno, iż Pekin może oczekiwać lepszej umowy handlowej z USA, jeśli pomoże w rozwiązywaniu problemu północnokoreańskiego. Zarazem ostrzegł, że jeśli Chiny nie pomogą, USA "rozwiążą ten problem bez nich".
Chiny na granicę z Koreą Północną wysłały 150 tys. żołnierzy i ratowników medycznych. Pekin obawia się bowiem fali uchodźców, na wypadek rozpoczęcia przez USA nalotów na terytorium reżimu. Japoński dziennik „Sankei” poinformował, że amerykański atak rakietowy na Syrię, po niedawnym wykorzystaniu tam przeciw cywilom broni chemicznej, zrobił w Chinach duże wrażenie i sprawił, że Pekin zaczął poważnie traktować możliwość podobnych ataków na Koreę Północną.
Nadzieje Trumpa ws. pomocy Chin mogą okazać się płonne. "Washington Post" informuje, powołując się na informacje m.in. byłych i obecnych urzędników ONZ oraz amerykańskich służb, że chińskie firmy dostarczają Korei Płn. technologię i sprzęt potrzebny od wystrzelenia rakiet dalekiego zasięgu. Oficjalnie chińskie firmy nie udzielają na ten temat żadnych informacji, ale są dowody, że wysłały wspomniany sprzęt 18 miesięcy temu. Chiński rząd zdaje się przymykać oko na eksport broni, zakazany przez ONZ (80 proc. zagranicznych produktów w Korei Płn. pochodzi od tysięcy chińskich firm).
Źródło: PAP,Washington Post,Twitter