Dlaczego wiceminister rolnictwa musiała złożyć dymisję?
"Mój góralski charakter czasem mnie ponosi" - mówiła na spotkaniu z wyborcami w Nowym Sączu. Trafiła w sedno. Za to, że odsłoniła wstydliwe kulisy działalności resortu rolnictwa może zapłacić stanowiskiem. Szef rządu rozważa, czy przyjąć dymisję Okularczyk. Po naszej publikacji oskarżono ją o nielojalność wobec przełożonego, ministra Krzysztofa Jurgiela. Tego samego, który wysłał niedawno limuzynę po ojca Rydzyka. Tego, którego Platforma Obywatelska uważa za najgorszego ministra w rządzie.
Jak w gnieździe os
Mamy blisko 20-minutowy, dźwiękowy zapis spotkania w Nowym Sączu. Wiceminister Okularczyk wiele czasu poświęciła piętnowaniu sposobu, w jaki przygotowuje się nowe ustawy. Jeżeli tworzenie aktów prawnych odbywa się w takim pośpiechu, jak opowiadała, to nic dziwnego, że w Polsce powstaje mnóstwo bubli prawnych. Gorsze jest jednak to, że o kształcie prawa przesądzają grupy wpływu, dbające wyłącznie o swoje pieniądze. - Zbieramy się z dyrektorami departamentów, jest minister, uzgadniamy wszystko, a na drugi dzień dostaję do podpisu, z moim nazwiskiem, zupełnie co innego - mówiła bez ogródek Okularczyk.
Podlaskie lobby Jurgiela
Według pani minister, w resorcie rządzi lobby podlaskie. - Jest taki kawał, że niedługo nawet sprzątaczki będą z Podlasia. Bo stamtąd jest minister i cały gabinet polityczny, i biuro prasowe, i inne postacie - mówiła. Nie jest tajemnicą, że w latach 1997-2001 minister Jurgiel był przewodniczącym sejmiku województwa podlaskiego.
Co z projektem grup producenckich? Okularczyk podała się do dymisji i nie wiadomo, jakie będą losy pilotowanego przez nią programu rolniczych grup producenckich. Pierwszym krokiem miało być ustalenie minimalnych cen dla producentów tzw. owoców miękkich. Takich rolników w Małopolsce nie brakuje. Pani minister namawiała w Nowym Sączu do tworzenia spółek rolników i zakładów przetwórczych. Grupy producenckie byłyby wspierane przez państwo.
Małopolska nie jest uboga
Zdaniem Okularczyk, nieumieszczenie Małopolski na liście obszarów ubogich, jest krzywdzące dla naszego województwa. - Ściana wschodnia i świętokrzyskie. Podkarpackie jest. (...) Warmińsko-mazurskie ktoś wpisał kosztem Małopolski - mówiła. Obszary zaliczone do ubogich dostaną ponad miliard euro. Pani minister namawiała do walki o pieniądze dla Małopolski: - Trzeba by to od strony "Solidarności" i do Kaczyńskiego. - Którego - pytał ktoś z sali. - Jarosława. Profesor nie ma czasu na takie rzeczy.
Mówiliśmy wam bzdety
Posłanka PiS z okręgu nowosądeckiego powiedziała wyborcom bez ogródek, że podczas kampanii byli oszukiwani. - Myśmy opowiadali różne bzdety o naprawie prawa, obiektywizacji czynników ekonomicznych, ratowaniu ubogich terenów, a w tej chwili niektórych warszawiaków to śmieszy - odsłaniała smutną rzeczywistość. - W Warszawie nie widać żadnego ubóstwa. Żeby widzieć ubóstwo, trzeba wyciągnąć te sto kilkadziesiąt kilogramów z samochodu i wsiąść na rower.
W interesie posłów-obszarników
Z tego, co mówiła Okularczyk wynika, że rząd nie bierze pod uwagę zapóźnienia cywilizacyjnego polskiej wsi ani niespotykanego we wspólnocie rozdrobnienia gospodarstw rolnych. - 30 lat temu w Unii rolnictwo wyglądało tak, jak u nas teraz - usłyszeli wyborcy. - To że 20 proc. rolników eksportuje i mają bardzo wysokie dopłaty to jedna strona medalu, a to że 58 proc. ma gospodarstwa poniżej pięciu hektarów i że dla tej populacji nie ma żadnego programu to druga strona. Prof. Okularczyk, specjalista w dziedzinie ekonomiki rolnictwa wie, w jakim kierunku powinny pójść polskie wysiłki w Brukseli. Namawiała ministra Jurgiela, by wystąpił z propozycją zmiany unijnych zasad, referujących w dopłatach rolnictwo wielkoobszarowe. Zdaniem Okularczyk, już w tym roku można było skierować dopłaty przede wszystkim do tzw. intensywnej produkcji rolnej na małych obszarach. Bez podawania nazwisk zasugerowała, że taki projekt utrącili posłowie, którzy mają wielkie gospodarstwa rolne.
Janusz Ślęzak, (Polskapresse)