Nasz sąsiad jeden przejmuje terytorium drugiego sąsiada - myślę o ataku Rosji na wschód Ukrainy,
czy właściwie na Półwysep Krymski - więc być może, może my powinniśmy się zastanowić w Polsce, skoro te zagrożenia
są konkretne i najnowsze przykłady pokazują, że nie jesteśmy bezpieczni, może powinniśmy znowu wprowadzić obowiązek służby wojskowej? Może jakąś, nie wiem,
lepszą edukację w szkołach średnich, jeśli chodzi o obronność? Może w tę stronę podążać?
Dotknął pan dwóch aspektów. Po pierwsze ta aktywność Rosji. Proszę zwrócić uwagę, że Rosja
jest krajem, który czasem chyba nie jest dostrzegany przez nasze elity polityczne jako
kraj, który ma naprawdę wysokiej klasy dyplomację. Ta dyplomacja jest cyniczna, od razu trzeba powiedzieć,
ale jest skuteczna. Bo Rosjanie podejmują aktywność militarną przede wszystkim w obrębie
byłych swoich republik postradzieckich albo na tak zwane zaproszenie - jak na przykład
znaleźli się w Syrii.
Rosja nie pozwoli sobie w moim przekonaniu na taki pełnoskalowy konflikt militarny. Jeżeli teraz
mówimy o relacjach Polska-Rosja.
W moim przekonaniu Polska nie jest targetem, nie jest celem dla Rosji, ale jest przeszkodą, która może
być w jakiś sposób nie tylko obchodzona, ale mogą być podejmowane takie
działania aktywne. Ja 2 lata temu zadałem takie prowokacyjne pytanie, chciałem
pobudzić polityków, publikując taki wywiad "Dlaczego przegramy wojnę
z Rosją?". Przegramy między innymi dlatego, że jesteśmy słabym krajem pod względem polityki zagranicznej, że
niestety rozbrajamy naszą armię, a nasza gospodarka jest trudna do porównania do rosyjskiej,
mimo że ona nie jest najsilniejsza na świecie. Tak że kwestie dotyczące z kolei tego, co pan przywołuje,
żeby przywołać z powrotem powszechny pobór czy wprowadzić edukację, to w stosunku
do tego pierwszego, to ja zdecydowanie mówię, że nie. Bo jeżeli my chcemy odbudować gospodarkę,
to ci, którzy proponują powszechny pobór, chyba nie komunikują społeczeństwa, że to będzie duże obciążenie finansowe dla
naszego kraju. Ja bym wolał, żeby młodzi ludzie byli kierowani, krótko mówiąc, na miejsca pracy, żeby miejsca pracy były stworzone, żeby
był zwiększony produkt PKD, żeby rozwijała się nasza gospodarka - wtedy będziemy bezpieczniejsi.
A to bardzo ciekawe, panie generale. Na przykład wprowadzenie euro w Polsce - ja wiem, że pytam o to generała, eksperta do
spraw bezpieczeństwa i kwestii militarnych, ale czy na przykład to by nas trochę nie związało bardziej z krajami zachodu i nie sprawiło, że będziemy
bezpieczniejsi także w wymiarze geopolitycznym - właśnie poprzez to zacieśnienie więzów gospodarczych, finansowych, wspólna waluta?
Jeżeli spojrzymy na kraje typu Estonia, tak, czyli na kraje, krótko mówiąc, bałkańskie,
które w większości weszły do strefy euro, to w okresie początkowym na
pewno jest to problem, tak, dla gospodarki, dla społeczeństwa, ale w konsekwencji to pozycjonuje
te kraje dużo wyżej. I ja osobiście nie czuję się jako ekspert
od spraw ekonomii, ale jako obywatel byłbym z tego zadowolony, gdybyśmy mieli tą samą walutę jak
kraje europejskie. Nie wisiałoby nad nami widmo tego, żeby ktoś podzielił Europę na pierwszą i drugą
prędkość, że stara Europa, nowa Europa. Myślę, że zbliżenie do Europy to jest kwestia nie
tylko gwarancji rozwoju gospodarczego, ale i bezpieczeństwa. Więc pytany o zdanie, ja
uważam, że kwestia wejścia do wspólnej tej elity państw, które posługują się jedną walutą, nie byłoby
złym krokiem.
No właśnie, to ciekawe spojrzenie eksperta od spraw geostrategicznych, panie generale. Ale konkretnie, te ruchy
generalicji rosyjskiej, czyli te zapowiedzi powstania nowych jednostek na zachodzie
Federacji Rosyjskiej, czyli tuż przy granicy z Polską - jak
pan to interpretuje? To są takie ruchy na pokaz, papierowy tygrys, przejmować się, nie przejmować? Jakoś się opowiadać
konkretnie na to przemieszczanie wojsk blisko polskiej granicy rosyjskiej czy nie?
Pamiętajmy, że Rosja, tak jak powiedziałem, jest jednym z tych głównych graczy w układzie
geopolitycznym. I tutaj liczy się taki tercet - to mam
na uwadze Stany Zjednoczone, Rosję i Chiny - to są kraje, które nadają taką główną
tą narrację w wymiarze geopolitycznym. Natomiast Rosja armię stosuje również do czegoś
takiego, co w wojsku nazywamy "for show", czyli pokaz siły. Proszę
zwrócić uwagę, jak emocjonalnie reagowali publicyści, eksperci na
to, że Rosja w ostatnim okresie prawie 100 tysięcy wojska zgromadziła przy granicy z Ukrainą.
Następnie te wojska zostały wycofane. Teraz mówi się o tym, że będą
rozwijane siły przy granicy naszej z Polską. Ja myślę, że to są takie, przepraszam
za określenie, to są takie przygrywki przed rozmową prezydenta Putina z prezydentem Bidenem.
I tutaj my niestety, ale my jesteśmy przedmiotem gry, a nie podmiotem.
Czyli eskalacja napięcia
tylko po to, żeby się lepiej ustawić negocjacyjne, za chwilę to napięcie i tak było zaplanowane, że będzie mniejsze, po prostu
chodziło o to, żeby się dobrze ustawić do ważnych rozmów.
Absolutnie tak. Ale z drugiej strony ja nie chciałbym, żeby ten mój głos był
odebrany, że my mamy być spokojni, jeżeli chodzi
o Polskę. Bo ja wielokrotnie przywołuję artykuł trzeci traktatu waszyngtońskiego, mimo
że z upodobaniem politycy przywołują piąty, to jest ta wspólna odpowiedź. Trzeci
mówi o budowaniu i rozwijaniu własnych zdolności.
No właśnie.
Moja ocena w tym zakresie jest bardzo krytyczna.
Uważam, że niewiele się robi w tym zakresie, aby zwiększać potencjał nasz obronny,
ale zwiększanie potencjału obronnego, panie redaktorze, to nie jest tylko kwestia kupowania nowych systemów uzbrojenia.
Bo gdybyśmy przyjęli jednak
politykę taką, że będziemy posiadali systemy uzbrojenia, które w Polsce będą na przykład serwisowane,
modernizowane, a może produkowane, to wtedy moglibyśmy mówić o budowaniu zdolności obronnych państwa. A dzisiaj niestety dzieje
się tak, że my kupujemy sprzęt, ale jego serwisowanie, utrzymanie będzie znowu uzależnione od dostawcy.
Ja bym do tego dodał jeszcze, panie generale, zwiększenie wydatków na badania i rozwój, jeśli chodzi o wojsko.
No ale to powiedzmy, że chodzi tutaj niestety o taką tendencję spadkową. Bo w tej chwili to jest dramatycznie
nisko. To znaczy, że politycy
po pierwsze chyba nie ufają polskiemu przemysłowi i polskiej nauce, mimo że w
okresie kampanii wyborczych deklarują, że to wszystko się będzie odbywało z udziałem właśnie tych polskich podmiotów.
I zachowują się po prostu tak jak taki klient w supermarkecie - że lepiej pójść
do jednego czy drugiego producenta, kupić gotowy system z pominięciem właśnie polskiej nauki i
polskiego przemysłu.
To jest, panie redaktorze, w długiej perspektywie wręcz zabójcze dla naszej gospodarki.
Wola kupić
tureckie drony niż na przykład dofinansować Wojskową Akademię Techniczną - w jakieś perspektywie być może ona zbudowałaby
nawet jeszcze lepsze urządzenia.