Dlaczego Marian Banaś lekceważył prezesa Kaczyńskiego. Ma asa w rękawie
Jak gdyby nigdy nic przeszedł do pracy. Siadł za biurkiem i czytał dokumenty. Wezwał do gabinetu kilku współpracowników, ale w rozmowach nawet nie zająknął się o swojej dymisji. Tak wyglądał piątkowy poranek Mariana Banasia, szefa NIK, który ośmiela się nie złożyć dymisji, nawet na żądanie Jarosława Kaczyńskiego.
W tym czasie najważniejsi politycy PiS powtarzali uzgodniony wcześniej przekaz. O tym, że Marian Banaś powinien podać się do dymisji, bo tego oczekuje prezes Jarosław Kaczyński. Zarzuty wobec majątku prezesa NIK, wywołują gniew opinii publicznej i szkodzą wizerunkowi partii.
- "Prezes Banaś milczy i milczy... pogrąża siebie i przy okazji nas. Po co? Komu to służy? Panie Banaś pobudka, czas wstać ludziom odpowiedź dać: rezygnacja czy nie?" - skomentowała w mediach społecznościowych Beata Mazurek, europosłanka PiS.
Napisała to w nocy z czwartku na piątek. Rano kolejni ważni politycy Prawa i Sprawiedliwości, Jacek Sasin i Stanisław Karczewski powtarzali hasło o honorowej dymisji. - Na pewno znajdziemy jakiś sposób, by Banaś przestał być prezesem NIK - powiedział Stanisław Karczewski.
Innego wyjścia jak dymisja szefa NIK z jego własnej woli nie ma, bo urzędnik jest powoływany na 6-letnią kadencję. Ponadto Marian Banaś nie jest członkiem PiS i stanowisko rady politycznej partii, a nawet samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego nie zobowiązuje go do żadnych decyzji.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dymisja Mariana Banasia. Szef NIK ma asa w rękawie
Mimo całej tej burzy w piątek rano prezes Banaś, jak gdyby nigdy nic przeszedł do pracy. Siadł za biurkiem i czytał dokumenty. Wezwał do gabinetu kilku współpracowników, ale w rozmowach nawet nie zająknął się o swojej dymisji.
Gorąco w Sejmie po komisji z udziałem Banasia. Schreiber komentuje
Ma jeszcze jednego asa w rękawie, o którym politycy PiS mówią w rozmowach nieoficjalnych. - Jeśli Marian Banaś poda się do dymisji to partia Prawo i Sprawiedliwość będzie mieć problem z powołaniem jego następcy. Szef NIK powoływany jest za zgodą Senatu. A tam straciliśmy większość - mówi polityk PiS.
W Senacie poprzedniej kadencji PiS miało decydujący głos. Pod koniec sierpnia kandydatura Marian Banasia przeszła gładko z dużym zapasem głosów. Po ostatnich wyborach układ sił się zmienił. PiS ma 48 mandatów, reszta to senatorzy KO, PSL , SLD i czwórka senatorów niezależnych, z których jedynie Lidia Staroń, mogłaby sprzyjać PiS.
Pancerny Marian nie poddaje się bez walki
Jeden z senatorów w rozmowie z WP komentuje, że wieczorne spotkanie szefów PiS z Marianem Banasiem mogło być tylko inscenizacją dla ludu. Miało pokazać, że prezes Jarosław Kaczyński stanowczo zareagował na zarzuty wobec urzędnika. - Jeśli Banaś nie złoży dymisji, to całe zło spadnie tylko nie na niego, bo partia się już odcięła - tłumaczy polityk.
Nieoficjalnie Marian Banaś miałby oczekiwać gwarancji, że w razie dymisji nie spotka się z ostrymi szykanami służb. Na przykład, że nie spotka go los Marka Chrzanowskiego (byłego prezesa Komisji Nadzoru Finansowego), który po ujawnieniu rozmów o przejęciu banku Leszka Czarneckiego trafił na dwa miesiące do aresztu. O prezesie NIK mówi się, że to ostry gracz, nieprzypadkowo mówią na niego "pancerny Marian".
Kierownictwo PiS-u chciało, żeby szef NIK podał się do dymisji, w związku z licznymi kontrowersjami wokół jego oświadczeń majątkowych. Marian Banaś był właścicielem kamienicy w Krakowie, w której pokoje były wynajmowane na godziny. Hostel funkcjonował w szarej strefie, był prowadzony przez osoby znane w światku przestępczym.
Centralne Biuro Antykorupcyjne badało wątpliwości wokół dochodów, jakie Marian Banaś miał z wynajmu kamienicy. W tej sprawie do prokuratury trafiło zawiadomienie od Głównego Inspektora Informacji Finansowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl