Dla TVP podwyżki, dla Polaków inflacja. Nie ma chleba? Włączcie sobie media publiczne! [OPINIA]

Kiedy Polacy czekali na starcie naszych piłkarzy z Argentyną w Katarze, Prawo i Sprawiedliwość w minutę i dwie sekundy wpompowało dodatkowe 705 mln zł m.in. na TVP. Dzięki wrzutce posła PiS media publiczne w sumie będą mogły liczyć w przyszłym roku na 2,7 mld zł, a nie jak dotychczas 1,95 mld zł. Partia rządząca ma gest i to w czasie, kiedy finanse publiczne są w opłakanym stanie, ministerstwa mają szukać oszczędności, Polacy zaciskają pasa, a inflacja może w najbliższych miesiącach dobić do 20 proc. Trudno wam związać koniec z końcem? Nie ma chleba? To będą igrzyska! Włączcie sobie TVP i media publiczne!

Media publiczne w sumie będą mogły liczyć w przyszłym roku na 2,7 mld zł, a nie jak dotychczas 1,95 mld zł
Media publiczne w sumie będą mogły liczyć w przyszłym roku na 2,7 mld zł, a nie jak dotychczas 1,95 mld zł
Źródło zdjęć: © TVP Info
Patryk Michalski

35 proc. więcej - na taką podwyżkę w czasach kryzysu mogą liczyć tylko media publiczne. Kiedy wszyscy mają oszczędzać, kontrolowane przez partię rządzącą TVP i Polskie Radio mają dostać astronomiczną podwyżkę z tytułu "rekompensaty za utracone wpływy z opłat abonamentowych". Choć pierwotnie rząd nie zapisał tej podwyżki w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok, partia rządząca przygotowała poselską wrzutkę.

Autorem poprawki jest szef sejmowej komisji finansów publicznych Andrzej Kosztowniak, hojny poseł PiS z Radomia. Dla wszystkich obserwatorów sceny politycznej jasne jest, że to nie jest indywidualny gest tego polityka, a decyzja zaakceptowana przez najważniejszych polityków partii rządzącej. Zresztą świadczy o tym oficjalna opinia rządu. Oczywiście pozytywna. Posłowie PiS w kilkadziesiąt sekund przyklepali 705 mln zł prezentu dla mediów publicznych.

Dyskusji nad poprawką nie było, a posłowie nawet nie czytali treści zmian, tylko odpowiedni numer. To oznacza, że oglądający transmisję obrad sejmowej komisji finansów, bez wglądu do dokumentów, nie mogli się nawet zorientować, że w czasie nadciągającego kryzysu ekonomicznego Prawo i Sprawiedliwość lekką ręką pompuje w media publiczne dodatkową kasę. To wszystko w dniu, kiedy Główny Urząd Statystyczny ogłosił, że inflacja w listopadzie, choć odrobinę spadła, to wciąż jest wysoka i wynosi 17,4 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz też: Mocne słowa pod adresem premiera. "Wprowadza wszystkich w błąd"

Jarosław Kaczyński podczas spotkań ze swoimi wyborcami powtarza, że rząd będzie szukał oszczędności. Premier i minister finansów potwierdzili, że resorty mają przygotować plany cięć o około 5 proc. Z reguły zaciskania pasa wyłączone miały być tylko programy społeczne i inwestycje w obronność. Ale w swoich wystąpieniach prezes PiS zapomniał powiedzieć o propagandzie, która sączy się z mediów publicznych. Na nią pieniędzy nie tylko nie zabraknie, ale będzie jeszcze więcej.

Co ważne, partia rządząca nie tylko chce zrekompensować swoim mediom inflacyjny wzrost cen, ale dorzuca dużo więcej. Powód? Na pewno nie taki, jak usłyszymy oficjalnie. Cel jest jasny. W 2023 roku czekają nas wybory parlamentarne. Każdy, kto śledzi popisy TVP Info, "Wiadomości" czy Polskiego Radia, doskonale wie, że teraz będą one miały jeszcze więcej pieniędzy na pokazywanie, jak rząd dba o Polki i Polaków.

A jak Polkom i Polakom brakuje pieniędzy, niech sobie włączą TVP i Polskie Radio, które za setki dodatkowych milionów złotych opowiedzą nam, jak rząd o nas wszystkich dba. Nie ma chleba? Będą igrzyska! Polaku, podwyżki są dla TVP, dla nas jest inflacja.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1884)