Dla takich grzybiarzy trzeba wprowadzić limity. Rodzina zebrała 100 kg prawdziwków
Rekordowym zbiorem około 100 kilogramów prawdziwków pochwaliła się rodzina z Ukrainy. To efekt zaledwie jednego wyjścia do lasu, niedaleko polskiej granicy. Kilka osób musiało pomagać im w przetransportowaniu toreb z zebranymi grzybami do domu.
Zdjęcie opublikowane kilka dni temu przez fanpage "Piękno Podkarpacia" na Facebooku, a wcześniej kilka portali na Ukrainie stało się hitem Internetu. W Polsce udostępniło je 14 tys. osób. Oczywiście, rodzina grzybiarzy nie zdradziła gdzie dokładnie zebrała taką górę grzybów. Po publikacji zdjęcia oprócz gratulacji, pojawiły się komentarze, że przecież nie będą w stanie sami skonsumować takiej ilości borowików. Wiadomo, że tylko marynowanych prawdziwków przygotowali aż 61 litrów.
"Grzybiarskie kłusownictwo", "Po takich grzybiarzach już nic nie wyrośnie", "Rabunek lasu" - oburzają się niektórzy z komentujących. W dyskusji pod postem pada hasło, że właśnie na tak pazernych grzybiarzy należałoby wprowadzić limity zbioru grzybów. Skąd te emocje? Wiadomo, wystarczy kilku, kilkunastu takich zawodowców, a przyjeżdżający z miast amatorzy, nie będą już mieli czego szukać w lesie.
- Intensywna działalność grzybiarzy nie pozostaje bez wpływu na leśny ekosystem. To, co trafia do koszyków to owocniki grzybni. Ich ważną funkcją jest rozsiewanie zarodników. Jeśli grzybiarz będzie regularnie wszystko zbierał i w szczelnym wiaderku nosił do domu, to później grzybnia, czyli ta rozrastająca się pod ziemią właściwa część grzyba, będzie mniej zróżnicowana genetycznie. Samych owocników może być mniej na tym terenie - tłumaczy dr Jakub Borkowski z Katedry Leśnictwa i Ekologii Lasu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Jego zdaniem warto rozważyć wprowadzenie limitów na zbieranie grzybów.
Zobacz także: "Dla Dudy będzie to ogromny kłopot". Tomasz Siemoniak komentuje filmik z Tuskiem
Limit na zbieranie grzybów. Czas na Polskę?
Na tle wielu unijnych krajów Polska jest właściwie grzybiarskim rajem. Rozporządzenie Ministra Środowiska z roku 2014 w sprawie ochrony gatunkowej grzybów daje pełną wolność w zapełnianiu koszy. Nieliczne wyjątki dotyczą chronionych gatunków grzybów, lasów prywatnych (należy uzyskać zgodę właściciela), a także metod zbierania grzybów. Zabronione jest wyłuskiwanie smakowitych kurek grabiami, czy rozgarnianie ściółki w poszukiwaniu małych prawdziwków, za co grozi grzywna lub upomnienie.
Limity na zbiór grzybów wprowadziły Niemcy. Częściowo wynika on jednak z tradycji, bo w tym kraju od wieków należało mieć pozwolenie gajowego na zbiór runa leśnego. - W landzie Nadrenia Północna-Westfalia wolno zbierać grzyby tylko dla własnego spożycia, czyli jakieś 0,5 kg na osobę. Najsurowsze kary za nadmiar sięgają nawet 50 tys. euro. Wielu turystów o tym nie wie, tymczasem zarządcy i strażnicy leśni są bezwzględni w wymierzaniu kar. Zbieranie w parkach i w prywatnych lasach jest całkowicie zabronione - pisze do WP pan Marek, Polak mieszkający od lat w Kolonii.
Niedawno opisywaliśmy kłopoty niemieckich grzybiarzy, którym za 3-kilogramowy koszyk grzybów naliczono surową karę. Nie znali umiaru. 1700 euro kary dla grzybiarzy
Jeszcze surowsze są przepisy włoskie. - Borowiki wolno zbierać tylko we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Zezwolenia są ważne od godziny przed wschodem słońca do godziny po zachodzie. Ilość grzybów ograniczona jest do 3 kg. Za nadwyżkę grozi 150 euro mandatu - opisuje norweski łowca grzybów Pal Karlsen, autor książki "Biografia prawdziwka".
Guru polskich grzybiarzy. Nie dla limitów
Tak daleko idąca regulacja, jak we Włoszech byłaby w szokiem dla polskich miłośników grzybobrania. - Nasz polski borowik nie potrzebuje takiej ochrony gatunkowej - uważa dr Marta Wrzosek z Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. - Radykalne włoskie przypisy wynikają raczej z ochrony lasu przed zbiorem trufli, których wykopywanie narusza ściółkę i grzybnię - mówi dr Wrzosek. Dodaje jednak, że są w Polsce grzyby cenniejsze niż złoto i wymagające ochrony. To niezwykle rzadka huba modrzewiowa. Pojawia się tylko na najstarszych modrzewiach. Niewiele jest jednak lasów, gdzie ten grzyb ma korzystne warunki do rozwoju. Pada łupem wyspecjalizowanych zbieraczy, bo według poradników medycyny naturalnej "leczy raka".
Z kolei guru polskich grzybiarzy Wiesław Kamiński, twórca portalu Nagrzyby.pl słysząc hasło "limit na grzyby" reaguje zdenerwowaniem. - To tak jakby powiedzieć, że zbiór wszystkich jabłek z jabłoni szkodzi samemu drzewku. Bez sensu! - mówi Wirtualnej Polsce. Zwraca jednak uwagę na potrzebę edukacji grzybiarzy. - Nie należy ścinać borowików, co szkodzi grzybni, ale wykręcać je ze ściółki. Grzyby przenosić w otwartych koszykach, bez szczelnego denka. Wówczas dodatkowo grzybiarz będzie rozsiewał zarodniki - radzi Wiesław Kamiński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl