"Die Zeit": "Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni". Łukaszenko zaciera ręce
Gdy Władimir Putin mierzy się z najgorszym kryzysem w swoich rządach, może liczyć na pomoc białoruskiego dyktatora. Aleksandr Łukaszenko, niegdyś wasal rosyjskiego prezydenta, teraz urósł do rangi partnera i - jednego z nielicznych - przyjaciół. Po sobotnich wypadkach okazał się też znakomitym moderatorem i doprowadził do ugody między Putinem i zbuntowanym Jewgienijem Prigożinem.
O "rosyjskim spektaklu" napisał w poniedziałek "Die Zeit", komentując, że wydarzenia te nadal dostarczają więcej pytań niż odpowiedzi. Ten zwrot akcji w postaci szczególnej roli, jaką odegrał w tym konflikcie Łukaszenko jest najbardziej zadziwiającym aspektem wypadków.
Rozwiązanie, jakie znalazło się dla Prigożina i które w praktyce mogło mu ocalić życia, bo nikomu, kto zdradził Putin nie raczy darować. Szef najemników ma trafić na Białoruś.
W poniedziałek wieczorem białoruskiemu dyktatorowi za pomoc osobiście w swoim przemówieniu dziękował sam Putin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wraz z bezczelnie sfałszowanymi wyborami w 2020 roku i bezprecedensową falą przemocy, tortur i represji wobec pokojowych demonstrantów, Łukaszenka został odizolowany na arenie międzynarodowej. Nakładano na niego jeden europejski pakiet sankcji po drugim. Wyniki wyborów nie zostały nigdy uznane przez zachodnich partnerów, a na koniec zawieszono ruch lotniczy do i nad Białorusią.
Łukaszenka mógł uratować swój polityczny los tylko oddając się w ręce Władimira Putina. Cena była wysoka: od tego momentu Łukaszenka był postrzegany jako wasal dyktatora Federacji Rosyjskiej.
"Die Zeit": "Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni". Łukaszenko zaciera ręce
Jak przekonuje "Die Zeit", Putin, o którym mówi się, że nie lubi Łukaszenki, wyraźnie dawał to odczuć podczas spotkań i konferencji prasowych. W każdej chwili Kreml może wysłać rosyjskie wojska i technologię wojskową do sąsiedniego kraju, aby stamtąd zaatakować północną Ukrainę lub przyjąć do siebie taktyczną broń jądrową.
Białoruscy analitycy przekonują, że Łukaszenka mógł w tej sprawie odegrać "rolę techniczną". Artyom Szrajbman, białoruski politolog z Carnegie Russia Eurasia Center twierdzi, że Łukaszenka jedynie autoryzował to, co udało się już wcześniej innym negocjatorom.
W rzeczywistości miała to być zasługa Aleksieja Djumina, gubernatora obwodu tulskiego. Nie należy więc przeceniać roli Łukaszenki. Mińsk stara się teraz grać kartą zbawcy Rosji, podkreśla niemiecki tygodnik.
Szczegóły porozumienia i ewentualne korzyści, które dzięki temu Łukaszenka zyska ciągle pozostają niejasne.
Istnieją obawy, że przywódca grupy Wagnera może ponownie otworzyć stary front na północy Ukrainy ze swoimi bojownikami na Białorusi. Ale możliwe jest też, że Prigożyn stanie się problemem na Białorusi - jeśli Kreml utrzyma go tam przy życiu. Gdyby jego bojownicy wyjechali z nim na Białoruś, Łukaszenka sprowadziłby do kraju watażkę z ogromnym ego i jeszcze większą bezwzględnością.