"Die Welt": Polska przyciąga coraz więcej imigrantów
Środkowoeuropejskie kraje UE, tworzące front przeciw napływowi obcych, niepostrzeżenie przyciągają coraz więcej imigrantów, także muzułmanów - pisze "Die Welt".
"Pragmatyczna polityka imigracyjna", prowadzona przez kraje Grupy Wyszehradzkiej zapewne wielu zaskoczy - ocenia "Die Welt" w internetowym wydaniu. Jak przypomina, przynajmniej od wiosny 2015 roku, gdy granicę Niemiec przekraczały tysiące uchodźców, Polska, Czechy, Węgry i Słowacja uchodziły za "rodzaj ultrakonserwatywnego, nacjonalistycznego klubu w UE" i skutecznie broniły się przeciw kwotom podziału uchodźców między kraje unijne. S
Szczególnie węgierski premier Viktor Orban uważał się za głównego strażnika granicy Europy i przestrzegał, że imigracja sprzyja wzrostowi przestępczości i sprowadza "wirusa terroryzmu". "A w Polsce potężny przewodniczący rządzącej obecnie partii Prawo i Sprawiedliwość mówił, że migranci przynoszą choroby" - przypomina gazeta. Z kolei premier Czech Andrej Babisz regularnie krytykuje politykę imigracyjną Niemiec.
Polska liderem
"Jeżeli jednak przyjrzeć się temu dokładniej, to okazuje się, że we wschodniej Europie słowa niekoniecznie muszą iść w parze z czynami. Albowiem to właśnie wschodnioeuropejskie kraje członkowskie Unii stały się tymi, gdzie imigracja rośnie najszybciej w Europie" - pisze niemiecki dziennik.
Według danych Eurostatu polskie władze wydały w 2018 roku ponad 635 tysięcy pozwoleń na pobyt - najwięcej w Europie. Dla porównania w Niemczech, które mają 82 miliony mieszkańców, w tym samym okresie wydano 543 tysiące pozwoleń. Ponad 80 procent pozwoleń na pobyt w Polsce wydawane jest Ukraińcom. Dziesięciomilionowe Czechy wystawiły w 2018 roku ponad 71 tysięcy, a Węgry ponad 55 tysięcy pozwoleń na pobyt. Z kolei Słowacja, licząca 5,5 miliona mieszkańców - 21 tysięcy.
Dziennik cytuje eksperta warszawskiego think tanku Visegrad Insight Wojciecha Przybylskiego, który uważa, że retoryka Orbana czy Babisza trafia do szerokich grup społeczeństw w ich krajach i odpowiada na potrzebę stabilności i suwerenności, która jest silna mimo wysokiego poparcia dla UE. Ale jeszcze ważniejszy jest wzrost gospodarczy. Babisz podkreśla zresztą, że każdy imigrant przyjeżdża do jego kraju "na zaproszenie" - wskazuje niemiecki dziennik.
Rynek pracy pod presją
"Rządzący od Warszawy po Budapeszt zdają sobie sprawę, że są zdani na imigrację. Po wejściu ich krajów do UE w 2004 roku miliony młodych, dobrze wykształconych pracowników wyjechało na zachód w poszukiwaniu wyższych zarobków" - pisze gazeta. Dodaje, że społeczeństwa tych państw się starzeją, a liczba urodzeń spada.
"Kobiety w Polsce czy na Słowacji mają dziś mniej dzieci niż kobiety w Niemczech, gdzie średni wskaźnik dzietności w 2018 roku wynosił 1,59. A ponieważ gospodarki krajów Grupy Wyszehradzkiej szybko rosną i coraz więcej miejsc pracy pozostaje nieobsadzonych, rządy muszą działać" - dodaje portal "Die Welt". W Polsce Ukraińcy i Białorusini są w stanie znaleźć prace "od zaraz". Najczęściej zatrudniani są na budowach, jako opiekunki czy kierowcy Ubera - pisze niemiecki dziennik.
Z kolei w Czechach, gdzie bezrobocie wynosi 2 procent, pracodawcy ostro konkurują o pracowników. Praga i Warszawa werbują też pracowników z Indii czy Azji Środkowej. Z niektórymi państwami, jak np. z Filipinami, zawierane są nawet umowy, aby ułatwić proces wydawania pozwoleń na pracę.
Węgierskie przedsiębiorstwo Videoton z branży elektronicznej rekrutuje w Serbii i na Ukrainie, tłumacząc, że szuka pracowników "kompatybilnych kulturowo". "Ale firmy na Węgrzech chętnie widzą też muzułmanów, chociaż rząd najgłośniej podsyca nastroje przeciw nim" - wskazuje gazeta. Wielu muzułmanów przyjechało do tego kraju dzięki programowi Stipendium Hungaricum. Do tej pory przyznano takie wsparcie 20 tysiącom osób. Wprawdzie nie jest to program skierowany wprost do muzułmanów, ale największym zainteresowaniem cieszy się w Turcji, Indonezji, w Libanie czy bogatych krajach arabskich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl