Dębska: śmierć mojego syna pozostanie niewyjaśniona
"Myślę, że teraz sprawa śmierci mojego syna
nie zostanie wyjaśniona do końca. Wierzę jednak, że on był za tym
żeby Jacek zginął" - powiedziała Anastazja Dębska, matka
byłego ministra sportu Jacka Dębskiego, zastrzelonego przed
warszawską restauracją.
O zlecenie m.in. tego zabójstwa oskarżony był 57-letni Jeremiasz Barański - "Baranina", którego znaleziono w środę o 5.00 rano martwego w celi wiedeńskiego aresztu. Dębski zginął w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. Według prokuratury z lokalu wywabiła go Halina G., zwana "Inką", właśnie na polecenie "Baraniny". Zabójstwa miał dokonać Tadeusz Maziuk "Sasza", który - po tym, gdy postawiono mu taki zarzut - powiesił się w celi aresztu.
Według Anastazji Dębskiej "Baranina" zabił się, bo nie widział już szans na obronę. "Wiedział, że wszystko pali mu się pod nogami, że on już nie ma możliwości obrony, choć otaczają go świetni adwokaci" - powiedziała.
Zdaniem Dębskiej "Baranina" mógł być też niewygodny dla kogoś z środowisk przestępczych. "Może te jego kontakty ze służbami specjalnymi. Wiedział za dużo i mógł wiele powiedzieć. Jakie były prawdziwe przyczyny jego śmierci? Tego chyba nikt się już nie dowie" - podkreśliła.
Barański utrzymywał, że jest daleką rodziną Dębskich. Jego matka miała być kuzynką matki zabitego ministra. Obie rodziny pochodziły z Wołynia. Dzięki temu "Baranina" nawiązał kontakt z Jackiem Dębskim. Przy pomocy domniemanych koligacji rodzinnych próbował też wielokrotnie w czasie procesu, wpływać na matkę ministra.
Anastazja Dębska ujawniła podczas procesu Inki, że "Baranina dzwonił do niej dwa razy w grudniu. Znalazł ją, chociaż była u swoich znajomych. "Baranina" prosił, by nie przyjeżdżała na jego proces do Wiednia. "Będą tam prać moje brudy i będzie ci przykro" - tłumaczył.
W czasie drugiego telefonu próbował instruować Dębską, co i jak ma zeznawać. Miał też powiedzieć, że nazwisko mordercy jej syna wyjawi pod koniec procesu.