ŚwiatDebata prezydencka w USA. Drugi pojedynek Hillary Clinton i Donalda Trumpa

Debata prezydencka w USA. Drugi pojedynek Hillary Clinton i Donalda Trumpa

• Zakończyło się starcie wyborcze kandydatów do Białego Domu w Saint Louis w Missouri

• Dla Trumpa była to jedna z ostatnich szans, by odwrócić nieprzychylne sondaże

• Pojedynek rozpoczął się od zgrzytu, bo kandydaci nie podali sobie dłoni

• W trakcie debaty Trump straszył Clinton więzieniem za głośną sprawę jej maili

• Tuż przed debatą urządził konferencję prasową z czterema kobietami oskarżającymi Billa Clintona o molestowanie

• Tym razem debata miała formę spotkania z wyborcami, którzy też mogli zadawać pytania

Debata prezydencka w USA. Drugi pojedynek Hillary Clinton i Donalda Trumpa
Źródło zdjęć: © AFP | Robyn Beck

Debatę, która trwała 90 minut, moderowało dwoje dziennikarzy - gwiazda CNN Anderson Cooper oraz Martha Raddatz z ABC. Jeszcze w trakcie trwania pojedynku Trump narzekał, że prowadzący źle go traktują, często przerywając jego wypowiedzi. W pewnym momencie krzyknął, że "to trzech na jednego".

Pytania po połowie zadawali prowadzący i widzowie - wyborcy wylosowani przez Instytut Gallupa z niezdecydowanej części elektoratu. Teoretycznie formuła debaty sprzyjała Clinton, która ma większe doświadczenie w takich spotkaniach. Ale z drugiej strony komentatorzy przyznawali, że Trumpowi łatwiej przychodzi nawiązywanie kontaktów z ludźmi.

Zaczęło się od zgrzytu, bo Trump i Clinton nie podali sobie ręki. Pierwsze pytanie padło z publiczności - o amerykańską młodzież. - Musimy jasno powiedzieć naszym dzieciom, że nasz kraj jest świetny, bo my jesteśmy dobrzy. Obiecuję, że będę prezydentem wszystkich Amerykanów - mówiła Clinton. Trump z kolei nawiązał do swojego hasła wyborczego: - Chcę, by Ameryka znowu stała się wielką. Przywrócimy prawo i porządek, potrzebujemy sprawiedliwości - mówił.

Trump straszy Clinton więzieniem

Atmosfera debaty stała się gorąca już chwilę później, gdy prowadzący zapytał Trumpa o kompromitujące i wulgarne nagranie sprzed lat, które w ostatnich dniach wywołało prawdziwą burzę w amerykańskich mediach. Kandydat Republikanów najpierw bronił się, że była to rozmowa rodem z "męskiej szatni", następnie zmienił temat na wojnę z ISIS. Zaprzeczył, że kiedykolwiek postępował tak, jak w niewybrednych słowach opisywał to na nagraniu. - Przeprosiłem moją rodzinę i Amerykanów - podkreślił.

- To była taka gadanina w szatni. Tylko słowa. Nie jestem z tego dumny. Ale spójrzcie na (męża Hillary - przyp. red.) Billa Clintona, co on zrobił kobietom. Hillary atakowała te kobiety. A Bill Clinton był oskarżony przez Kongres o przestępstwo i odebrano mu licencję prawnika - dodał Trump.

- To co widzieliśmy i słyszeliśmy, to był Donald mówiący o kobietach, to co myśli o kobietach, to co robi z kobietami - odpowiedziała Clinton. - Jest jasne dla każdego, że to dokładnie odzwierciedla, kim jest - dodała. W odpowiedzi kandydat Republikanów przeszedł do ataku na męża Hillary. - Bill Clinton molestował kobiety, a teraz się z tego śmieje - stwierdził.

Ale Hillary Clinton też nie była oszczędzana, kiedy padło pytanie o sprawę jej prywatnego konta mailowego, którego używała niezgodnie z przepisami do przesyłania rządowej korespondencji. - Biorę odpowiedzialność za wykorzystanie osobistego konta mailowego, to był błąd. Ale żadne tajne materiały z mojej skrzynki nie trafiły do niepowołanych osób - broniła się kandydatka Demokratów.

Jeszcze przed odpowiedzią Clinton Trump zapowiedział, że jeśli wygra wybory, wyznaczy specjalnego prokuratora, aby zajął się sprawą jej maili. - Ona znowu kłamie w tej sprawie - oskarżył rywalkę. Clinton zripostowała, że dobrze, że ktoś z takim temperamentem nie stoi na czele prawa w USA. - Bo wtedy siedziałabyś w więzieniu - odpowiedział Trump.

Trump: muzułmanie mogą być koniem trojańskim

- Islamofobia to wstyd. Ale problem istnieje, czy nam to się podoba, czy nie - mówił w dalszej kolejności Trump, odpowiadając na pytanie prowadzącego o walkę z islamskim ekstremizmem. Zaznaczył, że muzułmanie "muszą raportować służbom i wskazywać miejsca ataków terrorystycznych w Ameryce i za granicą". Zarzucił Obamie i Clinton poprawność polityczną - że nie chcą nazwać problemu po imieniu i nie mówią o radykalnym islamie.

Pytany o postulat zakazu wjazdu muzułmanów do USA Trump kluczył, że chodzi mu o "ekstremalne prześwietlanie" przyjeżdżających do kraju wyznawców islamu, bo mogą być "największym w dziejach świata koniem trojańskim". - Pozwalamy wjeżdżać do kraju ludziom, którzy będą powodować problemy. Zamachy w Paryżu, Orlando i San Bernardino pokazują, jak wielkie jest zagrożenie ze strony islamskiego terroryzmu - argumentował.

- Muzułmanie są w Ameryce od czasów George'a Waszyngtona. Wielu odnosiło ogromne sukcesy, jak zmarły niedawno Muhammad Ali. Oni muszą być częścią amerykańskiego społeczeństwa. Wiem, jakie to dla nich ważne - starała się tonować nastroje Clinton. - ISIS musimy pokonać w koalicji z krajami muzułmańskimi. Tak naprawdę nie walczymy z islamem, a terrorystami - dodała i zaatakowała rywala. - To, co Trump mówi o muzułmanach, jest wykorzystywane przez terrorystów do rekrutacji zwolenników.

WikiLeaks i podatki

Kolejne pytanie dotyczyło ujawnionych przez WikiLeaks maili, które w niekorzystnym świetle stawiają Hillary Clinton. Kandydatka Demokratów szybko przeszła do sugerowania, że za wyciekami korespondencji elektronicznej może stać Kreml, który chce wpłynąć na wynik wyborów. Swoją wypowiedź zakończyła przytykiem w kierunku rywala stwierdzając, że warto byłoby przyjrzeć się jego "szemranym interesom" z Rosjanami.

- Nie znam Putina, ale dobrze byłoby dogadać się z Rosją i walczyć razem przeciwko Państwu Islamskiemu - odpowiedział Trump.

Kiedy padło pytanie o reformy systemu podatkowego, Trump zaatakował Clinton. - Ona podwyższa podatki, my obetniemy podatki dla klasy średniej - obiecał. Bronił się przed oskarżeniami o to, że sam nie uiszcza danin publicznych, utrzymując, że płaci ich miliony. - Nie mam nic do ukrycia - oświadczył. Argumentował też, że z luk podatkowych korzysta wielu innych bogatych Amerykanów, wskazując między innymi na George'a Sorosa.

Kandydatka Demokratów nie omieszkała skorzystać z okazji do skrytykowania rywala. - To śmieszne, że ktoś, kto nie płaci podatków, mówi o polityce podatkowej - powiedziała. Sama postulowała zmianę systemu, w którym najbogatsi płacą podatki bardzo niskie albo wcale. Obiecała, że nie zwiększy obciążeń finansowych dla nikogo, kto zarabia poniżej 250 tys. dolarów rocznie.

- Ona nie zrobi w żadnej sprawie nic, oprócz gadania - ripostował Trump.

Co z wojną w Syrii?

Pytana o wojnę w Syrii Clinton zaznaczyła, że jest za strefami zakazu lotów nad tym krajem i ściślejszą współpracę z sojusznikami w walce z ISIS. O pogorszenie sytuacji oskarżyła wplątanie się Moskwy w wojnę. - Ja sprzeciwiałam się Rosji i będę to robić jako prezydent. Popieram pomysł ws. śledztwa dotyczącego zbrodni wojennych Rosjan w Syrii - oświadczyła. Obiecała, że nie wykorzysta amerykańskich sił lądowych w syryjskim konflikcie. Opowiedziała się też za dalszym zbrojeniem Kurdów.

- Nie podoba mi się Asad, Rosja, Iran. Ale oni przynajmniej walczą z Państwem Islamskim - zauważył tymczasem Trump. Jak mówił dalej, kiedykolwiek USA wspierają powstańców, to kończy się to źle. Zarzucił rywalce, że nie ma pojęcia, jakie grupy wchodzą w skład "rebeliantów", a "oni są często gorsi od ISIS". - Wszystko, co Clinton zrobiła w polityce zagranicznej, było błędem i katastrofą - zaatakował kandydatkę Demokratów.

Odpowiadając na pytanie z publiczności, jak kandydaci zasypią podziały w USA, Trump przypomniał, że Clinton nazwała połowę jego wyborców "godnymi pożałowania". Sam obiecał, że będzie prezydentem dla wszystkich i przywróci w Ameryce miejsca pracy.

- Chcę, aby każdy Amerykanin czuł, że ma miejsce w tym kraju. Nawet jeśli nie zagłosujecie na mnie, wciąż będę waszym prezydentem - mówiła z kolei Clinton. Przeprosiła za swoje słowa wytknięte przez Trumpa, ale od razu zmieniła temat mówiąc, że ma problem z prowadzoną przez niego "nienawistną" kampanią.

- Ameryka jest krajem podzielonym. To jest kobieta żywiąca niesamowitą nienawiść. Ten kraj nie może pozwolić sobie na kolejne cztery lata Obamy, a to będzie, gdy ona wygra - odpowiedział kandydat Republikanów.

Clinton: szanuję dzieci Trumpa

- Energetyka jest w tej chwili atakowana przez administrację Obamy. Zamierzam przywrócić dobre czasy dla firm energetycznych. One teraz powoli tracą dech - mówił Trump, odpowiadając na pytanie dotyczące tej dziedziny gospodarki. Winę za zły stan branży zrzucił na zbyt restrykcyjne podejście obecnych władz do ochrony środowiska.

Clinton podkreśliła, że USA muszą być niezależne energetycznie, ale trzeba też walczyć ze zmianami klimatu, które są dużym problemem. - Dlatego musimy przestawić się na odnawialne źródła energii, zostać supermocarstwem czystej energii w XXI wieku - oświadczyła. Dodała, że ma też plan uzdrowienia branży węglowej. - Nie chcę się od nich odwracać.

Na koniec widz poprosił kandydatów o wskazanie choć jednej pozytywnej cechy, jaką widzą w swoim rywalu. Pierwsza odpowiedziała Clinton: - Nie zgadzam się ze wszystkim co mówi i robi Donald Trump, ale szanuje jego dzieci. Są bardzo uzdolnione i zaangażowane, co dobrze o nim świadczy - przyznała.

- Uważam, że to, co powiedziała pani Clinton, jest wspaniałym komplementem, jeżeli to miało być komplementem. Jestem dumy z moich dzieci - zaczął z kolei kandydat Republikanów. Oceniając Clinton podkreślił, że jest "wojowniczką". - Nie zgadzam się z tym o co walczy i z jej osądem, ale jest to kobieta, która walczy do końca i się nie poddaje. Jest to doskonała cecha - zaznaczył.

Zaskakujący kontratak Trumpa tuż przed debatą

Trumpowi w ostatnich dniach ziemia pali się pod nogami i ten pojedynek może oznaczać być albo nie być dla jego kandydatury. Po ujawnieniu nagrania sprzed ponad dekady, na którym Trump w niewybrednych słowach w seksistowski sposób wypowiada się pod adresem kobiet, odwróciło się od niego wielu prominentnych polityków Partii Republikańskiej. Niektórzy kongresmeni wręcz wezwali go do rezygnacji z kandydowania na rzecz startującego razem z nim na wiceprezydenta Mike'a Pence'a.

Tuż przed pojedynkiem w Saint Louis, ku zaskoczeniu wszystkich mediów i komentatorów, kandydat Republikanów podgrzał atmosferę, atakując Billa Clintona. Trump urządził konferencję z czterema kobietami, które oskarżają byłego prezydenta o molestowanie (jedna nawet o gwałt). Wszystkie zostały zaproszone przez niego na dzisiejszą debatę i zasiadają na widowni. Sztab Clinton nazwał ten gust Trumpa "aktem desperacji" i "wyścig na dno".

Hillary Clinton w mijającym tygodniu również znalazła się w kłopotach po tym, jak portal WikiLeaks opublikował maile szefa jej kampanii prezydenckiej Johna Podesty. Większość poświęcona jest kompanii Uranium One, której jego brat miał świadczyć usługi lobbystyczne. Lektura korespondencji wskazuje, że Clinton, gdy pełniła funkcję sekretarza stanu USA, miała przekazać do dyspozycji Uranium One 20 proc. amerykańskich zasobów uranu. W zamian firma miała wypłacić bratu szefa jej kampanii 180 tys. dolarów oraz zasilić konto fundacji charytatywnej Clintonów.

Niemniej jednak po pierwszej debacie wzrosła przewaga kandydatki Demokratów w sondażach. Co więcej, poparcie dla Clinton rośnie w tzw. stanach obrotowych (swing states), jak Floryda, które często okazują się być kluczowe w ostatecznym zwycięstwie w wyborczym wyścigu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Donald Trumpwybory prezydenckiedebata
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (77)