"Nie do uwierzenia". Wyłapali, co padło, gdy były wyłączone mikrofony
Podczas debaty między Donaldem Trumpem a Kamalą Harris kandydaci mieli wyłączone mikrofony w trakcie wypowiedzi rywala. Ale nie powstrzymywali się od komentowania. Dziennikarzom udało się usłyszeć, co w tym czasie mieli do powiedzenia politycy.
We wtorek doszło do pierwszej debaty pomiędzy kandydatami w wyborach prezydenckich w USA Donaldem Trumpem i Kamalą Harris. Dyskusja obfitowała w ostre wymiany zdań oraz wzajemne oskarżenia.
Zgodnie z ustaloną zasadą, gdy jeden kandydat miał swoją szansę na wypowiedzenie się, to mikrofon drugiego był wyłączony. Była to uzgodniona pomiędzy sztabami zasada, choć zespół Harris jej początkowo nie chciał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Narracja Harris wobec Trumpa. "Widać, że to wzbudza pewne obawy"
Co mówili, gdy mieli wyłączone mikrofony?
Dziennikarze będący w tzw. press roomie mogli jednak usłyszeć komentarze kandydatów, które padały, gdy ich mikrofony były wyłączone.
Jak podaje CNN, gdy Donald Trump mówił, że Stany Zjednoczone niemal nie produkują już półprzewodników, Harris mówiła, że "to nieprawda", jednocześnie kręcąc głową.
Kiedy kandydat republikanów oskarżał swoich konkurentów, że chcą umożliwić aborcję w 9. miesiącu ciąży, Harris zaprzeczała, mówiąc: "nie". Trump powtórzył później to oskarżenie, twierdząc, że kandydat Harris na wiceprezydenta Tim Walz jest skłonny poprzeć takie rozwiązanie, na co kandydatka demokratów ponownie zaprzeczyła.
Trump oskarżył także migrantów z Haiti w Springfield, jakoby mieli jeść koty, psy, dzikie kaczki i gęsi (na co nie ma dowodów i władze temu wielokrotnie zaprzeczały), Harris zaśmiała się i mówiła, że to "nie do uwierzenia".
Gdy Harris z kolei powiedziała do wyborców, że Trump "nie ma dla was planu", były prezydent powiedział: "to tylko slogan, dali jej to do powiedzenia".
Czytaj więcej: