Dariusz Rosati: proponuję kontrakt menadżerski dla Belki


(RadioZet)

07.06.2004 | aktual.: 07.06.2004 10:27

Obraz

Gościem Radia Zet jest prof. Dariusz Rosati. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Panie Profesorze, premier Marek Belka zapowiedział, że chciałby wprowadzić zmiany w PKN Orlen. Wywołało to burzę wśród polityków. Niektórzy domagają się konkursu na szefa PKN Orlen. Inni, tak jak Marek Siwiec, wczoraj w radiu publicznym powiedział, że to są zwyczaje kremlowskie, a nie nowojorskie. Co Pan na to? Jestem przekonany, że premier ma prawo interesować się losami największej spółki energetycznej w Polsce. Mówimy dużo o bezpieczeństwie energetycznym. To jest na pewno sprawa, która premiera i rząd powinna interesować. O ile wiem, premier Belka nie powiedział, że sam wymieni prezesa Orlenu, tylko że chyba odwoła się do jakichś procedur. I będzie starał się wpłynąć... Prezesa zmienia Rada Nadzorcza. Myślę, że to Belka miał na myśli. Uważa Pan, że to dobrze, że powstała komisja śledcza w sprawie PKN Orlen i czy to dobry znak dla rządu Marka Belki? O tym zdecydował Sejm, więc coś było na rzeczy. Tak jak patrzę na
sprawy z zewnątrz, to istotnie w Orlenie dochodziło do jakichś takich nieprawidłowości, które dobrze by było wyjaśnić. Nie wiem czy to na poziomie komisji śledczej czy wystarczyłoby dochodzenie prokuratury. Z całą pewnością coś niedobrego się działo w ciągu tych kilku lat. Tam było kilka rzeczy zresztą. Natomiast nie jest rzeczą rzeczywiście dobrą jak urzędujący zarząd czy prezes są poddani działaniom czy też dochodzeniom w ramach komisji śledczej i równocześnie pełnią funkcje, bo to może rzutować na wartość spółki i jej losy. Być może rzeczywiście trzeba rozdzielić te dwie rzeczy. Janusz Lewandowski z PO mówi, że to jest ręczne sterowanie; Janusz Wojciechowski, że łamanie prawa... Trzeba unikać przesady. Oczywiście politycy są w stanie bliskim histerii chyba, czy to w związku z wyborami czy kryzysem politycznym. Dla mnie rzeczą absolutnie naturalną jest, że premier rządu interesuje się losami dużej spółki, w której Skarb Państwa ma poważne udziały. Zresztą to jest powszechna praktyka we wszystkich krajach.
Pamiętam, że jak odwiedzali nas szefowie państw i rządów krajów zachodnich, to rozmowy rozpoczynały się do nawiązania do jakichś interesów ich firm, które działały na naszym terenie. Zainteresowanie premiera sprawami Orlen jest więc dla mnie zupełnie naturalne. Co się stanie w Polsce, jeśli premier Belka nie zostanie wybrany przez Sejm? Co wydarzy się w gospodarce? Na pewno staną się nowe wybory. W związku z tym na rynku finansowym nastąpi z całą pewnością okres zwiększonej niepewności, co będzie się przejawiało prawdopodobnie, jak zwykle, osłabieniem złotego i wzrostem stóp procentowych. To jest oczywiście okres, który trzeba skrócić do minimum, dlatego że to jest okres, który nie służy gospodarce. Nie sądzi Pan, że finansiści i przedsiębiorcy uodpornili się już na to co się dzieje w świecie polityki i nie bardzo już przejmują się tym? W dużym stopniu tak jest, ale nie powinniśmy też z tego powodu wpadać w samozadowolenie, bo jednak mimo wszystko istnieją związki między polityką i gospodarką, zwłaszcza
wobec tego, że nie wiadomo jaki będzie wynik nowych wyborów. Głównym czynnikiem niepewności jest przede wszystkim to jaką pozycję w nowym parlamencie uzyskają partie skrajne, populistyczne i radykalne. Jeśli uzyskają bardzo silną pozycję czy nawet taką, która pozwoli tworzyć rząd, to niestety, myślę, że wzrost gospodarczy w Polsce, który tak wyraźnie zarysował się i jest źródłem nadziei dla nas wszystkich, bardzo szybko zostanie wyhamowany. Lepiej by było dla polskiej gospodarki, żeby premier Belka został wybrany przez parlament? Obiektywnie byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby premier Belka przedstawił program, na który zgodziłyby się główne partie w parlamencie, program sensowny, i żeby dać premierowi Belce czas na zrealizowanie tego programu w ciągu najbliższych sześciu, ośmiu czy dziesięciu miesięcy. Kandyduje Pan z listy Socjaldemokracji Polskiej do Parlamentu Europejskiego. SdPl mówi „nie” premierowi Belce. Nie czuje Pan dyskomfortu? To chyba nie do końca jest tak. Socjaldemokracja mówi - ponieważ ten
rząd nie ma zaplecza parlamentarnego, nawet chyba zresztą z poparciem Socjaldemokracji - że ten rząd powinien wykonać dwa czy trzy podstawowe ruchy związane na przykład z ustawą zdrowotną plus dwie czy trzy inne sprawy i doprowadzić do nowych wyborów i rozwiązania Sejmu na jesieni. SdPl nie chce się zgodzić na przedłużanie bytu tego rządu poza horyzont przyszłego roku. Rozumie Pan chyba premiera Belkę, że dla niego też nie jest komfortowe być premierem do września czy października? Rozumiem. Nie jestem członkiem polskiego parlamentu. Nie jestem posłem ani członkiem klubu. Ale kandyduje Pan z listy SdPl. To nie są sprawy, którymi bezpośrednio się zajmuję. Wolałby Pan, żeby SdPl poparło premiera Belkę? Na to musi Pan odpowiedzieć, Panie Profesorze. Widzę same złe rozwiązania. Poparcie rządu premiera Belki to jest przedłużanie sytuacji, w której funkcjonuje rząd mniejszościowy nie mający stabilnego poparcia. Gdyby udało się dogadać z partią polityczną na temat jakiegoś programu, to być może to miałoby sens.
Takiej możliwości w tym parlamencie nie widzę. Przyspieszone wybory, które byłyby najczystszym rozwiązaniem niosą z kolei to ryzyko, że nie wiadomo jaki będzie wynik. Wcale nie wiadomo czy nowy parlament wyłoni rząd, który będzie lepszym rządem, niż niedoskonały rząd Marka Belki. Zatem w tej sytuacji szedłbym na najmniejsze ryzyko. Proponowałbym zawarcie kontraktu menedżerskiego, czegoś w rodzaju umowy o dzieło z rządem Marka Belki na cztery czy pięć spraw i danie temu rządowi czasu – czterech, sześciu, ośmiu miesięcy – właściwie do opracowania i złożenia w Sejmie projektu budżetu na przyszły rok, plus podstawowy pakiet reform związany z finansami publicznymi, ustawa zdrowotna i zabezpieczenie absorpcji funduszy europejskich. To są te sprawy, którymi rząd powinien się zająć i myślę, że Socjaldemokracja na taki wariant by poszła. No tak, ale na taki wariant nie chce pójść SLD. Sytuacja jest patowa. Panie Profesorze, kanclerz Schröder namawia do tego, żeby polscy przedsiębiorcy podwyższyli podatki. ...żeby
minister finansów podwyższył podatki polskim przedsiębiorcom? Tak. To jest bardzo niefortunny pomysł. Powinniśmy stanowczo sprzeciwić się tego typu propozycjom. Najlepiej byłoby zaproponować kanclerzowi, żeby on obniżył podatki u siebie. Wyszłoby to na zdrowie nie tylko gospodarce niemieckiej, ale i całej Europie. Nie tylko kanclerz, ale i Francuzi chcieliby podwyższyć podatki. Tak się składa, że właśnie Francja i Niemcy to dwa kraje o prawie najwyższych stawkach podatkowych w Europie. Myślę, że niepokój, że w innych krajach stawki są niższe i obawa przed odpływem inwestycji z Niemiec i Francji do Polski na przykład jest w pewnym sensie uzasadniona, ale na tym polega konkurencja we współczesnym świecie. Jeśli te inwestycje nie przyjdą do Polskie to i tak odpłyną z Niemiec i Francji i pójdą do Chin, albo na Ukrainę. Zgadza się Pan z Janem Rokitą, który powiedział, że to było najbardziej egoistyczne przemówienie jakie słyszał w związku z tym co proponował kanclerz Schröder? Mam kłopot z akceptacją wypowiedzi
Jana Rokity, ponieważ w moim przekonaniu są to zawsze wypowiedzi idące o krok za daleko. To jest zwolennik takiej bardzo ostrej retoryki. Mam czasami wrażenie, że u pana Rokity słowo czasem wyprzedza myśl, co nie powinno mieć miejsca u poważnego polityka. W przypadku kanclerza słowo chyba też wyprzedziło myśl...? Tak, ale to nie usprawiedliwia naszych polityków, żeby dokładnie kopiowali wyczyny pana kanclerza. Myślę, że kanclerz otrzymał tu jakąś złą radę od swoich doradców. Dziękuję bardzo. Gościem Radia Zet był Dariusz Rosati.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)