Dariusz Bruncz: Szwajcarski dziennik - Polacy i Węgrzy to obdartusy Europy
Po orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącego obowiązkowej relokacji uchodźców, węgierskie władze mówią o skandalicznej decyzji. Szef dyplomacji Peter Szijjaerto niezbyt dyplomatycznie mówi o gwałcie na europejskim prawie i dalszej walce. Słowacki premier Robert Fico zapowiedział respektowanie orzeczenia trybunału, a tymczasem renomowany szwajcarski dziennik "Neue Zürcher Zeitung" (NZZ) mówi o kolejnej rysie w Grupie Wyszehradzkiej, określając Węgry i Polskę... obdartusami Europy.
07.09.2017 | aktual.: 07.09.2017 13:19
Podjęta niejednomyślnie we wrześniu 2015 roku przez ministrów spraw wewnętrznych UE decyzja o przymusowej relokacji uchodźców z terenów ogarniętych wojną, spotkała się ze sprzeciwem Węgier, Słowacji, Czech i Polski po objęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Trybunał uznał decyzję sprzed dwóch lat za zgodną z prawem europejskim.
Meret Baumann, wiedeńska korespondentka NZZ, przypomina, że kraje Grupy Wyszehradzkiej tworzyły dotychczas monolit w sprzeciwie wobec polityki relokacyjnej UE, jednak słowacka reakcja na orzeczenie europejskiego trybunału pokazuje wyraźne rysy w dotychczasowym sojuszu. – _Podczas gdy Węgry i Polska stawiają na bezwzględną konfrontację, a rząd premiera Viktora Orbana podkreślił niedawno, że uchroni Polskę przed sankcjami w trwającym procesie o przestrzeganie praworządności, Czechy i Słowacja coraz wyraźniej szukają ostatnio bliższych relacji z Francją i Niemcami. _
NZZ przypomina wypowiedź premiera Fico, że wprawdzie Słowacja jest wciąż zainteresowana regionalną współpracą w Grupie Wyszehradzkiej, to jednak kluczowa dla jego kraju jest UE. Niedawno czeski premier Bohuslav Sobotka wyszedł z propozycją, aby Czechy otrzymały status obserwatora w wąskim gronie państw strefy euro, mimo że Czechy nie chcą jeszcze zamienić korony na euro. Szwajcarski dziennik zauważa ponadto, że premierzy Czech i Słowacji spotkali się niedawno w Salzburgu z austriackim kanclerzem Christianem Kernem oraz prezydentem Francji Emmanuelem Macronem.
Według NZZ gotowość do kompromisu Słowacji i Czech pokazuje, że kraje te nie chcą zaszkodzić swoim relacjom z UE poprzez sojusz z "europejskimi obdartusami" – Polską i Węgrami. - Prawdziwą walkę Budapeszt i Warszawa będą musiały prawdopodobnie stoczyć same. Dziennikarka użyła potocznego słowa Schmuddelkind oznaczającego ubrudzone, zaniedbane dziecko pętające się bezcelowo po ulicy.
Decyzja europejskiego trybunału to wielki cios dla Orbana, a pośrednio także Polski, gdyż w sytuacji dalszej odmowy w egzekwowaniu wspólnych ustaleń, Węgry mogą się znaleźć wraz z Polską w europejskiej poczekalni. W przypadku uruchomienia sankcji wobec tych krajów ani Węgry nie będą mogły wybronić Polski, ani Polska Węgier. Wymowne, że ani Słowacja, ani Czechy nie zmieniły krytycznej opinii nt. relokacji, ale jednocześnie pokazują, że nie chcą umierać za Budapeszt czy Warszawę. Pokazują to nie tylko wypowiedzi czeskich i słowackich polityków, ale także taktyczne decyzje. Słowacja powinna przyjąć 902 uchodźców – zgodziła się na wjazd 16. Czechy zobowiązano do wpuszczenia prawie 2700, a przyjechało jedynie 12. Polska i Węgry nie przyjęły nikogo.
Przestawić Europę na dwie prędkości
Z kolei Stefan Ulrich z niemieckiego dziennika "Süddeutsche Zeitung" (SZ) wskazuje, że jeśli Polska i Węgry nie chcą przyjąć uchodźców, gdyż zagraża to homogeniczności ich narodów, to natychmiast powinny opuścić UE. – Życiowym eliksirem UE jest spotkanie i wymiana, z których wielu wschodnich Europejczyków czerpie korzyści pracując na Zachodzie. Ta wymiana nie ogranicza się tylko do obywateli UE – uważa dziennikarz.
Ulrich jest przekonany, że ani Kaczyński, ani Orban nie posuną się tak daleko, aby wyprowadzić swoje kraje z Unii, gdyż jest ona dla nich zbyt korzystna, a i większość obywateli opowiada się za członkostwem w europejskich strukturach. Ulrich uważa, że kurs Polski i Węgier nastawiony na konfrontację prowadzi nieuchronnie do ciągłego konfliktu z UE, która opiera się na pluralizmie, państwie prawa, ochronie mniejszości i solidarności. – Alternatywą dla paraliżu jest zastanowienie się, czy nie należałoby pomyśleć o dwóch modelach: federacji, w której nastąpiłaby jeszcze silniejsza integracja, oraz unii gospodarczej, bardziej suwerennej – ale mimo wszystko bardziej demokratycznych i praworządnych krajów narodowych, w której także Wielka Brytania mogłaby znaleźć swoje miejsce (…) Oczywiście, taka przebudowa będzie długo trwać i kosztować wiele sił, ale lepiej przysłuży się Europie niż jednolita UE – pisze SZ.
Dariusz Bruncz dla WP Opinie