PolitykaDantejskie sceny w Calais. Francja bezradna wobec chaosu

Dantejskie sceny w Calais. Francja bezradna wobec chaosu

• Sytuacja w Calais wymknęła się spod kontroli

• Ataki migrantów na przeprawiające się do Wielkiej Brytanii pojazdy stają się coraz brutalniejsze

• Na brak bezpieczeństwa skarżą się polscy kierowcy, którzy ponoszą coraz większe straty

Dantejskie sceny w Calais. Francja bezradna wobec chaosu
Źródło zdjęć: © AFP | Philippe Huguen
Oskar Górzyński

09.09.2016 | aktual.: 10.09.2016 14:57

- Dla naszych kierowców każdy dzień tam to walka o przetrwanie - mówi WP Krzysztof Więckowski, pracownik firmy transportowej z Krakowa, zajmującej się transportem do Wielkiej Brytanii. Mówi tak oczywiście o sytuacji w Calais, mieście w północno-wschodniej Francji będącym głównym punktem przeprawy z kontynentu do Wielkiej Brytanii. Z Calais od ponad roku docierają dramatyczne obrazki migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu próbujących się wraz z ciężarówkami. Dramatyczne, bo koczujący w Calais migranci do Wielkiej Brytanii chcą się przedostać za wszelką cenę i wszelkimi sposobami. Efektem jest ogromny chaos, przemoc, gigantyczne przestoje i milionowe straty.

- W ostatnich tygodniach latające kamienie czy sztachety stały się normą. Migranci układają też w poprzek autostrady blokady z drzew i podpalają aby były widoczne. Dochodzi nawet to takich rzeczy jak skakanie z wiaduktów na przejeżdżające pod nimi auta czy to w stronę portu czy tunelu - mówi WP Damian Janiak, kierowca i autor popularnego wideobloga. - Dwa lub trzy tygodnie temu uchodźcy w akcie desperacji rzucali w ciężarówki koktajlami Mołotowa. Kilka naczep częściowo spłonęło, ładunki zostały uszkodzone, a jeden z kierowców trafił do szpitala. Takich sytuacji jest niestety mnóstwo - dodaje.

W wypowiedziach wszystkich kierowców i świadków zdarzeń w Calais podkreśla się przede wszystkim jeden motyw: bierność i bezradność służb, które nie potrafią zapanować nad sytuacją.

- Niestety ataki imigrantów stają się coraz bardziej brutalne ze względu na brak stanowczej reakcji na ich czyny. Policja, w większości wypadków nie reaguje, tylko wzrusza ramionami. Nawet jeśli dochodzi do śmierci uchodźców pod kołami - mówi Janiak.

Do utraty kontroli w wywiadzie dla francuskiej France 3 przyznała się też mer miasta Natacha Bouchart. Bouchart za sytuację obwinia francuski rząd, który nie reaguje na jej prośby przysłania większej liczby policjantów i żołnierzy do ochrony miasta i portu. Symbolem francuskiej bezradności stała się "dżungla", dzikie obozowisko, w którym przebywa kilka tysięcy migrantów. Zdaniem Bouchart, obóz jest kierowany przez przemytników ludzi, a służby "nie mają pojęcia kto tam przychodzi i kto stamtąd wychodzi". Władze starały się zlikwidować obozowisko, ale bez skutku.

Sytuacja wiąże się z poważnymi konsekwencjami dla polskich przewoźników, którzy są największą zagraniczną grupą, stanowiącą prawie 1/4 wszystkich przeprawiających się do Wielkiej Brytanii.

- Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej, a Francja nie radzi sobie z imigrantami. Imigranci niszczą nam nasze mienie. To pocięte plandeki, zniszczony towar itd. Straty które ponosimy są ogromne. W tym tygodniu poniesione straty to między innymi porozbijane lusterka - mówi Więckowski. Ale to nie wszystkie straty. Do tego dochodzą konsekwencje opóźnień, a także wysokie kary w przypadku, gdy migrantom uda się przeprawić na drugą stronę kanału La Manche. - Zdarzył nam się przypadek, że imigrant tak się ukrył w naczepie, że kontrola francuska nie wychwyciła tego faktu. Podczas kontroli jeszcze we Francji ale już na bramkach angielskich – służby wykryły jednego imigranta. Kierowca oraz firma została ukarana przez Anglików za próbę przemytu - opisuje . Jak mówi Więckowski, po schwytaniu przez policję, migranci są wywożeni poza miasto i puszczani wolno... po czym wracają do niego i proceder się powtarza.

Polscy przewoźnicy są zdesperowani i domagają się interwencji od polskiego MSZ. W piśmie wysłanym 31. sierpnia przez Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, skarżą się na ponoszone straty, bierność francuskich służb i brak bezpieczeństwa. "Rejon Calais to rejon najwyższego ryzyka" - piszą w liście. MSZ jak dotąd nie odpowiedziało na apel.

Ale chaos w Calais ma też znacznie szersze konsekwencje. Od lat jest kością niezgody w stosunkach między Francją i Wielką Brytanią. Jak mówią, problem istnieje co najmniej od początku obecnego stulecia i miał związek z zamknięciem cieszącego się złą sławą ośrodka dla uchodźców w Sangette nieopodal Calais. W reakcji na chaos, który wówczas powstał , oba kraje podpisały traktat w Le Touquet, wedle którego brytyjskie kontrole odbywają się jeszcze po francuskiej stronie - i vice versa. Odkąd jednak w Europie nasilił się kryzys migracyjny, zjawisko przybrało katastroficzne rozmiary. Dziś anulowania traktatu domagają się niemal wszyscy politycy francuskiej prawicy - od byłego premiera, centrysty Alaina Juppe przez Nicolasa Sarkozy'ego po reprezentantkę skrajnej prawicy Marine Le Pen. Według ekspertów, taki ruch skutkowałby jednak tylko dodatkowym zwiększeniem chaosu. Na razie podjęto decyzję o budowie betonowego muru odgradzającego port w Calais.

Być może jednak jeszcze poważniejszą konsekwencją desperackiej sytuacji jest to, jaki efekt wywiera ona na społeczeństwo po obu stronach kanału. Rozgrywające się w Calais dramatyczne sceny - często opisywane przez tabloidową prasę jako wojnę i inwazję - od miesięcy wywołują radykalne reakcje. W Calais wielokrotnie dochodziło do antymuzułmańskich manifestacji, a nawet ataków skrajnie prawicowych bojówek na obozowiska. Na chaosie korzystają też skrajne partie. Podczas wyborów regionalnych w 2015 roku, w regionie Nord Pas-de-Calais Front Narodowy Marine Le Pen uzyskał swój najlepszy wynik (40,6 proc.).

Ale efekt ten nie jest ograniczony tylko do Francji i Wielkiej Brytanii. Aby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać komentarze pod filmami dokumentującymi zdarzenia na drodze do Wielkiej Brytanii. Internauci w setkach wpisów nawołują tam do zabijania imigrantów, porównują do zwierząt i proponują "ostateczne rozwiązanie ich kwestii". Ale problem wzburza także tych, którzy nie podpisują się pod nienawistnymi wypowiedziami. - Poszukiwanie swojego miejsca na ziemi jest ok, szukanie lepszego życia też, ale nie kosztem niszczenia życia innych - podsumowuje Janiak.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (888)