PolskaCzy to żart dziennikarzy był przyczyną samobójstwa pielęgniarki?

Czy to żart dziennikarzy był przyczyną samobójstwa pielęgniarki?

Żarty, na które niekiedy pozwalają sobie w mediach dziennikarze, nie zawsze okazują się udane. Te nieudane czasem pozostawiają po sobie tylko niesmak i zażenowanie, jednak równie często wzbudzają spore kontrowersje. Bywa, że ofiarą takich nieudanych żartów padają niewinne osoby - możliwe, że tak się stało właśnie w przypadku pielęgniarki, która padła ofiarą żartu australijskiego radia. Kilka dni po całej sprawie popełniła samobójstwo. W pierwszym oświadczeniu szpital nazwał sprawę "niemądrą sztuczką", w kolejnym - już po samobójstwie pielęgniarki - mówiono o tragedii.

Czy to żart dziennikarzy był przyczyną samobójstwa pielęgniarki?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Andy Rain

07.12.2012 | aktual.: 23.07.2013 13:47

W środę media na całym świecie obiegło nagranie rozmowy telefonicznej australijskich dziennikarzy z pielęgniarką, która opiekowała się ciężarną księżną Kate. Mel Greig i Michael Christian, pracujący dla australijskiego radia 2DayFM zadzwonili do szpitala im. Edwarda VII w Londynie i podając się za Elżbietę II i następcę tronu, księcia Walii Karola, uzyskali informacje o stanie zdrowia księżnej. Nagranie to wykorzystali następnie w swoim radiowym programie. Szpital potwierdził, że rozmowa się odbyła, ale nazwał ją "niemądrą sztuczką".

Również w Polsce historia takich "żartów", które przez wielu odbiorców uznane były za niesmaczne, niestosowne lub po prostu krzywdzące, jest dość bogata. Dotąd nie zdarzyło się jednak, by w ich konsekwencji ktoś stracił życie.

Najbardziej znany w Polsce dziennikarski żart, który wielu uznało za niefortunny, miał miejsce 12 czerwca w programie radia Eska Rock. Prowadzący, Kuba Wojewódzki i Marcin Figurski, nawiązując do wygranego przez Ukrainę meczu ze Szwecją na Euro 2012, żartowali, z Ukrainek, które pracują u nich jako pomoce domowe. Wojewódzki mówił między innymi, że "zachował się jak prawdziwy Polak" i "wyrzucił swoją Ukrainkę". F. dodał: "Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę" oraz: "Powiem ci, że gdyby moja była chociaż odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił". Wywołało to oburzenie w Polsce i na Ukrainie; protestowało ukraińskie MSZ i zażądało przeprosin. W ocenie polskiego MSZ wypowiedzi te były "skandaliczne i chamskie".

Obaj dziennikarze usłyszeli zarzuty znieważenia w audycji radiowej innych osób z powodów narodowościowych. Chodzi o ich "żarty" z pracujących w Polsce Ukrainek. Grozi za to do 3 lat więzienia.

Z Ukrainek kpił też Bartosz Węglarczyk. - Jak to nie wymyślono robotów, które sprzątają w domu. Są takie, nazywają się Ukrainki - stwierdził dziennikarz, podczas programu "Dzień Dobry TVN".

"Może zadzwonimy teraz do Murzyna? Krajowy rejestr Murzynów... Gajadhur, tak, Murzin. Dzisiejszą audycję sponsoruje warszawski oddział Ku-Klux-Klanu" - to kolejny żart Wojewódzkiego i Figurskiego, zaaranżowany na antenie Eska Rock. Tym razem ofiarą padł Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

Spore kontrowersje wzbudził też żart Marcina Prokopa na antenie TVN. W przeddzień Bożego Narodzenia skomentował on sprawę anglikańskiego pastora, który powiedział, że żyjący w skrajnej nędzy mogą uciec się do drobnych kradzieży w hipermarketach. Prokop tak zażartował z tej wypowiedzi - Przecież od dawna w Kościele mówi się: bierzcie i jedzcie z tego wszyscy. Sprawą obiecały zająć się Rada Etyki Mediów i KRRiT. Dziennikarz przeprosił jednak za swoje słowa, przyznał też, że dowcip nie był w dobrym tonie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (78)